Gazeta Niedzielna

Zaufać Bogu do końca
IV Niedziela
Adwentu – ROK B
– 21 grudnia 2014

ks. Marian Łękawa SAC - Rektor PMK w Szkocji

Już za trzy dni wieczerza wigilijna. Ileż odżywa wspomnień związanych z tym wyjątkowym, bo jedynym i niepowtarzalnym wieczorem na przestrzeni całego roku. Tu nabierają właściwego znaczenia takie słowa jak ‘dom’, ‘stół’, ‘rodzinny krąg’. W języku angielskim można to wyrazić jednym słowem: ‘home’. I nieprzypadkowo dzisiejsza Liturgia Słowa mówi o pragnieniu króla Dawida, który chce zbudować dom dla Pana, bo on sam już mieszka w pięknym pałacu cedrowym.

Ale Pan Bóg poprzez proroka Natana przedstawia zupełnie inny plan: …”wzbudzę po tobie potomka twojego, który wyjdzie z twoich wnętrzności i utwierdzę jego królestwo. Ja będę mu Ojcem, a on będzie Mi synem. Przede Mną dom twój i twoje królestwo będzie trwać na wieki”.

Plany Boże od zarania dziejów mijają się z ludzkimi. Już w Księdze Rodzaju przy opisie pierwszego nieposłuszeństwa człowieka Bóg uchyla maleńki rąbek swojego cudownego Misterium naprawienia zerwanej przyjaźni. Bardzo pięknie wyraża ją modlitwa Eucharystyczna o Tajemnicy Pojednania: „Ojcze święty, Boże nieskończonej dobroci, Ty nieustannie wzywasz grzeszników do odnowy w Twoim Duchu i najpełniej objawiasz swoją wszechmoc w łasce przebaczenia. Wiele razy ludzie łamali Twoje przymierze, a Ty zamiast ich opuścić, zawarłeś z nimi nowe przymierze przez Jezusa, Twojego Syna i naszego Odkupiciela: przymierze tak mocne, że nic nie może go złamać”.

A człowiek wciąż upiera się przy swoim ograniczonym spojrzeniu i to jak bardzo ograniczonym. Pragnie być szczęśliwym i robi wszystko, żeby poczuć się szczęśliwym – tylko, że według swojego własnego wyobrażenia. Brakuje mu odwagi, aby zawierzyć zupełnie przerastającym go Bożym planom. A przecież tylko Bóg i nikt inny, może dać prawdziwe szczęście. W modlitwie bardzo często wypowiadam słowa: „Bądź wola Twoja”, mimo to, jednak stale i wciąż odnajduję w sobie skłonność, aby iść za Adamowymi urojeniami, który nie uwierzył Bożym planom, ale wybrał inną drogę – najgorszą z możliwych – posłuchał diabła. Dlaczego kiedy mam wybór chwytam za brudny koniec kija? Ta nieufność do Pana Boga siedzi we mnie głęboko, przy czym potrafię znaleźć wytłumaczenie dla swoich usiłowań mówiąc: „To byłoby zbyt piękne, by mogło trwać”. „To już zawsze tak jest”. Znajdując w sobie lęk, obawę co Bóg da – muszę sobie odpowiedzieć w tym Adwencie na pytanie: Czego oczekuję od Boga? Kiedy obawiam się najgorszego, wtedy zachowuję się jak lękliwe dziecko w samochodzie, które na każdym zakręcie krzyczy i chciałoby wyrwać kierownicę z rąk kierowcy, zamiast mówić sobie: Wszystko w porządku, przecież to Ojciec prowadzi. Nie boję się.

Od ks. Pawlukiewicza usłyszałem takie bardzo stare opowiadanie pochodzące z Dalekiego Wschodu:

Pewien niezbyt zamożny człowiek miał jednego konia. Którejś nocy koń uciekł mu z zagrody. Z samego rana odwiedził go sąsiad i powiedział:

  • Koń ci uciekł? A to nieszczęście!
  • Nieszczęście, a może szczęście – odpowiedział bohater opowiadania.

Za dwa dni koń wrócił i przyprowadził ze stepu dwa inne, dzikie konie. Natychmiast na podwórku gospodarza zjawił się sąsiad i powiedział:

  • A, to jednak szczęście!
  • Szczęście, a może nieszczęście – i tym razem odpowiedział enigmatycznie.

Następnego dnia syn gospodarza chciał ujeździć dzikiego konia, ale spadł na ziemię i złamał rękę.

  • A, to jednak nieszczęście – zawyrokował sąsiad.
  • Nieszczęście, a może szczęście – odpowiedział w zamyśleniu ojciec.

Kiedy za kilka dni wybuchła wojna i zabierano młodych ludzi do wojska, syn gospodarza uniknął poboru z powodu złamanej ręki.

  • A, to jednak szczęście! – ocenił sąsiad.
  • Szczęście, a może nieszczęście – tradycyjnie już odpowiedział mądry gospodarz.

I można by tak dalej przypatrywać się kolejnym wydarzeniom, póki nie zorientuję się, że jest to historia mojego życia.

Jak patrzę na moją codzienność? Czy widzę w nim obecnego Boga, który może objawić się w każdej chwili, ale w sposób jaki On wybierze. Ileż razy wydawało się, że wszystko pójdzie według moich przewidywań, a tymczasem stało się zupełnie inaczej. I zazwyczaj potrzeba długiego czasu, aby przestać się dziwić pytaniu: Dlaczego nie tak jak człowiek zaplanował?

Dzisiejsza Ewangelia w wydarzeniu Zwiastowania pokazuje co to znaczy otworzyć się całkowicie na Boga i zaufać Mu bezgranicznie. Maryja zanim usłyszała słowa: „Nie bój się. Pan z Tobą” – zgodziła się umrzeć wszystkim swoim planom. A przecież miała swoje wyobrażenie całkiem innego życia. Jak pisze ks. Evely w książce pt. „Ojcze nasz”: „Maryja pierwsza zgodziła się na to, że odkupienie spełni się w sposób, jakiego my nie lubimy, przez udaremnienie wszystkich naszych planów, wszystkich naszych przewidywań, pozwalając, by spaliły na panewce. „Niech mi się stanie według słowa TWEGO”.

Maryja zgodziła się, by Bóg pozbawił ją zupełnie tego wszystkiego, czego domagał się Adam: panowania nad sytuacją, poznania dokąd zmierza, zrozumienia swego położenia, jasnego poglądu na wszystkie te sprawy. Maryja… zaufała Bogu. Bez zastrzeżeń”.

Dlatego jest Matką Bożego Syna i jest Matką Kościoła. A tam gdzie jest matka – tam zawsze jest i dom.



Fundacja Veritas

Historia fundacji

Księgarnia Veritas

Przejdź do księgarni

Artykuły


Myśl tygodnia

ZNALAZŁA GO

To było takie proste, gdy przychodziłeś podrapany, posiniaczony, rozżalony, rozbeczany, wgramolić się jej na kolana i wtulić głowę, i słuchać, jak jej serce bije. Serce, które na pewno kocha. Płacz przechodził w pochlipywanie. Odpływała gorycz. Było ci dobrze, tak dobrze, że aż zasypiałeś.

Potem przyszedł okres, gdy denerwowała cię jej dobroć. Nie mogłeś znosić jej milczenia i smutnego spojrzenia, gdy coś złego zrobiłeś. Niechby zrobiła awanturę, niechby krzyczała, a nawet zbiła.

Potem poszedłeś w świat. Z wielkimi planami i nadziejami, pełen wiary w ludzi. A teraz wracasz. Tak jak wtedy: rozżalony. Do niej. W pokoju jest cicho, czyściutko jak dawniej, matka pomiędzy starymi meblami krząta się ucieszona, żeś przyszedł. ,,Może się herbaty napijesz?". Napijesz się, bo to ci da okazję do zatrzymania się tu dłużej. Ona nie wie i nigdy nie będzie wiedzieć, jak ci tego powrotu było trzeba. Może później podejdzie i pocałuje twoją głowę, nie wiedząc jak bardzo na to czekałeś. Czujesz, jak odpływa twoja złość, nienawiść, rozgoryczenie, jak bierzesz w siebie światło, jej dobroć.

Przez te lata, które minęły, spiętrzyło się w tobie zło, stwardniałeś, skrzepłeś w egoizmie, stykając się z surowym światem.

Teraz w czasie nabożeństw majowych przychodzisz do Niej przez modlitwy, pieśni - obcujesz z Nią. Czujesz, jak odpływa od ciebie zło, jak bierzesz w siebie światło - Jej dobroć.

z: Ks. Mieczysław Maliński, Wszystkie nasze dzienne sprawy, Veritas 1978, ilustr. A. Głuszyński