Gazeta Niedzielna

Całe Boże Objawienie wypełnione jest przebaczeniem i miłosierdziem. I tak naprawdę, to tylko Bóg umie darować winy. Potrafi uczynić ten gest wspaniałomyślnej miłości, który jest łaską niepojętą, radością nieogarnioną, zupełnie i całkowicie człowiekowi darowaną. Natomiast temu samemu człowiekowi, który wciąż i nieustannie doświadcza tych Bożych Tajemnic – jakże trudno jest wybaczyć.

Dlatego nie dziwi dzisiejsze pytanie Piotra: „Czy aż siedem razy?” A Jezus taką daje odpowiedź: „Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy.” To znaczy po prostu – nie liczyć, tylko wciąż i zawsze przebaczać. Owe liczby siedem i siedemdziesiąt siedem są wymienione już w Księdze Rodzaju, gdzie jeden z potomków Kaina przechwala się jak to Kain mścił się siedmiokrotnie, a on postanowił zwielokrotnić swoją pomstę aż do liczby siedemdziesięciu siedmiu. Tu widać to potęgujące się zło, które nie tylko dzieli i rozbija ludzi, ale jest powodem niepohamowanej zemsty i nienawiści. Niby pod pozorem sprawiedliwości, której musi stać się zadość, człowiek swoją zemstą o ileż więcej pomnaża zła, dokładając do istniejącego już – swoje zło zwielokrotnione.

Ks. prof. Sedlak, tłumacząc Jezusową naukę o przebaczeniu, posłużył się takim obrazem: Jeżeli ktoś zrobi tobie świństwo, a ty odpowiesz mu na to również świństwem, jako akt zemsty – to są wtedy już dwa świństwa na kuli ziemskiej. Jeżeli ktoś podłość ci wyrządził, a ty odpowiesz mu na odwet podłością – to są już dwie podłości zamiast jednej. Jaki okropny i okrutny byłby wtedy świat gdyby Chrystus nie zażądał od swoich naśladowców nastawienia drugiego policzka, żeby świństwo, podłość wyrządzona człowiekowi, wsiąkła jak atrament w bibułkę do niewidzialnej duszy. Żeby nie mnożyło się zło na świecie, bo to jest jedyny sposób walki ze złem. „Zło dobrem zwyciężaj”.

I pamiętam jak proponował wyobrazić sobie taką zabawną scenę: tysiąc dwunastolatków bierze blaszankę od konserw. Każdy wkłada trzy kamyki i na komendę potrząsają tysiącem tych blaszanek. Przecież grzechot byłby piekielny. A jeżeli w każdą duszę wrzucono zło, jak w blaszankę – to na świecie nastałby grzechot piekielny nie do wytrzymania. Dlatego musi być w duszy człowieka idącego za Jezusem coś, co w fizyce określa się deficytem, amortyzatorem huku, zgrzytu, grzechotu, piekielnej wrzawy.

Osoba zraniona, skrzywdzona stoi przed pokusą odwetu i zemsty w myśl okrutnej zasady: „oko za oko, ząb za ząb”. Ale dzisiejsza Jezusowa przypowieść nie pozostawia cienia wątpliwości, jaka istnieje zależność pomiędzy moim ludzkim i Bożym przebaczeniem. I przy tym nie sposób nie zauważyć ogromnej dysproporcji: ile Bóg przebacza a ile człowiek. Król darował swojemu dłużnikowi dziesięć tysięcy talentów. Jeden talent był jednostką monetarną, której wartość wynosiła 34 kilogramy złota albo srebra. I ten talent pomnożony przez 10 000 – daje olbrzymią sumę trudną do wyobrażenia. Tak wygląda Boża miara. A ludzka? Denar był złotą lub srebrną monetą rzymską, którą płacono za dzień pracy zwykłemu robotnikowi. W przypowieści więc chodziło tylko o wartość trzymiesięcznej pensji.

Muszę sobie dziś – raz jeszcze – mocno zdać sprawę, że odpuszczenie moich win związane jest z moim wybaczaniem bliźniemu. Sam Jezus nauczył nas tej modlitwy: ”I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”.

U Wincentego Witosa znalazłem taki opis: „W każdej wsi trafiali się uparci gniewnicy, że ich żadna ludzka siła nie była w stanie do siebie zbliżyć. Daremnie zabiegali sąsiedzi, rzucał wójt na szalę swój wpływ i powagę, silił się ksiądz na wszelkie środki, jakimi rozporządzał. Jeżeli nawet pogodzono się formalnie, np. po spowiedzi, na rozkaz lub życzenie księdza, zwykle była to zgoda tylko pozorna. ‘Ja się z wami przeproszę, mówił do kumotra zacięty gniewnik, bo mi ksiądz nakazał, ale żeby mnie miał piorun trafić, to wam tego nigdy nie daruję’. Taka rozmowa, jeśli nie wywołała wielkiej kłótni zaraz, to co najmniej odnowiła wszystkie stare rany. Czasami dochodziło do budzącej grozę tragedii, gdy ktoś złożony już na śmiertelnej pościeli nie mógł skonać, przeciwnik nie chciał przyjść do niego mimo próśb i nalegań”…

Ta niechęć do wybaczania prawdziwego, czy też wyimaginowanego zła, które wyrządził człowiek człowiekowi, jest jak trucizna, która niszczy równocześnie życie fizyczne, uczuciowe i duchowe. Jak łatwo jest wejść na niebezpieczną drogę zatwardziałości, kiedy będę powtarzał sobie i innym: „to jego wina, to on zaczął, nie odezwę się, wcale mu nie podam ręki, to on mnie tak potraktował, więc niech on przyjdzie i przeprosi”. A bywa i tak, że człowiek używa aż takich słów: „Nigdy! Absolutnie nigdy! Do końca życia się nie pogodzę!”

Swego czasu czytałem zapis wywiadu pt. Przedziwne sekrety dusz czyśćcowych. Siostra Emmanuel rozmawiając z Marią Simmą, prostą kobietą z Austrii, która ma tajemniczy kontakt z duszami czyśćcowymi, między innymi zadała jej takie pytanie:

– „Które grzechy najbardziej zagradzają człowiekowi drogę do nieba?”

Maria Simma od razu odpowiedziała:

– „Grzechy przeciwko miłosierdziu, przeciwko miłości bliźniego: zatwardziałość serca, wrogość, oszczerstwo.”

Natomiast na pytanie:

– „Jacy ludzie mają największe szanse na to, aby pójść prosto do nieba?”

Simma również bardzo szybko i zdecydowanie odpowiedziała:

„Ci, którzy mają dobre serce. Dobre serce dla wszystkich. Miłość zakrywa wiele grzechów.”

ks. Marian Łękawa SAC – Rektor PMK w Szkocji



Fundacja Veritas

Historia fundacji

Księgarnia Veritas

Przejdź do księgarni

Artykuły


Myśl tygodnia

,,JAK SIEBIE SAMEGO"

Bądź dobry dla siebie. Nie chciej w sobie zmienić od razu wszystkiego. Nie spodziewaj się natychmiastowych wyników swoich postanowień. Nie denerwuj się niepowodzeniami. Nie histeryzuj, gdy popełnisz głupstwo, nie karz siebie zbyt surowo, nie narzucaj się sobie. Umiej przeczekać okresy, gdy cię głowa boli, gdy ci jest smutno, gdy ci się nic nie chce robić, gdy ci życie brzydnie. Wykorzystuj okresy swoich dobrych nastrojów, rozstawiaj umiejętnie bodźce, wyznaczaj sobie nagrody. Bądź cierpliwym wychowawcą samego siebie, tak jak starasz się nim być dla innych.

W przeciwnym razie zamkniesz sparawę stwierdzeniem, że jesteś dobry, albo stwierdzeniem równie jałowym - że jesteś zły.

z: Ks. Mieczysław Maliński, Wszystkie nasze dzienne sprawy, Veritas 1978, ilustr. A. Głuszyński