Gazeta Niedzielna

Urodziła się na przełomie 1211/1212 r. Była córką księcia małopolskiego z dynastii Piastów – Leszka Białego i Grzymisławy z Rurykowiczów, księżniczki ruskiej. Mając 6 lat została zaręczona z księciem węgierskim Kolomanem (bratem św. Elżbiety Węgierskiej), co miało utrwalić pokój między Polską a Węgrami. Poślubiła wkrótce Kolomana, od początku przyrzekając – za zgodą męża – zachowanie dziewictwa. W 1219 r., w wieku 8 lat, zasiadła z mężem na tronie halickim. Nie ma żadnego potwierdzenia, że była koronowana.

Wkrótce potem, po klęsce w bitwie z wojskami księcia nowogrodzkiego, zostali zmuszeni do rezygnacji z Halicza i udali się na Węgry. W 1241 r. Koloman zmarł na skutek ran odniesionych w bitwie z Tatarami. Po jego śmierci Salomea wróciła do Polski. W 1245 r. wstąpiła do klasztoru klarysek w Zawichoście koło Sandomierza. Kilkanaście lat później ze względu na niebezpieczeństwo najazdu Tatarów, jej brat Bolesław Wstydliwy przeniósł siostry z Salomeą do klasztoru w Skale pod Krakowem. W Skale Salomea spędziła pozostałe lata swego życia. Jej troską było zabezpieczenie siostrom utrzymania. By również po jej śmierci klasztor nie cierpiał niedostatku, wyposażyła testamentem kościół klasztorny w kosztowne paramenty i naczynia liturgiczne. Zaopatrzyła również klasztor w odpowiednie książki. Założyła przy klasztorze miasto na prawie niemieckim. W 1268 r. poważnie rozchorowała się. W spisanym testamencie wszystko, co jeszcze miała, przekazała klasztorowi na utrzymanie mniszek. Zmarła w opinii świętości w 1268 r. i została pochowana pod kościołem klasztornym na Grodzisku. Starania o kanonizację Salomei rozpoczęto zaraz po jej śmierci, jednak dopiero w 1672 r., została beatyfikowana przez Klemensa X.

na podstawie: www.brewiarz.pl



Fundacja Veritas

Historia fundacji

Księgarnia Veritas

Przejdź do księgarni

Artykuły


Myśl tygodnia

ZNALAZŁA GO

To było takie proste, gdy przychodziłeś podrapany, posiniaczony, rozżalony, rozbeczany, wgramolić się jej na kolana i wtulić głowę, i słuchać, jak jej serce bije. Serce, które na pewno kocha. Płacz przechodził w pochlipywanie. Odpływała gorycz. Było ci dobrze, tak dobrze, że aż zasypiałeś.

Potem przyszedł okres, gdy denerwowała cię jej dobroć. Nie mogłeś znosić jej milczenia i smutnego spojrzenia, gdy coś złego zrobiłeś. Niechby zrobiła awanturę, niechby krzyczała, a nawet zbiła.

Potem poszedłeś w świat. Z wielkimi planami i nadziejami, pełen wiary w ludzi. A teraz wracasz. Tak jak wtedy: rozżalony. Do niej. W pokoju jest cicho, czyściutko jak dawniej, matka pomiędzy starymi meblami krząta się ucieszona, żeś przyszedł. ,,Może się herbaty napijesz?". Napijesz się, bo to ci da okazję do zatrzymania się tu dłużej. Ona nie wie i nigdy nie będzie wiedzieć, jak ci tego powrotu było trzeba. Może później podejdzie i pocałuje twoją głowę, nie wiedząc jak bardzo na to czekałeś. Czujesz, jak odpływa twoja złość, nienawiść, rozgoryczenie, jak bierzesz w siebie światło, jej dobroć.

Przez te lata, które minęły, spiętrzyło się w tobie zło, stwardniałeś, skrzepłeś w egoizmie, stykając się z surowym światem.

Teraz w czasie nabożeństw majowych przychodzisz do Niej przez modlitwy, pieśni - obcujesz z Nią. Czujesz, jak odpływa od ciebie zło, jak bierzesz w siebie światło - Jej dobroć.

z: Ks. Mieczysław Maliński, Wszystkie nasze dzienne sprawy, Veritas 1978, ilustr. A. Głuszyński