Gazeta Niedzielna

Narodziny Bożego Syna, mimo, że następują po najmilszym sercu okresie Adwentu i są najcieplejszym ze świąt chrześcijańskich – jakby powiedział ks. Pasierb – to jednak nie można nie zauważyć ogromnego dramatu i to nie tylko tego zewnętrznego związanego z rzymską okupacją i niebezpiecznym Herodem, ale przede wszystkim samo ubóstwo Józefa i Maryi i bezdomność Nowonarodzonego.

Dlaczego Matka nie urodziła swego Syna we własnym domu?

Bo nie dla siebie Go urodziła, ale dla świata całego, dla wszystkich ludzi. I urodziła Go prawie pod gołym niebem – w stajni, która jest miejscem dla zwierząt.

Takie było Boże Narodzenie tedy, przeszło dwa tysiące lat temu i takie wciąż trwa.

W tamtym czasie nie pozwolono Jej przekroczyć żadnego progu z domów do których pukała. A dziś – jak często i jak u wielu gospoda człowieczego serca wypełniona jest po brzegi tylko swoimi własnymi sprawami.

Kiedy Ewangelia mówi: „Nie było dla nich miejsca w gospodzie” – to wcale nie znaczy, że w ogóle nie było w niej wolnych miejsc.

Po prostu dla nich nie było miejsca.

Bezdomność Chrystusowych narodzin ma jednak swoją głęboką wymowę. Ks. biskup Jan Pietraszko tłumaczy ją w ten sposób: „Nikt na tym świecie nie może powiedzieć, że Chrystus narodził się w jego domu. Cztery ściany domu oddzielają od świata, stwarzają atmosferę bezpieczeństwa: człowiek czuje się u siebie. Równocześnie jednak te cztery ściany zamykają światu dojście do człowieka. Chrystus widocznie nie chciał być odizolowany od ludzi, nie chciał, aby nawet w taki sposób ktoś zawłaszczył Go dla siebie. Dlatego narodził się bezdomny, w jaskini pasterskiej, z której drogi rozchodziły się na wszystkie strony świata. Nie było drzwi, które można by zatrzasnąć przed ludzką ciekawością; każdy przechodzący mógł wejść, zajrzeć i zatrzymać się, zapytać, pomyśleć”.

I takim już pozostał na tej ludzkiej ziemi – bez żadnych barier, żadnych przeszkód.

Kiedy już dorósł i chodził po palestyńskiej ziemi na pytanie uczniów:

– „Mistrzu, gdzie mieszkasz?”

tak odpowiedział:

– „Ptaki mają gniazda, zwierzęta mają jamy, a Syn Człowieczy nie ma domu gdzie mógłby głowę skłonić”.

I tu jest ta nieprawdopodobna szansa dla każdego ludzkiego serca – zaprosić Go do siebie. Zacheusz ze zwykłej tylko ciekawości wspiął się na drzewo, aby Go zobaczyć. Ta ciekawość sprawiła, że usłyszał słowa, które go ocaliły: „Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu. Zszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany”.

I co więcej – Ewangelia zaznacza, że zbawienie stało się udziałem nie tylko Zacheusza, ale całego jego domu.

Teraz jest czas, gdzie wszędzie słychać śpiew:

„Dzisiaj w Betlejem wesoła nowina, że Panna czysta porodziła Syna.

Chrystus się rodzi, nas oswobodzi,

Anieli grają, króle witają, pasterze śpiewają, bydlęta klękają,

Cuda, cuda ogłaszają”.

I te cuda działy się wtedy i dzieją się dziś, tylko nie można ich zobaczyć w Herodowych pałacach, ani w gospodach, które są wygodne, rozbawione, kolorowe. Trzeba wyjść w ciemną noc i iść do stajenki – jak w kolędzie: „Pójdźmy wszyscy do stajenki” i śpiewać aż do ostatniej zwrotki:

„Święta Panno, Twa przyczyna niech nam wyjedna u Syna,
By to Jego narodzenie zapewniło nam zbawienie”.

ks. Marian Łękawa SAC – Rektor PMK w Szkocji



Fundacja Veritas

Historia fundacji

Księgarnia Veritas

Przejdź do księgarni

Artykuły


Myśl tygodnia

KRÓLESTWO TWOJE

W porządku Bożym jesteśmy również układem zamkniętym: ktoś musi cierpieć za szaleństwa drugiego, ktoś musi się modlić, aby nawrócił się błądzący; przez czyjeś umartwienia przychodzi łaska żalu na grzesznika. Nasz świętość ma wpływ na świętość innych, nasza grzeszność wpływa na grzeszność innych. Dopiero wówczas znajduje prawdziwie społeczny sens każdy dobry czyn, chociażby przez nikogo nie zauważony, każda dobra myśl, każdy akt milości Bożej.

z: Ks. Mieczysław Maliński, Wszystkie nasze dzienne sprawy, Veritas 1978, ilustr. A. Głuszyński