Gazeta Niedzielna

Święty Wojciech

biskup i męczennik, główny patron Polski

Wojciech urodził się ok. 956 roku w możnej rodzinie Sławnikowiców w Lubicach (Czechy). Kształcił się w Magdeburgu pod opieką tamtejszego arcybiskupa Adalberta. Ku jego czci Wojciech przyjął imię Adalbert, pod którym jest znany i czczony w Europie. Mając 27 lat został biskupem Pragi.

Po pięciu latach pracy duszpasterskiej, widząc brak jej skuteczności, św. Wojciech udaje się do Rzymu, aby papież zwolnił go z pełnionych obowiązków. Za radą św. Nila przyjmuje habit benedyktyński. Po paru latach Czesi zażądali jednak, aby Wojciech powrócił na stolicę biskupią. Przychylając się do życzenia papieża, Wojciech powraca do Pragi. Jednak stosunki wewnętrzne w kraju nie poprawiły się i biskup znalazł się pośrodku rywalizujących ze sobą rodów. Przez wrogie stronnictwo został przymuszony do opuszczenia kraju. Wkrótce potem spaliło doszczętnie rodzinny gród Lubice oraz wymordowało czterech braci Wojciecha wraz z ich rodzinami. Biskup Wojciech udał się do Italii, gdzie spotkał się z Ottonem III, który zachęcał go do działalności misyjnej. Wojciech podjął tę myśl. Jesienią 996 r. wybrał się do Polski. Król Bolesław Chrobry przyjął go życzliwie. Proponował mu funkcję pośrednika w polskich misjach dyplomatycznych. Wojciech wyraził jednak chęć pracy wśród pogan, z ręki których zginął tragicznie jako męczennik 23 kwietnia 997 r. Chrobry wykupił jego ciało i z honorami pochował je w Gnieźnie. W dwa lata później papież Sylwester II wpisał go do kanonu świętych. Jego kult ogarnął Węgry, Czechy oraz inne kraje Europy. Św. Wojciech jest jednym z trzech głównych patronów Polski.

Ku czci św. Wojciecha zostały zrobione słynne drzwi gnieźnieńskie, na których w 18 obrazach-płaskorzeźbach, wykonanych w brązie są przedstawione sceny z życia św. Wojciecha. Drzwi gnieźnieńskie pochodzą z XII wieku.

na podstawie: www.brewiarz.katolik.pl



Fundacja Veritas

Historia fundacji

Księgarnia Veritas

Przejdź do księgarni

Artykuły


Myśl tygodnia

ZNALAZŁA GO

To było takie proste, gdy przychodziłeś podrapany, posiniaczony, rozżalony, rozbeczany, wgramolić się jej na kolana i wtulić głowę, i słuchać, jak jej serce bije. Serce, które na pewno kocha. Płacz przechodził w pochlipywanie. Odpływała gorycz. Było ci dobrze, tak dobrze, że aż zasypiałeś.

Potem przyszedł okres, gdy denerwowała cię jej dobroć. Nie mogłeś znosić jej milczenia i smutnego spojrzenia, gdy coś złego zrobiłeś. Niechby zrobiła awanturę, niechby krzyczała, a nawet zbiła.

Potem poszedłeś w świat. Z wielkimi planami i nadziejami, pełen wiary w ludzi. A teraz wracasz. Tak jak wtedy: rozżalony. Do niej. W pokoju jest cicho, czyściutko jak dawniej, matka pomiędzy starymi meblami krząta się ucieszona, żeś przyszedł. ,,Może się herbaty napijesz?". Napijesz się, bo to ci da okazję do zatrzymania się tu dłużej. Ona nie wie i nigdy nie będzie wiedzieć, jak ci tego powrotu było trzeba. Może później podejdzie i pocałuje twoją głowę, nie wiedząc jak bardzo na to czekałeś. Czujesz, jak odpływa twoja złość, nienawiść, rozgoryczenie, jak bierzesz w siebie światło, jej dobroć.

Przez te lata, które minęły, spiętrzyło się w tobie zło, stwardniałeś, skrzepłeś w egoizmie, stykając się z surowym światem.

Teraz w czasie nabożeństw majowych przychodzisz do Niej przez modlitwy, pieśni - obcujesz z Nią. Czujesz, jak odpływa od ciebie zło, jak bierzesz w siebie światło - Jej dobroć.

z: Ks. Mieczysław Maliński, Wszystkie nasze dzienne sprawy, Veritas 1978, ilustr. A. Głuszyński