Gazeta Niedzielna

święty Cyryl Jerozolimski

biskup i doktor Kościoła

Urodził się ok. 315 r. w Jerozolimie. Pochodził z rodziny chrześcijańskiej, bardzo przywiązanej do wiary świętej. Od młodości zaprawiał się w ascezie chrześcijańskiej. Z rąk biskupa Jerozolimy, św. Makarego, przyjął święcenia diakonatu, a z rąk jego następcy, św. Maksyma w 344 r. otrzymał święcenia kapłańskie.

Został biskupem. Odznaczał się wielką gorliwością w swej posłudze pasterskiej. Trzykrotnie był zsyłany na wieloletnie wygnanie z powodu zdecydowanej postawy wobec arian. W 381 r. brał udział w Soborze Konstantynopolitańskim I. Zmarł w wieku 71 lat. W swojej spuściźnie literackiej zostawił dwie serie katechez: dla katechumenów i dla ochrzczonych. Jest to najprawdopodobniej pierwszy systematyczny wykład nauki katolickiej i jeden z pierwszych traktatów o Najświętszym Sakramencie. Dzieje Chrystusa Pana przedstawia jako dzieje zbawienia rodzaju ludzkiego. Tak też pojmuje historię biblijną. Od nawróconych żąda odmiany życia. Do najcenniejszych katechez zalicza się pięć katechez „mistagogicznych”, w których autor wykłada naukę Kościoła: o chrzcie świętym, bierzmowaniu i Eucharystii. Przy Najświętszym Sakramencie wyraża głęboką wiarę w realną obecność Pana Jezusa, a Komunię świętą nazywa „wcieleniem z Chrystusem”. Leon XIII ogłosił go w 1882 r. doktorem Kościoła.

na podstawie: www.brewiarz.pl



Fundacja Veritas

Historia fundacji

Księgarnia Veritas

Przejdź do księgarni

Artykuły


Myśl tygodnia

ZNALAZŁA GO

To było takie proste, gdy przychodziłeś podrapany, posiniaczony, rozżalony, rozbeczany, wgramolić się jej na kolana i wtulić głowę, i słuchać, jak jej serce bije. Serce, które na pewno kocha. Płacz przechodził w pochlipywanie. Odpływała gorycz. Było ci dobrze, tak dobrze, że aż zasypiałeś.

Potem przyszedł okres, gdy denerwowała cię jej dobroć. Nie mogłeś znosić jej milczenia i smutnego spojrzenia, gdy coś złego zrobiłeś. Niechby zrobiła awanturę, niechby krzyczała, a nawet zbiła.

Potem poszedłeś w świat. Z wielkimi planami i nadziejami, pełen wiary w ludzi. A teraz wracasz. Tak jak wtedy: rozżalony. Do niej. W pokoju jest cicho, czyściutko jak dawniej, matka pomiędzy starymi meblami krząta się ucieszona, żeś przyszedł. ,,Może się herbaty napijesz?". Napijesz się, bo to ci da okazję do zatrzymania się tu dłużej. Ona nie wie i nigdy nie bedzie wiedzieć, jak ci tego powrotu było trzeba. Może później podejdzie i pocałuje twoja głowę, nie wiedząc jak bardzo na to czekałeś. Czujesz, jak odpływa twoja złość, nienawiść, rozgoryczenie, jak bierzesz w siebie światło, jej dobroć.

Przez te lata, które minęły, spiętrzyło się w tobie zło, stwardniałeś, skrzepłeś w egoiźmie, stykając się z surowym światem.

Teraz w czasie nabożeństw majowych przychodzisz do Niej przez modlitwy, pieśni - obcujesz z Nią. Czujesz, jak odpływa od ciebie zło, jak bierzesz w siebie światło - Jej dobroć.

z: Ks. Mieczysław Maliński, Wszystkie nasze dzienne sprawy, Veritas 1978, ilustr. A. Głuszyński