Gazeta Niedzielna

Dziś Boże Słowo przedstawia kolejne spotkanie człowieka z Bogiem. Odbywa się ono w scenerii żałobnego konduktu. Wdowa odprowadza na cmentarz  swojego jedynego syna. Spotkanie Jezusa z żałobnikami następuje w bramie miasta Nain. Wdowa nie woła do Jezusa, jak wołali trędowaci czy ślepi. Ona idzie i milczy.

Bywa tak w życiu, że tam gdzie kończą się słowa może być milczenie albo płacz, bo człowiek stoi przed potężną ścianą tajemnicy życia i śmierci, przechodzenia z tego świata widzialnego “okiem i szkiełkiem” w świat, o którym w ogóle nie ma wyobrażenia. I ta bezradność i niemoc może być także modlitwą, taką milcząca, niewypowiedzianą. To, co przeżywało obolałe serce matki w sytuacji, kiedy śmierć zabrała jej jedynego syna – tylko Jezus wiedział naprawdę. A skoro wskrzesił umarłego – to znaczy, że nawet niewypowiedziana prośba może się ziścić.  Pan Jezus, który jest Panem życia i śmierci, z wielką łatwością nie tylko uzdrawia z różnych niemocy, ale również z wielką łatwością wskrzesza. Tak było z córką Jaira, z Łazarzem. I z taką misją wysyła swoich uczniów: “Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych”. Hans Urs von Balthasar widzi w tych cudach przede wszytkim podstawowy fakt, jakim jest wskrzeszenie i uwolnienie człowieka od duchowej śmierci grzechu. Zanim uzdrowił paralityka najpierw odpuszcza mu grzechy.  “Cóż jest łatwiej – zauważa Pan Jezus – powiedzieć do paralityka: Opuszczają ci się twoje grzechy, czy też powiedzieć: Wstań, weź swoje łoże i chodź?”

W płaczącej matce nad zmarłym synem z miasteczka Nain można odnaleźć  obraz Kościoła. Bo Kościół jest naprawdę w pełni tego słowa znaczeniu – matką, bo rodzi nas przez sakrament chrztu do Bożego życia i kiedy to Boże życie jest w niebezpieczeństwie, bo się zagubiło w grzechach – płacze nad swoim dzieckiem. Bo grzech jest śmiertelną chorobą duszy. Człowiek potrafi się do tego stopnia duchowo zagubić, że nawet nie zdaje sobie już sprawy z tego w jakim znalazł się nieszczęściu. Dlatego ojciec Jacek Salij pisze, że  “tylko matka Kościół i jej żyjące dzieci płaczą nad jego śmiercią. I dlatego byłoby nieszczęściem nad nieszczęściami, gdyby Kościół nie płakał z powodu duchowej śmierci swoich dzieci.”

W tym porównaniu Kościoła do opłakującej matki widać zasadniczą różnicę. Mianowicie, że ona nie spodziewała się tak wielkiego szczęścia, iż jej syn powróci ze świata zmarłych. A Matka Kościół wie, że Chrystus, Jej Oblubieniec, Głowa tego mistycznego Ciała, ma moc wskrzesania umarłych i to nie tylko ze śmierci ciała, ale przede wszystkim ze śmierci wiecznej. Dlatego odzyskiwanie i ratowanie nawet tych najbardziej zagubionych grzeszników wciąż się dokonuje.

Żeby jeszcze bardziej zrozumieć to porównanie warto przytoczyć św. Augustyna, który rozwiewa chciażby taką wątpliwość: Kościół ma ogromną liczbę dzieci, a matka z miasteczka Nain miała tylko jedynego syna. Czy więc można widzieć w owej wdowie obraz Kościoła? Św. Augustyn odpowiada, że jak najbardziej, bo chociaż Kościół ma miliony dzieci, to każde dziecko jest dla Kościoła kimś jedynym. Nad śmiercią każdego dziecka Kościół płacze, jakby to było dziecko jedyne – i całą duszą pragnie jego wskrzeszenia.

Nie można też nie wspomnieć o jeszcze jednym porównaniu owej obolałej matki, która spotyka Pana Jezusa przy miejskiej bramie, gdzie wynoszono na marach jedynego jej syna – to Stabat Mater Dolorosa. Wczoraj przeżywaliśmy uroczystość Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny. Ona, Boża i zarazem  Boleściwa Matka “stała obok krzyża ledwie żywa, gdy na krzyżu wisiał Syn”. W Bożych wydarzeniach nie ma czasu, który minął i czasu, który jest – więc Ona wciąż stoj za murami miasta Jeruzalem u stop krzyża, na którym wciąż dokonuje się proces zbawiania każdego człowieka powołanego przez Boga samego do życia – pełnego życia. Ona, Boża i zarazem Boleściwa Matka z Bożego postanowienia jest pośredniczką wszelkich łask. I Ona je rozdziela nie wnikając, czy ktoś jest wart, czy też nie. Nie segreguje według światowych miar, jak żadna dobra matka nie segreguje dzieci na mądre i na głupie. Ona ma tylko jedno kryterium – własne. To kryterium otrzymała od swojego Syna w testamencie. Jej matkowanie polega na ustawicznym ofiarowywaniu siebie, aby cel, który Jej Boży Syn zakreślił swoim cierpieniem – realizował się. Ona wie, że aby ludzkie serce poczuło świat Ewangelii, musi nastąpić przemiana, tak jak ziemia każdego roku jest przeorywana na nowe skiby, aby móc wydać owoc. Stoję więc pod krzyżem obok ucznia, którego umiłował Jezus i wraz z Maryją nucę żałosne strofy:

“…Czemu przyjąłeś cierniową koronę?
Ty co uzdrawiałeś chorych a umarłym przywracałeś życie?
… wielbię Twe miłosierdzie i męstwo, włócznię, rany, trzcinę, gwoździe
Tyś mą nadzieją i obroną.
Twa śmierć stała się życiem dla całego świata.”



Fundacja Veritas

Historia fundacji

Księgarnia Veritas

Przejdź do księgarni

Artykuły


Myśl tygodnia

JEŚĆ NIE OBMYTYMI RĘKAMI CZŁOWIEKA NIE PLAMI

Nie staraj się zbytnio o to, abyś był człowiekiem dobrze ułożonym. Gdy uchybisz w tym względzie, nie rób sobie zbytnich wyrzutów. Bo może się w Tobie wytworzyć przekonanie, że na tym polega istota twojego życia. A przecież chodzi o twoją intencję, o twoją bezinteresowność .

Nie staraj się zbytnio o to, abyś był człowiekiem dobrze ułożonym, bo może się zdarzyć, że osiągniesz sukces w tym względzie, i tak otoczenie twoje, jak i ty sam uznasz, że postępujesz poprawnie - a nawet nie zauważysz, że wnętrze twoje jest kłębowiskiem żmij.

* * *

z: Ks. Mieczysław Maliński, Wszystkie nasze dzienne sprawy, Veritas 1978, ilustr. A. Głuszyński