Gazeta Niedzielna

Zakonna siostra, głodna i zmęczona, dotarła w końcu do obozu dla uciekinierów w północnym Sudanie, w którym schronienie znajdowali przejściowo uciekinierzy z Etiopii. Przy ognisku stał na straży szczupły, blady, młody żołnierz. Jego zadaniem było pilnowanie bramy. Kiedy władze obozu sprawdzały dokumenty zakonnicy – ona usiadła na skraju drogi, aby trochę odpocząć. Młody żołnierz zamknął bramę i podszedł do niej. Ze swojej torby wyjął chleb i podał jej. A ona odłamała kawałek i resztę mu oddała.

Kiedy tak siedziała, ciesząc się tym gestem przełamywania chleba, wyjęła ze swojej kieszeni brewiarz. Żołnierz znowu podszedł do niej. Usiadł obok i rozłożył przed sobą kilka kartek z Koranu. Nie rozumiał ani słowa po angielsku, a zakonnica nie rozumiała ani słowa w jego ojczystym dialekcie. Ale – jak później opowiadała – łamanie chleba, a potem wspólna modlitwa – to było jak kawałek drogi przebytej razem, jak wędrowanie do centrum życia …

Co to znaczy dla człowieka centrum życia? Jak je opisać? Jak je przybliżyć i do siebie i do tych, z którymi idę?

Tym centrum jest po prostu Jezus obecny w swoim Słowie i w Eucharystii.

Minionej niedzieli doświadczenie proroka Eliasza było zapowiedzią prawdziwego pokarmu, który da Bóg. Rozumiem proroka, który przeżywał lęk. Wiem dlaczego zamknął się w sobie. Przez swoją zbytnią aktywność żył w obawie i bał się, aby znowu nie przeżywać kolejnej porażki. Ale z tego stanu Pan Bóg wyprowadza go stopniowo. Najpierw kładzie u jego wezgłowia pokarm, bowiem Eliasz ma jeszcze przed sobą długą drogę. W Biblii wyrażenie „czterdzieści dni i czterdzieści nocy” ma bardzo głębokie znaczenie. Między innymi jest nią cierpliwość, w którą trzeba się uzbroić, żeby iść przez pustynię. Potrzeba powrotu do źródła. Ujście rzeki ma wygląd często błotnisty. Jest niekształtnym rozlewiskiem. Dlatego, chcąc poznać smak prawdziwej wody – trzeba iść do miejsca, skąd ta rzeka wypływa. Niecierpliwy człowiek uzna to za stratę czasu. A tymczasem Boże Światło przychodzi jak oświetlenie neonowej lampy. Takiego porównania używa ks. Ludwik Evely pisząc, że „jest pewna przerwa między chwilą przekręcenia kontaktu a momentem, gdy światło zabłyśnie. Jeżeli się niecierpliwimy, jeżeli nie znosimy tego, aby trwać wiernie w ciemności, jak długo trzeba, jeżeli odwracamy się na pięcie ze złością mówiąc: ‘Nic tu nie da się zrobić’ – Bóg nie będzie mógł nas oświecić. Nie trzeba zamykać kontaktu, ani się podniecać. Ale pozostać bardzo spokojnie w skupieniu. A wtedy za jakiś czas w rurce coś zadrgnie. Dojrzycie parę błysków. I nagle pojawi się światło.”

O takim doświadczeniu pisał kardynał Newman: „Przychodzimy jak Jakub w nocy i składamy głowę na kamieniu, jak na poduszce. A gdy wstajemy i w myśli przechodzimy to, co się działo, przypominamy sobie, że widzieliśmy aniołów i Boga, który się objawił przez nich i wołamy: Pan tu był, a ja o tym nie wiedziałem”.

Pan Bóg zawsze jest gotów poprowadzić człowieka z wielką troską drogą, która wiedzie przez pustynię. Na niej bywają i wichury, i trzęsienia – również związane z koniecznym odejściem od wielorakich przywiązań, z którymi trudno jest rozstać się. I to nie chodzi tylko o materialny ekwipunek, chodzi przede wszystkim o moje przekonanie, o moją rację. Jak często w przegranej sytuacji osamotniony człowiek łudzi samego siebie powtarzaniem: „Jeszcze się okaże, kto miał rację!” A przecież dopiero przejście przez pustynne oczyszczenie daje człowiekowi doświadczyć łagodnego szeptu kochającej i leczącej Bożej obecności.

Droga Eliasza przez pustynię jest tu wspaniałym przykładem. On zgodził się, aby poprowadziła go Boża Mądrość, o której mówi dziś I Czytanie. To Ona jest kluczem do rozumienia Bożych i ludzkich dróg. To Ona przygotowała Bożą biesiadę z potraw, które mają zdolność leczenia z „głupoty” i wprowadzania na „drogę rozwagi”. Czy z tego zaproszenia skorzystają ci, którzy sami siebie uważają za mądrych? Bo zaproszenie skierowane jest do wszystkich. Mądrość bowiem „wysłała służące, aby wołały z wyżynnych miejsc miasta: „Prostaczek niech do mnie tu przyjdzie”. Do tego, komu brak mądrości, mówiła: „Chodźcie, nasyćcie się moim chlebem, pijcie wino, które zmieszałam. Odrzućcie głupotę i żyjcie, chodźcie drogą rozwagi”.

Jest to kolejna zapowiedź Eucharystii – przygotowanie do objawienia się Jezusa Chrystusa. Bowiem Syn Boży jest wcieloną Mądrością. Jest wcielonym Słowem Bożym. W Nim odwieczna Mądrość i Słowo Boże stało się Ciałem, aby być dla nas Chlebem życia.

Ja wiem, że wszystkie moje obawy, wszystkie moje pytania, cała moja niewrażliwość pochodzi z mojego nieprawdziwego obrazu Boga, którego, mimo to, wciąż trzymam się uparcie. Stąd biorą się moje rozczarowania.

Więc o jedno proszę i o to błagam, abyś uwolnił mnie Panie od tych nieprawdziwych moich wyobrażeń.

Panie Jezu Chryste, który jesteś Słowem i który objawiasz się nieustannie – dokończ rozpoczęte we mnie swoje dzieło.

ks. Marian Łękawa SAC – Rektor PMK w Szkocji



Fundacja Veritas

Historia fundacji

Księgarnia Veritas

Przejdź do księgarni

Artykuły


Myśl tygodnia

,,JAK SIEBIE SAMEGO"

Bądź dobry dla siebie. Nie chciej w sobie zmienić od razu wszystkiego. Nie spodziewaj się natychmiastowych wyników swoich postanowień. Nie denerwuj się niepowodzeniami. Nie histeryzuj, gdy popełnisz głupstwo, nie karz siebie zbyt surowo, nie narzucaj się sobie. Umiej przeczekać okresy, gdy cię głowa boli, gdy ci jest smutno, gdy ci się nic nie chce robić, gdy ci życie brzydnie. Wykorzystuj okresy swoich dobrych nastrojów, rozstawiaj umiejętnie bodźce, wyznaczaj sobie nagrody. Bądź cierpliwym wychowawcą samego siebie, tak jak starasz się nim być dla innych.

W przeciwnym razie zamkniesz sparawę stwierdzeniem, że jesteś dobry, albo stwierdzeniem równie jałowym - że jesteś zły.

z: Ks. Mieczysław Maliński, Wszystkie nasze dzienne sprawy, Veritas 1978, ilustr. A. Głuszyński