W dzisiejszym Słowie Bożym znowu obecna jest ludzka prośba. Ale ta prośba jest już zupełnie inna niż u synów Zebedeusza w minionej niedzieli. Wypowiada ją ślepy Bartymeusz, a Tymeusza, żebrak z gościńca w pobliżu miasta Jerycha. Woła, właściwie krzyczy: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!”
I Ewangelia zaznacza, że „wielu nastawało na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: Synu Dawida, ulituj się nade mną!” Dlaczego ci, którzy szli z Jezusem uciszali ślepca? Pan Jezus zmierzał ku Jerozolimie, gdzie groźby przeciwko Niemu były już bardzo niepokojące. I tego nie mogli pojąć jego uczniowie – po co więc tam iść. Ogarniał ich strach. Nie zrozumieli ani Chrystusowych słów kiedy mówił, że Syn Człowieczy właśnie w Jerozolimie będzie musiał wiele wycierpieć i nie rozumieli też Jego nauczania z ostatnich dni. Najpierw w sprawie małżeństwa usłyszeli zdecydowaną odpowiedź: „Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela”. Potem w rozmowie z bogatym młodzieńcem wyjaśniał co trzeba czynić, aby się zbawić. I wreszcie kiedy sprzeczali się między sobą o najważniejsze funkcje w Bożym królestwie powiedział im: „Kto chce być pierwszym, niech stanie się ostatnim