Gazeta Niedzielna

Urodził się w 1841 r. w Latiano we Włoszech. Po ukończeniu szkoły średniej zapisał się na uniwersytet w Neapolu, skąd przeniósł się na pewien czas na studia prywatne w Lecce. Po powrocie na uniwersytet w Neapolu, zaraził się duchem laickim i zaczął występować przeciwko Kościołowi. Obojętny religijnie, oddał się modnym w owym czasie praktykom spirytystycznym. Przyjął nawet “święcenia kapłańskie” organizowane na wzór katolickich, jako kapłan szatana.

Na szczęście jego przyjaciel, zapoznał go z kapłanem z Zakonu Kaznodziejskiego, który w dyskusji rozjaśnił mu wiele wątpliwości, jakie napotykał w wierze katolickiej. Powoli Bartolo stawał się na nowo katolikiem praktykującym. W 1864 r. otrzymał doktorat z prawa. Był jednak już wtedy zupełnie innym człowiekiem. Oddawał się modlitwie i uczynkom miłosierdzia. Porzucił zawód adwokata i złożył ślub dozgonnej czystości. Powrócił do Neapolu, gdyż tu widział pole dla swojej apostolskiej pracy. Zapoznał się z religijnym opuszczeniem tamtejszej ludności. Odwiedzał poszczególne miejscowości, uczył katechizmu. Ze szczególną gorliwością szerzył nabożeństwo różańca świętego. Pewnego dnia ofiarowano mu bardzo zniszczony obraz Matki Bożej Różańcowej. Odnowił go i umieścił w kościółku w Pompei. Matka Boża za ten skromny gest odpowiedziała hojnie łaskami. Wieść o cudownym obrazie zaczęła rozchodzić się coraz szerzej. Napływali pielgrzymi ze wszystkich stron. Niebawem kościółek okazał się za mały. Longo, zachęcony przez biskupa miasta, zabrał się do budowy okazałej świątyni.W ciągu 11 lat ukończył budowę. Dokonano też koronacji obrazu koronami papieskimi. Koronę ozdobiło ponad 700 drogich kamieni. Bartolo Longo chciał, aby sanktuarium było nie tylko centrum pobożności, ale także i dzieł miłosierdzia. Dlatego przy kościele założył sierociniec, który oddał pod opiekę założonych przez siebie “Córek Różańca z Pompei”. Założył także Instytut Dzieci Więźniów dla opieki nad dziećmi więźniów. Do prowadzenia tego zakładu zaprosił Braci Szkół Chrześcijańskich. Tysiące wychowanków tego instytutu wyrosło na dobrych obywateli i na wzorowych katolików. Wyróżniał się nabożeństwem do Matki Bożej Różańcowej Pompejańskiej. Zaczął wydawanie czasopism Różaniec i Nowa Pompeja. Opublikował ponadto wiele pism, dotyczących różańca świętego. Siebie nazywał “kawalerem Maryi”. Niebawem pustynia, na której ufundował swoje instytucje, zaczęła się zaludniać, tak że dzisiaj Nowe Pompeje to piękne miasteczko. Magnesem, który przyciąga dziś w te rejony dziesiątki tysięcy pielgrzymów, jest sanktuarium Matki Bożej Różańcowej z cudownym obrazem. Dzisiaj bazylika jest cała w marmurach i złoceniach. Potężna kopuła z daleka zwraca na siebie uwagę. Okazały, renesansowy fronton dobudowano w 1901 r., w tym samym stylu wybudowano też przepiękną dzwonnicę w 1925 r. Bartolo Longo musiał wiele w życiu dla Maryi wycierpieć. W gazetach opluwano go, nazywano szalbierzem, obskurantem. “Kawaler Maryi” cieszył się, że może dla swojej Pani cierpieć i tym goręcej szerzył Jej chwałę. Dla dopełnienia zasług Pan Bóg nie szczędził swojemu słudze także i fizycznych cierpień. Znosił je z poddaniem się woli Bożej. Zmarł w 1926 r., w 85. roku życia. Jego ciało złożono w kaplicy pod bazyliką. Został beatyfikowany w 1980 r. przez Jana Pawła II.

na podstawie: www.brewiarz.katolik.pl



Fundacja Veritas

Historia fundacji

Księgarnia Veritas

Przejdź do księgarni

Artykuły


Myśl tygodnia

ZNALAZŁA GO

To było takie proste, gdy przychodziłeś podrapany, posiniaczony, rozżalony, rozbeczany, wgramolić się jej na kolana i wtulić głowę, i słuchać, jak jej serce bije. Serce, które na pewno kocha. Płacz przechodził w pochlipywanie. Odpływała gorycz. Było ci dobrze, tak dobrze, że aż zasypiałeś.

Potem przyszedł okres, gdy denerwowała cię jej dobroć. Nie mogłeś znosić jej milczenia i smutnego spojrzenia, gdy coś złego zrobiłeś. Niechby zrobiła awanturę, niechby krzyczała, a nawet zbiła.

Potem poszedłeś w świat. Z wielkimi planami i nadziejami, pełen wiary w ludzi. A teraz wracasz. Tak jak wtedy:rozżalony. Do niej. W pokoju jest cicho, czyściutko jak dawniej, matka pomiędzy starymi meblami krząta się ucieszona, żeś przyszedł. ,,Może się herbaty napijesz?". Napijesz się, bo to ci da okazję do zatrzymania się tu dłużej. Ona nie wie i nigdy nie bedzie wiedzieć, jak ci tego powrotu było trzeba. Może później podejdzie i pocałuje twoja głowę, nie wiedząc jak bardzo na to czekałeś. Czujesz, jak odpływa twoja złość, nienawiść, rozgoryczenie, jak bierzesz w siebie światło, jej dobroć.

Przez te lata, które minęły, spiętrzyło się w tobie zło, stwardniałość, skrzepłeś w egoiźmie, stykając się z surowym światem.

Teraz w czasie nabożeństw majowych przychodzisz do Niej przez modlitwy, pieśni - obcujesz z Nią. Czujesz, jak odpływa od ciebie zło, jak bierzesz w siebie światło - Jej dobroć.

z: Ks. Mieczysław Maliński, Wszystkie nasze dzienne sprawy, Veritas 1978, ilustr. A. Głuszyński