Gazeta Niedzielna

W życiorysie św. Franciszka jest opisane takie zdarzenie: Święty zaproponował młodemu zakonnikowi, aby razem w mieście wygłosić kazanie. Wyszli więc z klasztoru. Chodzili różnymi uliczkami Asyżu. Rozmawiali o swoich przeżyciach, o duchowych doświadczeniach. Trwało to jakiś czas, aż w pewnym momencie zdziwiony współbrat zauważył, że idą już w kierunku klasztoru. Dlatego zapytał:

  • Wracamy, a przecież mieliśmy wygłosić kazanie!

Wtedy św. Franciszek uśmiechając się serdecznie odpowiedział w ten sposób:

– Czy nie zauważyłeś, że przez cały czas nic innego nie robiliśmy. Nasza rozmowa, nasze zachowanie – przecież to było ciągłe kazanie. Ludzie nas obserwowali. Dochodziły do nich fragmenty naszych rozmów. Kiedy idziesz wygłosić przygotowane kazanie już w czasie drogi jesteś kaznodzieją.

W dzisiejszej Ewangelii Pan Jezus mówi do swoich uczniów nie w formie życzeniowej: Bądźcie solą ziemi, bądźcie światłością świata. Nie. Chrystus po prostu stwierdza: „Wy jesteście solą ziemi. Wy jesteście światłością świata”. Ale przecież człowiek nie świeci własnym światłem. Jedynie światłem odbitym. To Bóg sprawia swoim dotknięciem, że w duszy ludzkiej pozostaje Boży ślad, Boży odblask.

W jednej parafii podczas bierzmowania biskup poprosił chłopca, aby opisał swojego patrona. Kiedy zauważył jego zakłopotanie, chciał mu pomóc i wskazał na witraż przedstawiający tego właśnie świętego. Chłopiec spojrzał i nagle zrozumiał:

– Księże biskupie, święty to jest ktoś taki, który potrafi, żeby przez niego świeciło światło.

Hans Urs von Balthasar napisał kiedyś takie zdanie: „Święci Kościoła są najważniejszym komentarzem do Ewangelii”.

A co mam powiedzieć ja biedny, bo uwikłany w przeróżne słabości, grzechy i nałogi, ale przecież należący do tego samego Mistycznego Ciała? Dzisiejsze Słowo Boże wlewa we mnie nadzieję, mianowicie, że Chrystus nie rezygnuje ze mnie – pomimo moich wciąż powtarzających się ogromnych niedoskonałości. On chce się mną posłużyć. Tekst św. Pawła wyraźnie mówi, że to moc Chrystusa czyni człowieka kimś pożytecznym dla świata.

Sól nadaje smak. Ona chroni od zepsucia. Ale ta sama sól może ulec zwietrzeniu. I Jezus przestrzega: „Jeżeli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi”. A więc jestem po to, aby uchronić świat od zepsucia, żeby życiu nadać smak. Temu światu, w którym postawił mnie Pan – tu i teraz.

Pan Jezus dopuszcza mnie nieustannie aż do tak bliskiej zażyłości. Choćby teraz – sprawuję Najświętszą Eucharystię. Ale wiem jak bardzo trzeba mi być świadomym Jego słów, które do mnie się odnoszą: „Dopóki światłość macie, chodźcie w światłości, aby was ciemności nie ogarnęły”. To znaczy, że ciemności mogą mnie ogarnąć aż tak, że „zagaszą mój knot o nikłym płomyku”. Dlatego „zginam kolana” – jak mnie zachęca antyfona na wejście i powtarzam słowa z kolekty: „… a ponieważ całą nadzieję pokładamy w łasce niebieskiej, otaczaj nas zawsze swoją opieką. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, Bóg, przez wszystkie wieki wieków”. Zaraz po tej modlitwie przychodzi odpowiedź, która znajduje się w dzisiejszym pierwszym Czytaniu z Księgi proroka Izajasza: „Wtedy zawołasz, a Pan odpowie, wezwiesz pomocy, a On rzecze: <Oto jestem!>”. Ta Boża rzeczywistość jest w moim zasięgu i kiedy wypełniam wskazane przez proroka dzieła – wtedy rzeczywiście „światło twoje wschodzi jak zorza”.

Pięknie ujął tę prawdę angielski pisarz, John Ruskin. Zanim jeszcze wynaleziono elektryczność, ulice były oświetlane lampami gazowymi. Kiedy zapadał zmrok latarnik chodził wzdłuż ulicy i zapalał lampy płonącym knotem. Pewnego wieczoru Ruskin siedział przy oknie i patrzył. Z jego okna widać było drogę, która biegła wzdłuż doliny u stóp zbocza. I na tej drodze o zmierzchu pisarz już nie mógł zobaczyć postaci latarnika. Widział natomiast płonący knot przesuwający się od lampy do lampy. Ten latarnik z płonącym światłem idący wciąż do przodu pozostawiał po sobie rząd świateł. Ten obraz Ruskin skomentował w ten sposób:

– To jest dobra ilustracja, aby zrozumieć kim jest chrześcijanin. Nie jest ważne czy go ludzie znają, spotykają. Ale on jest rozpoznawany, że przeszedł przez ich świat, ponieważ pozostawił po sobie rząd świateł.

ks. Marian Łękawa SAC – Rektor PMK w Szkocji



Fundacja Veritas

Historia fundacji

Księgarnia Veritas

Przejdź do księgarni

Artykuły


Myśl tygodnia

CIEŚLA Z NAZARETU

Gdy byłeś mały, chciałeś być sławny. Nie wiedziałeś jeszcze, z jakiego powodu, ale wierzyłeś, że będą o tobie pisali w gazetach wielkimi literami. Czy ciągle na to czekasz? Tak, chcemy, aby nas zauważono, aby nas proszono, dziękowano, aby nas uznano, szanowano.

Jest w Ewangelii św. dużo postaci zarysowanych bardzo wyraźnie. O św. Józefie mało wiemy. Zapisano wiele słów nie tylko apostołów, ale faryzeuszów, celiników, grzesznic. Jego słowa nie ma ani jednego. Nikomu nie przyszło do głowy, aby spytać, co On mówił, jakie było Jego zdanie.

Nie wiemy nawet, kiedy umarł.

Nie zauważono Go.

Chciał odejść, gdy poznał, że Maryja jest w ciąży. Został z polecenia anioła. Z polecenia anioła uciekł do Egiptu z Maryją i Dzieciątkiem. Z polecenia aniołów wrócił do Palestyny.

Spełnia polecenia, chociaż nie zawsze rozumie, jaki jest ich cel. Pracuje na utrzymanie Matki i Syna. Umiera chyba wtedy, gdy jest już niepotrzebny, po dojściu Jezusa do pełni sił.

Patron tych, którzy nie są kierownikami, którzy pozostają w ukryciu, którzy są jak powietrze niezauważalni, ale tak jak ono potrzebni.

z: Ks. Mieczysław Maliński, Wszystkie nasze dzienne sprawy, Veritas 1978, ilustr. A. Głuszyński