Gazeta Niedzielna

Cyprian Kamil Norwid w liście do pani Trębickiej napisał: “Mam takie przekonanie, że jest tam Ktoś nad nami, co widzi wszystko i wie wszystko — a tak możny, że nigdy Dobroci Jego nie zabraknie dla nas biednych tu ludzi.

Jest bo Pan Bóg na niebie, nie tylko pokąd Weń wierzymy, ale i w takich nawet chwilach, w których otoczy nas samotność wątpliwości ostatnich. I wtedy jeszcze On za nami Aniołów dobrych posłać umie — tych ja nieraz widziałem.”

Te piękne słowa naszego wielkiego poety są dobrą odpowiedzią na dzisiejsze Boże Słowo. Tymczasem człowiek naszego czasu czuje się zagubiony, zdezorientowany nie tylko wobec sił przyrody, które co rusz dają znać o sobie poprzez różne kataklizmy, ale także wobec ludzkiej złośliwości. Ile na tej ziemi jest gwałtów, ile zbrodni, ile cierpień. Jak zwykł mówić Martin Heidegger – człowiek czuje się “rzuconym w świat” jako środowisko mu wrogie i nieprzyjazne, i dlatego smutnym wzrokiem spogląda na otaczającą go rzeczywistość. Jak więc do tego opisu mają się słowa nie tylko Norwida, które przywołałem, ale do całego przesłania, które Wszechmogący Bóg Ojciec kieruje do nas tu i teraz? Przecież nie może mi być obojętne to co mówi Bóg przez proroka Izajasza: “Czy może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o Tobie”. Wszystko, co dzieje się w życiu człowieka, nie jest wynikiem ślepych przypadków; historia ludzkości i każdego z nas układa się – od początku do końca – według “tajemniczego planu, ukrytego przed wiekami w Bogu, Stwórcy wszechrzeczy”, jak pisze św. Paweł. To “w Chrystusie wybrał nas przed założeniem świata… Z miłości przeznaczył nas dla siebie, jako przybranych synów przez Jezusa Chrystusa”.

Tak więc odwiecznie, zanim powstał świat, każdy człowiek już zaistaniał w Bożym zamyśle i każdy człowiek od swego Stwórcy otrzymał niepowtarzalne powołanie na scenie świata. “Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię” – takie słowa Boga zapisał prorok Jeremiasz. A więc każdy z nas zanim zaczął żyć pod sercem matki – już był w sercu Boga. W odpowiedzi na taką rzeczywistość pozostaje tylko powtarzać za Psalmistą: “O jak wiele uczyniłeś Panie, mój Boże cudów, a w planach Twoich wzgledem nas nikt nie dorówna Tobie”.

Dziś Pan Jezus z wielka serdecznością przekonuje nas, że Ojciec niebieski kocha każdego i że ten Ojciec jest wszechmocny. Więc dlatego mam Mu nie zaufać? Święty papież Leon Wielki bardzo dobitnie mówi o tym wyborze komu mam służyć, mając do wybory dwóch panów. O jednym wiemy, że doprowadził do upadku wielu, którzy mieli się dobrze. O drugim zaś wiemy, że wielu upadłych podźwignął i doprowadził do życia wiecznego. A więc weźmy sobie do serca tę Bożą naukę, która ukazuje nam ten najważniejszy wymiar naszego człowieczeństwa i najgłębszy sens naszego istnienia. Tu na tym świecie dojrzewamy do życia w pełni, które jest tylko w Bogu. Te kilkadziesiąt lat na tej ziemi jest zaledwie maleńkim epizodem i zarazem środkiem do osięgniecia naszego szczęścia, naszego celu. Kiedy człowiek ogranicza swoje istnienie i swoje aspiracje tylko do tego świata, które jest tylko po tej stronie życia – przekreśla ten piękny i nieprawdopodobny Boży plan. Dlatego Chrystus ostrzega nas, żebyśmy zbytnio nie troszczyli się o sprawy tego świata. Na to słowo “zbytnio” – zwróćmy uwagę. Oczywiście, ze mamy troszczyć się o środki do życia, ale ta troska nie może nas całkowicie zaobsorbować. Potrzebujemy mieć właściwą hierarchię ważności spraw: “Starajcie się naprzód o Królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość, a wszystko będzie wam przydane”.

Na koniec tego rozważania posłużę się obrazem, aby pokazać co w życiu jest najważniesze:

Pewien człowiek otrzymał w darze Bożą księgę. Podarunek przyjął z radością i obiecał sobie, że będzie się wgłębiał w mądrości tej księgi i przekładał je na życie. W drodze powrotnej jednak zaskoczył go pożar, tak że ledwie uszedł z życiem. Księga poszła z dymem. Bardzo to przeżył i długo nie mógł się pogodzić ze stratą. Któregoś dnia przypomniały mu się częste zapewnienia, że księga ta zawiera tylko to, co najlepsze i najgłębsze. Postanowił więc tak żyć, jakby znał zamieszczone w niej treści. W ten sposób chciał zrekompensować sobie utratę skarbu. I jak postanowił, tak czynił: dobro i pojednanie.

Kiedy umarł i stanął na sądzie niebieskim, usłyszał pytanie: Coś ty uczynił dla Boga? Człowiek spuścił głowę i cichym głosem odpowiedział:

– Panie, przebacz mi, ale ja nie wiedziałem, co powinienem zrobić dla Ciebie, bo zgubiłem księgę, w której to wszystko było napisane.

Wówczas Bóg polecił aniołom wprowadzić świadków. I weszło na sale mnóstwo ludzi: wszyscy ci, którym pomógł, których pojednał, pocieszył i podniósł na duchu. A Bóg powiedział:

  • To jest twoja księga. Tyś ją czytał – bezwiednie, wcale jej nie sylabizując i nie rozumiejąc.

Podsądny, gdy to zobaczył i usłyszał, oniemiał z radości.

ks. Marian Łękawa SAC – Rektor PMK w Szkocji



Fundacja Veritas

Historia fundacji

Księgarnia Veritas

Przejdź do księgarni

Artykuły


Myśl tygodnia

CIEŚLA Z NAZARETU

Gdy byłeś mały, chciałeś być sławny. Nie wiedziałeś jeszcze, z jakiego powodu, ale wierzyłeś, że będą o tobie pisali w gazetach wielkimi literami. Czy ciągle na to czekasz? Tak, chcemy, aby nas zauważono, aby nas proszono, dziękowano, aby nas uznano, szanowano.

Jest w Ewangelii św. dużo postaci zarysowanych bardzo wyraźnie. O św. Józefie mało wiemy. Zapisano wiele słów nie tylko apostołów, ale faryzeuszów, celiników, grzesznic. Jego słowa nie ma ani jednego. Nikomu nie przyszło do głowy, aby spytać, co On mówił, jakie było Jego zdanie.

Nie wiemy nawet, kiedy umarł.

Nie zauważono Go.

Chciał odejść, gdy poznał, że Maryja jest w ciąży. Został z polecenia anioła. Z polecenia anioła uciekł do Egiptu z Maryją i Dzieciątkiem. Z polecenia aniołów wrócił do Palestyny.

Spełnia polecenia, chociaż nie zawsze rozumie, jaki jest ich cel. Pracuje na utrzymanie Matki i Syna. Umiera chyba wtedy, gdy jest już niepotrzebny, po dojściu Jezusa do pełni sił.

Patron tych, którzy nie są kierownikami, którzy pozostają w ukryciu, którzy są jak powietrze niezauważalni, ale tak jak ono potrzebni.

z: Ks. Mieczysław Maliński, Wszystkie nasze dzienne sprawy, Veritas 1978, ilustr. A. Głuszyński