Gazeta Niedzielna

Przez kilka kolejnych niedziel Słowo Boże ilustruje za pomocą przypowieści tajemnice Królestwa Niebieskiego. Mieliśmy już przypowieść o siewcy, o chwaście pośród zboża, o ziarnku gorczycy i zaczynie, a dziś – o skarbie, o perle i o sieci.

Z różnych stron Pan Jezus w sposób bardzo plastyczny przedstawia Bożą rzeczywistość przygotowaną człowiekowi przez samego Boga już od zarania dziejów. Jest nią Królestwo Boże, już obecne na tym świecie, choć dla wielu niewidoczne, bo jest w ukryciu i dojrzewa pośród przeciwności tego świata. Chrystus często używa wyrażenia: „Przybliżyło się do was Królestwo Boże”. Ono jest już blisko. Po prostu: jest w nas, jak ziarno posiane. Powinno rosnąć. A jeżeli nie rośnie – to znaczy, że wciąż pozostaje skarbem nieodnalezionym. I dziś Pan Jezus poprzez swoje przypowieści tłumaczy, dlaczego wielu ludzi nie odnajduje Bożego skarbu. Każdy człowiek przecież szuka szczęścia w życiu. Trudność jest w tym, że można źle szukać. Tym samym iść w złym kierunku. Można po drodze odnajdywać przeróżne skarby, ale one nie mają nic wspólnego ze skarbem jedynym i najważniejszym, bo prawdziwym.

Harold Wildish napisał opowieść, która bardzo trafnie ukazuje pomyłkę, co do prawdziwości skarbu.

Był raz pewien bogaty lord. Mieszkał w Szkocji w górach. Wśród jego rozlicznych dóbr znajdowała się przepiękna, pełna zachwytu dolina. Ale co z tego? Serce bogacza było wypełnione pustką. Nie wierzył w Boga, żył samotnie, całkowicie pozostając zniewolonym przez swoje bogactwo.

W stróżówce przy wjeździe do majątku lorda mieszkał John, który był jego koniuszym. John był prostym człowiekiem, ale żył głęboką wiarą. Razem ze swoją rodziną chodził co niedzielę do kościoła. Bóg rzeczywiście gościł w jego domu i nieraz w nocy, gdy John otwierał bramę swemu pracodawcy, bogacz widział jak cała rodzina modliła się na kolanach.

Któregoś ranka lord spoglądał na dolinę rozświetloną blaskiem wschodzącego słońca. Gdy tak patrzył na tę piękną scenerię, mówił sam do siebie: ’To wszystko jest moje’. Wtem usłyszał dzwonek u drzwi. Zszedł na dół. Otworzył je i od razu zapytał:

– Co się stało, John? Czy z końmi wszystko w porządku?

John wyglądał na zakłopotanego.

– Tak, panie – odpowiedział. Ale czy mógłbym zamienić parę słów?

Lord zaprosił go do środka, wprost na piękny dywan. To był wielki kontrast w porównaniu z tym jak żył John.

– Panie – zaczął John, wahając się nieco – ostatniej nocy miałem sen. Ukazał mi się Pan Bóg i powiedział, że dziś o północy umrze najbogatszy człowiek w tej dolinie. Pomyślałem, że powinienem o tym panu powiedzieć. Mam nadzieję, że pan nie będzie się zbytnio niepokoił.

– Racja – przytaknął lord – ja nie wierzę w sny. Wracaj do swoich zajęć i zapomnij o tym.

John jednak nie dawał za wygraną:

– Sen był bardzo wyraźny i przepowiednia była bardzo jasna, że najbogatszy człowiek w tej dolinie umrze dzisiejszej nocy. Musiałem przyjść do pana, milordzie, czułem, że muszę panu o tym powiedzieć.

Lord odesłał go, ale słowa, które usłyszał, że najbogatszy człowiek w dolinie umrze tej nocy, nie dawały mu spokoju do tego stopnia, że około godziny 11-tej wsiadł w samochód, pojechał do swojego lekarza i powiedział, że chce być gruntownie przebadany. Doktor zbadał go i powiedział, że jest zdrów jak ryba i że daje mu jeszcze co najmniej 20 lat życia. Słowa lekarza przyniosły lordowi ulgę, ale wątpliwości go nie opuszczały. Dlatego zaprosił doktora do siebie na obiad i na popołudniowego drinka. Razem cieszyli się wspaniałym jedzeniem i wytwornym winem. Lekarz zorientował się, że jest już bardzo późno. Wstał więc, ale lord nalegał, żeby jeszcze pozostał podając wspaniałą whisky.

Gdy minęła już północ, lord pozostawał wciąż wśród żyjących. Odprowadził doktora do drzwi i idąc po schodach do swojej sypialni, mruczał pod nosem:

– Głupi stary John… zepsuł mi cały dzień… on i te jego przeklęte sny!

Nie zdążył jeszcze położyć się do łóżka, gdy usłyszał dzwonek u drzwi. Popatrzył na zegarek. Było wpół do pierwszej w nocy. Kiedy zszedł na dół zobaczył zapłakaną dziewczynę. Rozpoznał ją. Była to najstarsza córka Johna.

– Panie – mówiła patrząc na niego przez łzy – mama przysłała mnie do pana, by powiedzieć, że tato umarł dziś o północy.

Lord oniemiał, bo nagle stało się oczywiste, kto był najbogatszym człowiekiem w dolinie.

Bóg daje mądrość tym, którzy jej szukają i o nią pytają, jak w tej popularnej piosence religijnej:

„Co jest najważniejsze, co jest najpiękniejsze,
Co prawdziwe, jedyne, największe, za co warto życie dać?”

ks. Marian Łękawa SAC – rektor PMK w Szkocji



Fundacja Veritas

Historia fundacji

Księgarnia Veritas

Przejdź do księgarni

Artykuły


Myśl tygodnia

,,JAK SIEBIE SAMEGO"

Bądź dobry dla siebie. Nie chciej w sobie zmienić od razu wszystkiego. Nie spodziewaj się natychmiastowych wyników swoich postanowień. Nie denerwuj się niepowodzeniami. Nie histeryzuj, gdy popełnisz głupstwo, nie karz siebie zbyt surowo, nie narzucaj się sobie. Umiej przeczekać okresy, gdy cię głowa boli, gdy ci jest smutno, gdy ci się nic nie chce robić, gdy ci życie brzydnie. Wykorzystuj okresy swoich dobrych nastrojów, rozstawiaj umiejętnie bodźce, wyznaczaj sobie nagrody. Bądź cierpliwym wychowawcą samego siebie, tak jak starasz się nim być dla innych.

W przeciwnym razie zamkniesz sparawę stwierdzeniem, że jesteś dobry, albo stwierdzeniem równie jałowym - że jesteś zły.

z: Ks. Mieczysław Maliński, Wszystkie nasze dzienne sprawy, Veritas 1978, ilustr. A. Głuszyński