Gazeta Niedzielna

Dzisiejsze święto jest naszym wyznaniem wiary w przedziwną obecność Pana pod postaciami chleba i wina. Niech starczy tych słów. Samą procesją powiemy więcej.

Pierwszy ołtarz –ofiara

Melchizedek – powiada starożytny autor – wyniósł chleb i wino. Na ofiarę. Nietypowa to ofiara, jak na tamte czasy. I na dzisiejsze. Zbyt prosta i zwykła. I niezbyt cenna. Po te same ofiarne znaki i dary sięgnął Jezus. Nadał im nie tylko nowe znaczenie, ale nową rzeczywistość w nich zamknął. Samego siebie w nich zamknął I swoją ofiarę. A była to ofiara złożona z życia. Czy można ofiarować więcej? I czy w ogóle jakakolwiek ofiara składana Bogu może mieć znaczenie wobec ofiary życia Bożego Syna?

To moje Ciało… To kielich Krwi, która będzie wylana na odpuszczenie grzechów… ofiara Jezusa jest ofiarą za moje i za twoje grzechy. Tak wielkiej ceny trzeba było. I cenę tej ofiary czcimy dziś znowu. Do ofiary Bożego Syna przyłączymy się z całą pokorą i świadomością swej grzeszności i małości. A wtedy wszystko, co zamieniamy w chleb, Jezus przemienia w czysty i doskonały dar składany swojemu i naszemu Ojcu. Nie tylko praca rolnika i piekarza, ale każdy wysiłek i każdy ludzki trud koniec końców staje się cząstką chleba, który potem wszyscy dzielą między siebie.

Oby każdy z nas jak najwięcej dobra w chlebie przynoszonym do ołtarza potrafił zamknąć. Bo składamy naszą ofiarę dobremu i wszechmogącemu Bogu przez ręce miłosiernego Zbawiciela.

Drugi ołtarz – pokarm duszy

I rozmnożył Jezus chleb… Można pościć, można mówi o pierwszeństwie wartości duchowych. Można. Ale koniec końców bez chleba obejść się nie można. Każdy o tym wie. Wie Bóg, wiedział Jezus. Chleb jest zatem znakiem potrzeby i konieczności. Także tęsknoty – gdy jest się głodnym i gdzieś na obczyźnie przychodzi człowiekowi jeść chleb, który smakuje całkiem inaczej niż ten w rodzinnym domu. I jeszcze coś: najlepiej smakuje chleb dzielony z innymi, nie ten jedzony w pojedynkę. Z tych wszystkich powodów (nie wspominając o dobroci i wrażliwości Jezusa) Zbawiciel dokonał cudu nakarmienia tych, którzy poszli za nim nie po to by szukać chleba…

W dzień Ostatniej Wieczerzy Jezus sięgnął po chleb w sposób znaczący i przedziwny. To jest Ciało moje – powiedział. Teraz uczniowie nie mieli kiedy nad tym wszystkim się zastanowić. Wypadki potoczyły się błyskawicznie: koniec wieczerzy, spacer do ogrodu oliwnego, pojmanie Jezusa. Nazajutrz dramat ukrzyżowania… Wtedy na pewno zrozumieli to jedno: To jest Ciało moje, za was wydane. Czas refleksji, zrozumienia i wiary przyszedł po Jego zmartwychwstaniu. Dlatego zbierali się na łamaniu chleba – jak to notuje kronikarz tamtych czasów (Dz 2, 42).

I czynimy to do dziś. I karmimy tym Chlebem nie nasze ciała, ale nasze dusze. Bo i ci ludzie, których tam, wtedy nakarmił, nie szli za nim, by dostać jeść, lecz by dusze i serca Bożą prawdą nasycić.

Trzeci ołtarz – zadatek życia wiecznego

Poznali Go przy łamaniu chleba… My Go dziś też poznajemy przy łamaniu chleba. I wraca myśl o Jego zwycięstwie, o zmartwychwstaniu. Czujemy się, jakbyśmy z Nim szli do Emaus. Spożywając ten Chleb, zanurzamy się w misterium Jezusowej śmierci i chwały. Spożywając Chleb Eucharystyczny, wznosimy się niejako ponad czas i przestrzeń.

Z jednej strony śmierć Pańską głosimy, przenosząc się na kalwaryjskie wzgórze tamtego dnia, gdy On konał na krzyżu, gdy spełniała się Jego ofiara. Z drugiej strony – wzywamy przychodzącego do nas Pana. Zmartwychwstałego i zwycięskiego. Wiemy, że przyjdzie w chwale. Kiedy? Nikt nie zna tej chwili. Jak? Nie potrafimy sobie tego wyobrazić.

Póki co wystarcza nam, i to w pełni, Jego przyjście w tajemnicy Chleba i Kielicha. Jak więc nie tęsknić każdego dnia za chwilą Komunii świętej? Bo właśnie przy łamaniu chleba najłatwiej dostrzec i zauważyć Pana obecnego w naszej drodze przez życie.

Czwarty ołtarz – znak jedności

Aby byli jedno… – tak modli się Jezus. „Jak ten chleb co złączył złote ziarna, tak niech miłość łączy nas ofiarna…” – śpiewamy w pieśni. Dobrze przynieść cząstkę chleba i złożyć na ołtarzu, by Jezus powiedział: To jest Ciało moje. Wszystko, co nas łączy, Jezus bierze w swoje dłonie, oczyszcza, uświęca, błogosławi. W Jezusowej ofierze spełnia się wtedy i nasza ofiara. To, co nasze jest maleńkie i niedoskonałe. Włączone w ofiarę Jezusa staje się cząstką ofiary czystej i świętej.

A potem wraca do nas jako Komunia, czyli zjednoczenie z Bogiem. Bo On nie potrzebuje niczego z naszej ręki. Dlatego cokolwiek Bogu w zjednoczeniu z Jezusem ofiarujemy, wróci do nas. Pomnożone i uświęcone. Przyjmujemy z rąk kapłana ten Chleb – Komunię Ciała Pańskiego. I ten chleb nas łączy i jednoczy. Wiele wciąż do zrobienia, by zjednoczył nas do reszty. Jeszcze nie całkiem nasze serca dojrzały, ale przecie ku jedności nas wszystkich w Chrystusie tęsknimy. Chleb Komunii świętej podtrzymuje tę tęsknotę i dodaje nam sił.

Dobrze to wszystko, Panie, wymyśliłeś. Nie mogę Cię pojąć. Nie rozumiem Twojego daru. Ale z tyloma pokoleniami chrześcijan spełniam to, o czym rzekłeś: Czyńcie to na moją pamiątkę. I z tego jest moja siła.



Fundacja Veritas

Historia fundacji

Księgarnia Veritas

Przejdź do księgarni

Artykuły


Myśl tygodnia

ZNALAZŁA GO

To było takie proste, gdy przychodziłeś podrapany, posiniaczony, rozżalony, rozbeczany, wgramolić się jej na kolana i wtulić głowę, i słuchać, jak jej serce bije. Serce, które na pewno kocha. Płacz przechodził w pochlipywanie. Odpływała gorycz. Było ci dobrze, tak dobrze, że aż zasypiałeś.

Potem przyszedł okres, gdy denerwowała cię jej dobroć. Nie mogłeś znosić jej milczenia i smutnego spojrzenia, gdy coś złego zrobiłeś. Niechby zrobiła awanturę, niechby krzyczała, a nawet zbiła.

Potem poszedłeś w świat. Z wielkimi planami i nadziejami, pełen wiary w ludzi. A teraz wracasz. Tak jak wtedy:rozżalony. Do niej. W pokoju jest cicho, czyściutko jak dawniej, matka pomiędzy starymi meblami krząta się ucieszona, żeś przyszedł. ,,Może się herbaty napijesz?". Napijesz się, bo to ci da okazję do zatrzymania się tu dłużej. Ona nie wie i nigdy nie bedzie wiedzieć, jak ci tego powrotu było trzeba. Może później podejdzie i pocałuje twoja głowę, nie wiedząc jak bardzo na to czekałeś. Czujesz, jak odpływa twoja złość, nienawiść, rozgoryczenie, jak bierzesz w siebie światło, jej dobroć.

Przez te lata, które minęły, spiętrzyło się w tobie zło, stwardniałość, skrzepłeś w egoiźmie, stykając się z surowym światem.

Teraz w czasie nabożeństw majowych przychodzisz do Niej przez modlitwy, pieśni - obcujesz z Nią. Czujesz, jak odpływa od ciebie zło, jak bierzesz w siebie światło - Jej dobroć.

z: Ks. Mieczysław Maliński, Wszystkie nasze dzienne sprawy, Veritas 1978, ilustr. A. Głuszyński