Gazeta Niedzielna

Urodziła się w 1330 r. jako druga córka św. Brygidy i księcia Ulfa Gudmarssona. W dzieciństwie oddano ją do internatu cysterek w Riseberg, gdzie otrzymała gruntowne wykształcenie i religijne wychowanie. Po powrocie z klasztoru została wydana za rycerza, Edgarda z Kyren. Oboje złożyli ślub dozgonnej czystości.

W roku 1350 św. Katarzyna udała się wraz z matką, św. Brygidą Szwedzką (współpatronką Europy), do Rzymu, gdzie otrzymała wiadomość o śmierci męża. Pozostała więc w Rzymie, oddana dziełom pobożnym i miłosiernym. Przez 25 lat pomagała także św. Brygidzie w założeniu i utrwaleniu nowej rodziny zakonnej, brygidek. Z matką odbywała równocześnie pielgrzymki do różnych miejsc świętych. W 1373 r. Brygida pożegnała życie doczesne. Kiedy Katarzyna wiozła relikwie matki do Szwecji, przejeżdżała także przez polskie Pomorze. W 1375 r. Katarzyna wstąpiła do klasztoru brygidek w Vadstena. Opuściła jednak klasztor i powróciła do Rzymu. Zabiegała o zatwierdzenie zakonu brygidek. Papież Urban VI wydał w tej sprawie dekret w 1378 r. Wkrótce jednak powróciła do Szwecji, gdzie objęła rządy w klasztorze w Vadstena. Zmarła w 1380 r. Liczne łaski, jakie wierni otrzymali przy jej grobie w Vadstena, skłoniły naród szwedzki do starania się o jej kanonizację. Przejście Szwecji na protestantyzm przerwało te starania. Kult ostatecznie zatwierdził w 1489 r. papież Innocenty VIII. Kiedy pojawił się protestantyzm, zaczęto niszczyć ślady katolicyzmu i wówczas zaginęły bezpowrotnie relikwie św. Katarzyny.

na podstawie: www.brewiarz.pl



Fundacja Veritas

Historia fundacji

Księgarnia Veritas

Przejdź do księgarni

Artykuły


Myśl tygodnia

ZNALAZŁA GO

To było takie proste, gdy przychodziłeś podrapany, posiniaczony, rozżalony, rozbeczany, wgramolić się jej na kolana i wtulić głowę, i słuchać, jak jej serce bije. Serce, które na pewno kocha. Płacz przechodził w pochlipywanie. Odpływała gorycz. Było ci dobrze, tak dobrze, że aż zasypiałeś.

Potem przyszedł okres, gdy denerwowała cię jej dobroć. Nie mogłeś znosić jej milczenia i smutnego spojrzenia, gdy coś złego zrobiłeś. Niechby zrobiła awanturę, niechby krzyczała, a nawet zbiła.

Potem poszedłeś w świat. Z wielkimi planami i nadziejami, pełen wiary w ludzi. A teraz wracasz. Tak jak wtedy: rozżalony. Do niej. W pokoju jest cicho, czyściutko jak dawniej, matka pomiędzy starymi meblami krząta się ucieszona, żeś przyszedł. ,,Może się herbaty napijesz?". Napijesz się, bo to ci da okazję do zatrzymania się tu dłużej. Ona nie wie i nigdy nie będzie wiedzieć, jak ci tego powrotu było trzeba. Może później podejdzie i pocałuje twoją głowę, nie wiedząc jak bardzo na to czekałeś. Czujesz, jak odpływa twoja złość, nienawiść, rozgoryczenie, jak bierzesz w siebie światło, jej dobroć.

Przez te lata, które minęły, spiętrzyło się w tobie zło, stwardniałeś, skrzepłeś w egoizmie, stykając się z surowym światem.

Teraz w czasie nabożeństw majowych przychodzisz do Niej przez modlitwy, pieśni - obcujesz z Nią. Czujesz, jak odpływa od ciebie zło, jak bierzesz w siebie światło - Jej dobroć.

z: Ks. Mieczysław Maliński, Wszystkie nasze dzienne sprawy, Veritas 1978, ilustr. A. Głuszyński