Gazeta Niedzielna

Jan Kapistran urodził się 24 czerwca 1386 r. w Capestrano. Pierwsze nauki pobierał w domu. W latach 1405-1411 studiował prawo na uniwersytecie w Perugii. Po ukończonych studiach na dworze króla neapolitańskiego pełnił urząd doradcy i kancelisty. Następnie był sędzią i gubernatorem.

Podczas walk w czasie wojny z 1415 r. dostał się do niewoli. Przebywając w więzieniu nawrócił się i  postanowił zmienić swoje życie. Po uwolnieniu wstąpił do franciszkanów obserwantów – bernardynów i podjął pracę wędrownego kaznodziei. Kazania głosił w wielu krajach, m.in. we Włoszech, Austrii, Francji, Niemczech, na pograniczu Czech i Moraw, na Węgrzech. W Polsce przebywał 8 miesięcy. Pozostawił tam po sobie dwa klasztory bernardynów: w Krakowie i w Warszawie. W krajach, w których przebywał organizował szpitale i inne dzieła miłosierdzia. Niebawem sława Jana dotarła do Rzymu. Odtąd papieże często korzystali z jego usług. Był mediatorem w sporze o tron neapolitański, w konflikcie między Mediolanem a Bazyleą oraz na Sycylii. Mianowany przez Piusa II legatem – wzywał do zjedoczenia sił chrześcijańskich przeciw inwazji muzułmańskiej na Europę. Przyczynił się do zwycięstwa nad Turkami w bitwie pod Belgradem (1456). Zmarł kilka miesięcy później w Ilok nad Dunajem. Nazwano go „apostołem zjednoczonej (po schizmie) Europy”. W swym aktywnym życiu poświęcał wiele czasu na modlitwę. Prowadził życie umartwione. Często pościł. Miał dar przepowiadania przyszłości. Zostawił po sobie kilkanaście drobnych pism ascetycznych i polemicznych, m.in.: O powadze papieża i soboru, Zwierciadło kleru, O pożądliwości, Zwierciadło sumienia. Najcenniejsze jednak są jego listy. Beatyfikowany w 1622 r., kanonizowany przez Aleksandra VII w 1690 r.

na podstawie: www.brewiarz.katolik.pl



Fundacja Veritas

Historia fundacji

Księgarnia Veritas

Przejdź do księgarni

Artykuły


Myśl tygodnia

ZNALAZŁA GO

To było takie proste, gdy przychodziłeś podrapany, posiniaczony, rozżalony, rozbeczany, wgramolić się jej na kolana i wtulić głowę, i słuchać, jak jej serce bije. Serce, które na pewno kocha. Płacz przechodził w pochlipywanie. Odpływała gorycz. Było ci dobrze, tak dobrze, że aż zasypiałeś.

Potem przyszedł okres, gdy denerwowała cię jej dobroć. Nie mogłeś znosić jej milczenia i smutnego spojrzenia, gdy coś złego zrobiłeś. Niechby zrobiła awanturę, niechby krzyczała, a nawet zbiła.

Potem poszedłeś w świat. Z wielkimi planami i nadziejami, pełen wiary w ludzi. A teraz wracasz. Tak jak wtedy: rozżalony. Do niej. W pokoju jest cicho, czyściutko jak dawniej, matka pomiędzy starymi meblami krząta się ucieszona, żeś przyszedł. ,,Może się herbaty napijesz?". Napijesz się, bo to ci da okazję do zatrzymania się tu dłużej. Ona nie wie i nigdy nie bedzie wiedzieć, jak ci tego powrotu było trzeba. Może później podejdzie i pocałuje twoja głowę, nie wiedząc jak bardzo na to czekałeś. Czujesz, jak odpływa twoja złość, nienawiść, rozgoryczenie, jak bierzesz w siebie światło, jej dobroć.

Przez te lata, które minęły, spiętrzyło się w tobie zło, stwardniałeś, skrzepłeś w egoiźmie, stykając się z surowym światem.

Teraz w czasie nabożeństw majowych przychodzisz do Niej przez modlitwy, pieśni - obcujesz z Nią. Czujesz, jak odpływa od ciebie zło, jak bierzesz w siebie światło - Jej dobroć.

z: Ks. Mieczysław Maliński, Wszystkie nasze dzienne sprawy, Veritas 1978, ilustr. A. Głuszyński