Gazeta Niedzielna

Nauka i wiara

Zaćmienie

Włodek Mier-Jędrzejowicz

Nasza kula ziemska jest znacznie większa od Księżyca. Rzuca więc i większy cień. A z tego wynika, że zaćmienie Księżyca przez cień Ziemi trwa znacznie dłużej niż zaćmienie Słońca spowodowane cieniem Księżyca. Zaćmienie Księżyca trwa pół godziny, lub i dłużej, i widziane jest z całej Ziemi, za to zaćmienie Słońca trwa zaledwie kilka minut i widziane jest tylko z ograniczonego obszaru.

Najdłuższe zaćmienie Słońca 21 wieku miało miejsce 22 lipca 2009 r., przesunęło się nad Indiami, Chinami i Japonią. W środkowych Chinach trwało aż sześć i pół minut. Niestety pora roku – okres deszczowy – nie sprzyjała tej okazji, i wielu miłośników zaćmień, którzy przybyli z całego świata, widziało więcej chmur, niż zaćmionego Słońca.

Niemniej było to wielkim wydarzeniem – nie tylko dla miłośników zaćmień lecz i dla fizyków i astronomów– tym bardziej, że odbyło się podczas Międzynarodowego Roku Astronomii. Astronomowie od wieków korzystają z zaćmienia Słońca by badać Słońce, planety, gwiazdy – i prawa fizyki. Już w okresie wojen napoleońskich astronomowie francuscy i brytyjscy z wielkim wysiłkiem wybierali się na odległe wyspy, by badać ówczesne zaćmienie Słońca, a niektórzy z nich wrócili do Europy dopiero po 20 latach! Podczas zaćmienia Słońca w roku 1919 fizycy potwierdzili ogólną teorię względności Einsteina, stwierdzając, że istotnie pole grawitacyjne Słońca zmienia kierunek ruchu światła. Tym razem grupa fizyków chińskich starała się sprawdzić domniemania, że podczas zaćmienia Słońca następują bardzo drobne zaburzenia grawitacyjne. Nie znamy jeszcze wyników ich obserwacji – fizycy działają powoli i ostrożnie – szczególnie Chińscy.

Nie tylko naukowcy i turyści uprawiający pogoń za zaćmieniem przeżywali to niezwykłe wydarzenie – miało ono też wpływ na wiernych niektórych religii. Hindusi zanurzali się podczas zaćmienia w wody świętej rzeki. Chińczycy bili w gongi i puszczali sztuczne ognie. W Japonii wspinano się na świętą górę Fuji. Nie koniecznie dlatego, że jest świętą górą, lecz również i by się pochwalić, że z tak niezwykłego miejsca widziało się zaćmienie. Wspinaczka na górę Fuji nie wymaga alpinistyki, lecz po prostu żmudnego stawiania nogi przed nogę przez wiele godzin, aż dojdzie się do szczytu. Za to stamtąd widać było zaćmienie bez żadnych przeszkód, bo szczyt góry stoi nad chmurami. (O chmurach i astronomach mam nadzieję osobno napisać.) Gorzej było ze schodzeniem z góry, jak to napisał jeden fotograf, bo godzinami iść w dół stromą drogą męczy bardziej niż iść w górę, a widzi się dokoła siebie tylko szary piach, bo droga w dół już nie prowadzi przez sceny malownicze – po prostu widzi się, że wulkan jest ogromnym stosem żużlu.

W kulturze chrześcijańskiej, zaćmienia Słońca nie mają szczególnego znaczenia religijnego. W Apokalipsie św. Jana wprawdzie dużo jest o różnych zjawiskach niebieskich, lecz trudno jest astronomom interpretować te opisy naukowo.

Jednak trzej Ewangeliści synoptycy podają, że podczas ukrzyżowania mrok ogarnął całą ziemię, a święty Łukasz dodaje, że słońce się zaćmiło (Łk 23,44-45). Astronomowie obliczają, że w latach 30 nie było zaćmienia słońca w Palestynie zaraz przed Paschą. Lecz w roku 33, w piątek przed Paschą, powstała silna burza piaskowa, która mogła spowodować ciemności i ograniczyć widoczność słońca, czyli je przyćmić. Ponadto, astronomowie obliczyli, że właśnie tego dnia było zaćmienie księżyca. Ewangelista nie był astronomem – zjawiska podczas ukrzyżowania przedstawia jako zdarzenia nadzwyczajne, skłaniające do wiary, że coś niezwykłego się dzieje, lecz nie przedstawia tych zjawisk szczegółowo. Również nie stara się tłumaczyć czy zjawiska te należy uznać za cuda sięgające poza zakres natury, czy należy je uważać za naturalne, a cudowne w tym, że się zdarzyły w tym samym czasie i w tym samym miejscu co śmierć Chrystusa. Ważne jest dla niego – i dla nas – to, że świat naturalny odzwierciedla wydarzenia nadprzyrodzone.



Fundacja Veritas

Historia fundacji

Księgarnia Veritas

Przejdź do księgarni

Artykuły


Myśl tygodnia

ZNALAZŁA GO

To było takie proste, gdy przychodziłeś podrapany, posiniaczony, rozżalony, rozbeczany, wgramolić się jej na kolana i wtulić głowę, i słuchać, jak jej serce bije. Serce, które na pewno kocha. Płacz przechodził w pochlipywanie. Odpływała gorycz. Było ci dobrze, tak dobrze, że aż zasypiałeś.

Potem przyszedł okres, gdy denerwowała cię jej dobroć. Nie mogłeś znosić jej milczenia i smutnego spojrzenia, gdy coś złego zrobiłeś. Niechby zrobiła awanturę, niechby krzyczała, a nawet zbiła.

Potem poszedłeś w świat. Z wielkimi planami i nadziejami, pełen wiary w ludzi. A teraz wracasz. Tak jak wtedy: rozżalony. Do niej. W pokoju jest cicho, czyściutko jak dawniej, matka pomiędzy starymi meblami krząta się ucieszona, żeś przyszedł. ,,Może się herbaty napijesz?". Napijesz się, bo to ci da okazję do zatrzymania się tu dłużej. Ona nie wie i nigdy nie będzie wiedzieć, jak ci tego powrotu było trzeba. Może później podejdzie i pocałuje twoją głowę, nie wiedząc jak bardzo na to czekałeś. Czujesz, jak odpływa twoja złość, nienawiść, rozgoryczenie, jak bierzesz w siebie światło, jej dobroć.

Przez te lata, które minęły, spiętrzyło się w tobie zło, stwardniałeś, skrzepłeś w egoizmie, stykając się z surowym światem.

Teraz w czasie nabożeństw majowych przychodzisz do Niej przez modlitwy, pieśni - obcujesz z Nią. Czujesz, jak odpływa od ciebie zło, jak bierzesz w siebie światło - Jej dobroć.

z: Ks. Mieczysław Maliński, Wszystkie nasze dzienne sprawy, Veritas 1978, ilustr. A. Głuszyński