Przez sześć lat sprawował urząd wikariusza prowincji i prowincjała. W tym czasie czuwał nad 22 domami zakonu w Polsce: odbywając co roku kapituły prowincji, wizytując domy, troszcząc się o domy formacyjne, uczestnicząc w kapitułach generalnych, przyjmując komisarzy generalnych zakonu. Za jego rządów polska prowincja bernardynów powiększyła się o placówki w Połocku i Skępem. Jego życie było przepełnione modlitwą i duchem pokuty. Miał szczególne nabożeństwo do Męki Pańskiej. Sypiał zaledwie kilka godzin na lichym sienniku, bez poduszki, przykryty jedynie własnym habitem. Swoje ciało trapił bezustannie postem i biczowaniem. Na modlitwę poświęcał wiele godzin. Miał dar łez i ekstaz. Chodził zawsze boso, nawet w najsurowsze zimy. Wyróżniał się niezwykłą gorliwością o zbawienie dusz, nie oszczędzając się na ambonie i w konfesjonale. Pomimo wielkiej surowości dla siebie, był dla swoich podwładnych prawdziwym ojcem. Otaczał szczególną opieką zakonników starszych, spracowanych oraz chorych. Zapamiętano go jako płomiennego kaznodzieję. Był jednym z pierwszych duchownych, który wprowadził do Kościoła język polski poprzez kazania i poetyckie teksty. Tradycja przypisała mu autorstwo wielu pobożnych pieśni. Ponadto układał w języku polskim koronki, godzinki i inne nabożeństwa. Charakterystycznym rysem jego osobowości było także jego nabożeństwo do Imienia Jezusa oraz do Najświętszej Maryi Panny. Zmarł w 1505 r., w kilka tygodni po ekstazie, jaką przeżył podczas kazania w Wielki Piątek. Uniósł się wówczas na oczach tłumu wypełniającego świątynię w górę ponad ambonę i zaczął wołać: “Jezu, Jezu!”. Zaraz po śmierci oddawano mu cześć należną świętym. Został beatyfikowany w 1750 r. przez Benedykta XIV.
na podstawie: www.brewiarz.pl