Gazeta Niedzielna

święty Augustyn z Hippony

biskup i doktor Kościoła

Augustyn urodził się w 354 r. w Tagaście jako syn Patrycjusza i Moniki. Ojciec i matka różnili się, co do wiary i przekonań odnośnie spraw decydujących o losach człowieka, przez co Augustyn przez wiele lat pozostawał rozdarty między ich wpływem. Mimo troskliwego wychowania przez matkę, w młodości prowadził grzeszne życie.

Związał się z kobietą, która urodziła mu syna Adeodata. Konkubinat trwał 15 lat. Kształcił się w Tagaście, Madusze i Kartaginie. Był bardzo zdolny. Kolegom imponował wspaniałą pamięcią. Pracował jako nauczyciel retoryki w Kartaginie, Rzymie i Mediolanie. Przez pewien okres był związany ze środowiskiem manichejczyków. Pod wpływem lektury klasyków rzymskich wpadł w sceptycyzm racjonalistyczny. Zaczął szukać prawdy. Słuchał kazań św. Ambrożego, dzięki którym podjął lekturę Pisma Świętego. W roku 386 doznał duchowego wstrząsu, który spowodował nawrócenie. W 387 r. przyjął wraz z synem chrzest. Powrócił do Afryki. Podczas podróży, zmarła mu matka – św. Monika, a potem syn. W Afryce sprzedał swój skromny majątek i w Tagaście założył klasztor, w którym przebywał do 391 r. Tam otrzymał święcenia kapłańskie. W pięć lat później został biskupem Hippony. Dał się poznać jako gorliwy i mądry pasterz. Zajął zdecydowaną postawę wobec błędów manicheizmu, donatyzmu i pelagianizmu. Jego nauka filozoficzna i teologiczna ogarnęła cały Kościół Zachodni. Wywarł ogromny wpływ na duchowość chrześcijaństwa. Wiele pisał. Pozostało po nim kilkadziesiąt tomów jego pism. Najbardziej znane są „Wyznania”. Umarł w 430 r. Jest jednym z czterech wielkich doktorów Kościoła Zachodniego.

na podstawie: www.brewiarz.pl



Fundacja Veritas

Historia fundacji

Księgarnia Veritas

Przejdź do księgarni

Artykuły


Myśl tygodnia

ZNALAZŁA GO

To było takie proste, gdy przychodziłeś podrapany, posiniaczony, rozżalony, rozbeczany, wgramolić się jej na kolana i wtulić głowę, i słuchać, jak jej serce bije. Serce, które na pewno kocha. Płacz przechodził w pochlipywanie. Odpływała gorycz. Było ci dobrze, tak dobrze, że aż zasypiałeś.

Potem przyszedł okres, gdy denerwowała cię jej dobroć. Nie mogłeś znosić jej milczenia i smutnego spojrzenia, gdy coś złego zrobiłeś. Niechby zrobiła awanturę, niechby krzyczała, a nawet zbiła.

Potem poszedłeś w świat. Z wielkimi planami i nadziejami, pełen wiary w ludzi. A teraz wracasz. Tak jak wtedy: rozżalony. Do niej. W pokoju jest cicho, czyściutko jak dawniej, matka pomiędzy starymi meblami krząta się ucieszona, żeś przyszedł. ,,Może się herbaty napijesz?". Napijesz się, bo to ci da okazję do zatrzymania się tu dłużej. Ona nie wie i nigdy nie będzie wiedzieć, jak ci tego powrotu było trzeba. Może później podejdzie i pocałuje twoją głowę, nie wiedząc jak bardzo na to czekałeś. Czujesz, jak odpływa twoja złość, nienawiść, rozgoryczenie, jak bierzesz w siebie światło, jej dobroć.

Przez te lata, które minęły, spiętrzyło się w tobie zło, stwardniałeś, skrzepłeś w egoizmie, stykając się z surowym światem.

Teraz w czasie nabożeństw majowych przychodzisz do Niej przez modlitwy, pieśni - obcujesz z Nią. Czujesz, jak odpływa od ciebie zło, jak bierzesz w siebie światło - Jej dobroć.

z: Ks. Mieczysław Maliński, Wszystkie nasze dzienne sprawy, Veritas 1978, ilustr. A. Głuszyński