Gazeta Niedzielna

Zaufać Bogu

Nie troszczcie się zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? Co będziemy pić? Czym będziemy się przyodziewać? Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. – Tak mówił Jezus do słuchaczy tłumnie zebranych na górze wznoszącej się nad Jeziorem Galilejskim. Wokół piękny krajobraz łagodnych wzgórz pokrytych lasami i pastwiskami, w dali urodzajne doliny, a u stóp tafla jeziora bogatego w ryby. Nie każdy ze słuchaczy Jezusowego kazania był syty. Nie dlatego, że bardzo nierówno i chleb, i ryby, i wszelkie inne dobra były pomiędzy ludzi podzielone. Jedni bogacili się nad miarę, inni poniżej wszelkiej miary cierpieli niedostatek, biedę i głód. Krajobraz Bożego świata był piękny i niósł spokój. Krajobraz ludzkiego świata był pełen napięć, obaw i lęku.

A Jezus mówił o Bogu. Mówił w słowach ciepłych, pełnych spokoju, budzących ufność. Słuchacze dobrze wiedzieli, że ma rację. Wiedzieli, że życie więcej znaczy niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie. Wiedzieli, że ptaki nie sieją ani żną i nie zbierają do spichlerzy, a Ojciec niebieski je żywi. Wiedzieli, że są ważniejsi niż one. Oni to wszystko wiedzieli. A przecież dobrze było te słowa pełne pokoju usłyszeć, aby o głodzie nie pamiętać i o biedzie zapomnieć, aby krzywdy nie bolały tak bardzo i aby o jutro się nie lękać. Przynajmniej, żeby nie lękać się zbytnio – jak mówił Nauczyciel.

Jego słowa przynosiły pokój, uciszały ich lęk. Ale równocześnie były wyzwaniem. Widzieli, że będą musieli wrócić do swoich domostw, do pracy, do biedy, do swoich problemów. Wiedzieli, że nie będzie łatwo. Wiedzieli, że słowa Nauczyciela – tak bardzo prawdziwe – ich codzienności nie zmienią. Czyżby więc oni mieli zmienić się? Czyżby w ich myślach, umysłach i sercach miała dokonać się przemiana? Na razie z zapartym tchem słuchali słów ufności.

Lęki i obawy dnia powszedniego

Za naszych dni obaw i lęków tyleż samo. Może powiesz, że więcej? Nie będę się spierał. Zmienił się świat wokół nas, oplata nas wieloma nowymi zależnościami, wikła w nieznane kiedyś układy, uzależnia na inne sposoby. To wszystko prawda. I dlatego czujemy się zagubieni, doświadczeni przez los. Nie jesteśmy tez tak blisko natury, jak tamci ludzie. Żyzne pola nie budzą w nas ufnych skojarzeń z dostatkiem chleba. Cieniste lasy nie przywodzą na myśl zwierzyny i miodu. A jeziora i rzeki nie kojarzą się bogactwem ryb. Wszystko trzeba kupić. Pieniądz jest za pracę. A pracy nie ma. Pośrednicy pracy, pośrednicy towaru chcą mieć swój zysk, i to największy. Rolników coraz mniej, a i to właśnie oni należą do pokrzywdzonych najbardziej. Dlatego Jezusowe słowa o ptakach, o liliach wydają się nam dalekie nierzeczywiste, oderwane od naszej codzienności. I nasilają się nasze lęki i obawy. Ufności coraz mniej. Tym bardziej, że ci, którzy powinni pomagać w organizowaniu naszego świata, którym społeczeństwo powierzyło troskę o kraj, troszczą się głównie o siebie.

Jezusa ludzie słuchali z zapartym tchem. My Jego słów słuchamy z niedowierzeniem, a co najmniej z rezerwą. Jakby ufność i nadzieja wypaliły się w nas prawie do reszty. Dlatego dla nas pełne spokoju i ufności słowa Jezusa są wyzwaniem większym niż dla tamtych ludzi. Zdaję sobie sprawę z tego, że niejednego z nas słowa o nadziei mogą drażnić, irytować, gorszyć. Często, zwłaszcza w rekolekcyjnych naukach, podejmuję temat nadziei. Nieraz boję się, że ktoś ze słuchaczy głośno mnie zapyta: Księże! Wszystko pięknie, ale kiedy będzie lepiej? I choć nie usłyszałem tego pytania w kościele, to przecież w rozmowach, choćby na kolędzie, nieraz było stawiane. Czy mogłem wtedy tak bez mrugnięcia okiem powtórzyć słowa Jezusa o ptakach i liliach?

Odpowiedź chrześcijanina – Nadzieja

A jednak odpowiedzieć trzeba. Najpierw samemu sobie. Przeżywam przecież tę samą niepewność, nieobce mi są wszystkie lęki i obawy naszego świata. Zastanawiałem się nieraz, czym tak naprawdę jest nadzieja. Moja odpowiedź, wypływająca z doświadczeń wielu pokoleń chrześcijan jest taka: Nadzieja to mocne przeświadczenie, że Bóg dostrzeże każdy okruch dobra i każdy wbuduje w dzieło stworzenia. Tu biegnę myślą ku pierwszej stronie Biblii. Autor pieśni o Bogu-Stworzycielu w sześciu strofach powtarza sześć razy refren, za ostatnim razem wzmocniony: I widział Bóg, że to było dobre… było bardzo dobre (Rdz 1,31). Sądzę, że mamy mniejszy problem z wiarą w stwórcze dzieło Boga, niż z uznaniem, że stworzony świat jest bardzo dobry. A to jest w istocie problem naszej nadziei. Naszej ułomnej nadziei. Dzieło stworzenia trwa udoskonalone dziełem zbawienia. Składanie wszystkich jego elementów w jedną wielką, doskonałą całość przebiega na naszych oczach i z naszym udziałem. Mieć pewność, że ta doskonała całość zostanie zbudowana, doprowadzona do pełni dobra – to jest właśnie nasza nadzieja.

A jeśli tę pewność mamy, to przecież warto i trzeba dobro na codzień pomnażać, nie pytając o cenę, o zapłatę; nie szczędząc sił i kosztów. Im więcej dobra zaistnieje przez nasze ręce, tym mniej dokuczliwe będą wszystkie bolączki naszego świata. Im silniejsze będzie nasze przekonanie, że warto każdy następny dzień przeżyć dobrze, tym silniejsi będziemy w obliczu trudności, kłopotów, a nawet klęsk. Bo, jak mówi Jezus: Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o Jego Sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane.



Fundacja Veritas

Historia fundacji

Księgarnia Veritas

Przejdź do księgarni

Artykuły


Myśl tygodnia

JEŚĆ NIE OBMYTYMI RĘKAMI CZŁOWIEKA NIE PLAMI

Nie staraj się zbytnio o to, abyś był człowiekiem dobrze ułożonym. Gdy uchybisz w tym względzie, nie rób sobie zbytnich wyrzutów. Bo może się w Tobie wytworzyć przekonanie, że na tym polega istota twojego życia. A przecież chodzi o twoją intencję, o twoją bezinteresowność .

Nie staraj się zbytnio o to, abyś był człowiekiem dobrze ułożonym, bo może się zdarzyć, że osiągniesz sukces w tym względzie, i tak otoczenie twoje, jak i ty sam uznasz, że postępujesz poprawnie - a nawet nie zauważysz, że wnętrze twoje jest kłębowiskiem żmij.

* * *

z: Ks. Mieczysław Maliński, Wszystkie nasze dzienne sprawy, Veritas 1978, ilustr. A. Głuszyński