Gazeta Niedzielna

Pokornie iść za Nim
XXII Niedziela
Zwykła – ROK A

ks. Marian Łękawa SAC - Rektor PMK w Szkocji

Szwedzka pisarka Selma Lagerlöf w swoich „Legendach Chrystusowych” opisuje taką historię: Na poddaszu, w ubogiej izbie siedzi przy kołysce wdowa. Mąż zginął w wypadku. Siedzi przy swoim jedynym osieroconym dziecku. Kołysze maleństwo do snu i zastanawia się, jakie będzie miało życie. Patrząc w swojej zadumie w kominek, nagle widzi, że z płomieni wyłania się postać legendarnej wróżki, która podchodzi do niej i mówi:

– Widzisz, co pewien czas dane mi jest zjawiać się na ziemi. Osobie, której się pojawię mogę spełnić trzy życzenia. Tym razem przybyłam do ciebie. Możesz mi wyrazić swoje życzenia, a ja je na pewno spełnię. Zastanów się więc dobrze, bo to co powiesz spełni ci się naprawdę.

Matka wpatrzona w swoje maleństwo, z którym na pewno musiała wiązać swoją przyszłość, szczególnie teraz po śmierci męża, tak bardzo obolała, myśli przede wszystkim o dziecku. Więc mówi od razu:

– Moje pierwsze życzenie, aby mój syn nigdy w życiu nie musiał cierpieć.

– A drugie? – pyta wróżka.

– By nigdy nie cierpiał, naprawdę nigdy!

Wróżka przestrzega ją:

– Zastanów się o co prosisz. Masz jeszcze jedno życzenie.

Ale matka od razu mówi:

– Jeszcze raz cię błagam, by moje dziecko nigdy w życiu nie zaznało prawdziwego bólu, cierpienia.

– Stanie się tak jak ci obiecałam.

I wróżka znikła. Matka budzi natychmiast swoje dziecko, bo chce mu powiedzieć, jakie wspaniałe wybrała mu życie i przerażona spostrzega, że syn jej już nie żyje. Selma Lagerlöf w swym opowiadaniu po prostu zobrazowała prawdę, że każde ludzkie życie jest związane i to nierozłącznie z cierpieniem.

W dzisiejszej Ewangelii Piotr chciał tylko, aby Chrystus nie cierpiał: „Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie.” Przecież to jest taka normalna reakcja. Często takie są życzenia, które sobie nawzajem składamy, żeby nas nie dosięgło żadne utrapienie. Dlaczego więc taka ostra reakcja Jezusa, który mówi do Piotra słowa przerażające: „Zejdź Mi z oczu szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie.” Przecież takich słów nie powiedział ani do Judasza, ani do najbardziej zagorzałych swoich przeciwników, którzy robili wszystko, aby Go zabić. Ks. biskup Pietraszko tak tłumaczy tę ostrą reakcję na słowa Piotra: „Piotr dotknął tu jakby samej źrenicy Chrystusowej miłości, samego serca zbawczego planu Chrystusa. Miłość, która się w ten sposób właśnie miała wyrazić, że człowiek otrzyma dar drugiego życia, dar życia doskonałego, wiecznego, a Chrystus za to zapłaci. Będzie cierpiał i będzie zabity…

Zapowiedział nadto, że w każdym ludzkim życiu, życiu człowieka wierzącego, zjawisko to musi się w jakimś wymiarze, mniejszym lub większym, powtórzyć. Jeśli człowiek pójdzie ku nowemu życiu po śladach Chrystusa i będzie chciał dojść tam, dokąd idzie zmartwychwstały Chrystus, musi zapłacić cenę. Do Chrystusowego cierpienia i do Chrystusowej śmierci musi dodać coś własnego: „Niech weźmie swój krzyż i niech Mnie naśladuje.”

Piotr, który próbował Jezusa zatrzymać, jeszcze wtedy nie rozumiał, że po to właśnie przyszedł na tę naszą ziemię, aby dać człowiekowi możność zaprowadzenia go daleko dalej niż ludzka wyobraźnia jest w stanie zatęsknić i wymarzyć. To jest ten cel przeznaczony dla człowieka, ale droga, która prowadzi do tego celu, nie jest łatwa. Dlatego trzeba Jezusowi zawierzyć, zaufać i podać Mu rękę. Zgodzić się iść za Nim. Choćby miało być ciężko aż do nie do wytrzymania – tak jak w dzisiejszym I Czytaniu skarży się prorok Jeremiasz. Ale będę szedł, bo wierzę mojemu Bogu i mojemu Zbawicielowi, który mówi do mnie: Jeżeli chcesz iść za Mną, musisz każdego dnia wziąć swój krzyż i iść Moimi śladami.

To zaproszenie jest całą moją szansą. A usłyszałem je ponowione słowami zastępcy Chrystusa na ziemi: Przestań się lękać!



Fundacja Veritas

Historia fundacji

Księgarnia Veritas

Przejdź do księgarni

Artykuły


Myśl tygodnia

ZNALAZŁA GO

To było takie proste, gdy przychodziłeś podrapany, posiniaczony, rozżalony, rozbeczany, wgramolić się jej na kolana i wtulić głowę, i słuchać, jak jej serce bije. Serce, które na pewno kocha. Płacz przechodził w pochlipywanie. Odpływała gorycz. Było ci dobrze, tak dobrze, że aż zasypiałeś.

Potem przyszedł okres, gdy denerwowała cię jej dobroć. Nie mogłeś znosić jej milczenia i smutnego spojrzenia, gdy coś złego zrobiłeś. Niechby zrobiła awanturę, niechby krzyczała, a nawet zbiła.

Potem poszedłeś w świat. Z wielkimi planami i nadziejami, pełen wiary w ludzi. A teraz wracasz. Tak jak wtedy:rozżalony. Do niej. W pokoju jest cicho, czyściutko jak dawniej, matka pomiędzy starymi meblami krząta się ucieszona, żeś przyszedł. ,,Może się herbaty napijesz?". Napijesz się, bo to ci da okazję do zatrzymania się tu dłużej. Ona nie wie i nigdy nie bedzie wiedzieć, jak ci tego powrotu było trzeba. Może później podejdzie i pocałuje twoja głowę, nie wiedząc jak bardzo na to czekałeś. Czujesz, jak odpływa twoja złość, nienawiść, rozgoryczenie, jak bierzesz w siebie światło, jej dobroć.

Przez te lata, które minęły, spiętrzyło się w tobie zło, stwardniałość, skrzepłeś w egoiźmie, stykając się z surowym światem.

Teraz w czasie nabożeństw majowych przychodzisz do Niej przez modlitwy, pieśni - obcujesz z Nią. Czujesz, jak odpływa od ciebie zło, jak bierzesz w siebie światło - Jej dobroć.

z: Ks. Mieczysław Maliński, Wszystkie nasze dzienne sprawy, Veritas 1978, ilustr. A. Głuszyński