Gazeta Niedzielna

Bł. Hanna Chrzanowska miała wszelkie możliwości, by pokierować swym życiem, jak tylko pragnęła. Pochodziła z rodziny bardzo zamożnej, o wysokim statusie społecznym (ze strony matki zapewniali go przedsiębiorcy i filantropi, ze strony ojca – ziemianie). Urodzona w Warszawie, jeszcze w dzieciństwie przeniosła się wraz z rodzicami do Krakowa, gdzie jej ojciec otrzymał posadę na Uniwersytecie Jagiellońskim. Wybitny historyk literatury prof. Ignacy Chrzanowski na pewno mógł liczyć, że córka podąży szlakiem kariery akademickiej. Hanna, choć podjęła studia polonistyczne i parała się pisarstwem, wybrała jednak inną drogę i w nadzwyczajny sposób rozwinęła dzieło zaczęte przez swych przodków ze strony matki.

Spotkanie w polskiej parafii Little Brompton w Londynie, 13 maja br. Postać i życie bł. Hanny Chrzanowskiej przybliżyła dr Małgorzata Brykczyńska, członkini Katolickiego Stowarzyszenia Pielęgniarek Krakowskich, autorka pierwszej pracy doktorskiej na temat Hanny Chrzanowskiej w języku angielskim, przeszło 25 lat temu. Od lat na jej temat pisze, wygłasza odczyty i referaty, zarówno w Polsce jak i w Wielkiej Brytanii, a ostatnio również w Stanach Zjednoczonych.

Zofia Szlenkierówna (siostra matki Hanny Chrzanowskiej) ze swego spadku po rodzicach ufundowała w 1913 roku w Warszawie szpital im. Karola i Marii (od imion rodziców). To tam trafiła na jakiś czas tuż po wybuchu I wojny światowej Hanna. Jak później pisała, „Ale chociaż myślę o lekarzach Szpitala im. Karola i Marii z prawdziwym uznaniem, nie oni zagarnęli moje serce”; Hannę zauroczyła pielęgnująca ją „pani Aniela”. Można to uznać za jedno z pierwszych doświadczeń, które pchnęły Hannę w kierunku pielęgniarstwa. Miało się ono okazać niezwykle owocną drogą zawodową i jednocześnie drogą ku świętości.

Życiu i dziełu błogosławionej Hanny Chrzanowskiej poświęcono spotkanie w polskiej parafii Little Brompton w Londynie 13 maja br., tuż po wieczornej mszy św. pod przewodnictwem Rektora PMK ks. prałata Stefana Wylężka. Prelekcję dr Małgorzaty Brykczyńskiej, ilustrowaną licznymi zdjęciami, zorganizował KOW Veritas wraz z proboszczem parafii ks. Bartoszem Rajewskim, dwa tygodnie po uroczystościach beatyfikacyjnych w Krakowie. Była to świetna okazja poznania faktów z życia Błogosławionej, jej rodziny oraz osób, ktore wywarły zasadniczy wpływ na dzieło miłosierdzia, jakiemu poświęciła ona swe życie.

Przebudzenie i praca u podstaw

Początek tej drogi nie był jeszcze przepojony, jak później, duchem religijności, lecz wypływał z tak naturalnej dla Hanny od dzieciństwa wrażliwości na drugiego człowieka. („W domu mało było pobożności; nominalnie ojciec był katolikiem, matka luteranką” – podkreśliła prelegentka, dodając że i sama Hanna nie czuła się dobrze w szkole urszulanek z powodu „nadmiaru” praktyk religijnych.) Wskazując na źródła religijnego przebudzenia, dr Małgorzata Brykczyńska mówiła o stypendialnym pobycie Hanny w Paryżu, kiedy to podziwiała ona piękno tamtejszych kościołów, a także o wątkach autobiograficznych kilku powieści Hanny, inspirowanych tamtymi doświadczeniami.

Kiedy Hanna wróciła z Francji, gdzie poznawała tamtejszy model pielęgniarstwa środowiskowego, podjęła pracę instruktorki w nowo założonej krakowskiej szkole dla pielęgniarek. Od tego czasu pracowała jako nauczycielka, ale też cały czas w środowisku. Swoim podopiecznym przybliżała ideę i praktykę domowej opieki nad obłożnie chorymi. Podczas prelekcji można było poznać dzieje jej rodziny podczas II wojny światowej. Hanna przeżywała z matką dramat utraty ojca, brata, ciotki Zofii, jednocześnie pracując bardzo intensywnie w Radzie Głównej Opiekuńczej, udzielając pomocy uchodźcom, ubogim, bezdomnym (zjeżdżającym się z całej Polski do Krakowa) oraz szukając schronienia dla żydowskich dzieci.

Po wojnie Hanna kontynuowała pracę pedagogiczną i środowiskową, ale napotykała na trudności ze strony komunistycznych władz, podejrzewających ją o propagowanie religijności wśród pielęgniarek (m.in. pielgrzymki na Jasną Górę). Istotnie, stała się ona osobą głęboko religijną; w latach 1950-tych zaczęła jeździ

do klasztoru w Tyńcu, a w 1956 r. została oblatką benedyktyńską. Nigdy się z tym nie afiszowała, częściowo ze względu na komunistyczny reżim – mówiła dr Małgorzata Brykczyńska – ale też była po prostu taka z natury.

Ostatecznie utraciła zatrudnienie i przeszła na wczesną emeryturę, nie zamierzała jednak pozostawić swoich podopiecznych. Pracy było ogromnie dużo, bo chorych znajdowano coraz więcej (niesamowite jest, jak Hanna umiała do nich docierać), a rąk do pracy nie przybywało. Punktem zwrotnym na tej drodze okazało się spotkanie z bp. krakowskim Karolem Wojtyłą, który umożliwił wraz z ks. infułatem Ferdynandem Machayem rozwój pielęgniarstwa parafialnego. Po latach będzie mówił, jak wiele zawdzięcza tej nadzwyczajnej kobiecie w swym rozumieniu natury choroby i cierpienia. (Z Hanną nie raz odwiedzał obłożnie chorych i jak przyznał, wizyty w domach tych ludzi, o których wydawało się zapomniał cały świat, były dla niego prawdziwym szokiem – tak straszne były nierzadko warunki i zaniedbanie, w jakich egzystowali.)

Pielęgniarstwo parafialne, mimo oporu niejednego księdza a przy wielkiej determinacji Hanny, zaczęło powoli się rozwijać. Zaczęto od pojedynczych podopiecznych, a przez lata ich liczba przekroczyła tysiąc. To wszystko dzięki zaangażowaniu nie tylko profesjonalnych pielęgniarek, ale i osób przyuczonych, jak siostry zakonne, a na późniejszym etapie także młodzieży, do której apelowała Hanna i księża podczas mszy św. Oprócz codziennej pomocy udawało się nadzwyczajnym wysiłkiem organizować rekolekcje dla chorych w Trzebini, na które jeździł również kard. Karol Wojtyła.

Prostota i miłość

Niesamowite, jak od pierwszego spotkania z późniejszym Papieżem (niestety Hanna nie dożyła jego wyboru na Stolice Piotrową) rozwinęło się jej dzieło miłosierdzia i że to właśnie z osobą towarzyszącą Hannie podczas tego spotkania, Zofią Szlendak, związany jest w dalszych latach cud uzdrowienia, zasadniczy w procesie beatyfikacyjnym Hanny. To dzieło znajduje kontynuację nie tylko w pracach środowiskowych, ale i w ustanowionym przez Papieża-Polaka obchodzonym co roku 11 lutego Światowym Dniu Chorego.

Hanna Chrzanowska zmarła w 1973 r. Kard. Wojtyła odprawiał mszę św. żałobną i prowadził kondukt. Obecny był m.in. ks. Franciszek Macharski, ks. Stanisław Dziwisz, siostry zakonne, podopieczni i tłumy innych ludzi; „cały Krakow się zjechał” – mówiła dr Małgorzata Brykczyńska. Pamięć o Hannie i wdzięczność jej były wielkie – podkreśliła – i z czasem wcale nie malały. Wręcz przeciwnie. Ludzie pamiętali jej nadzwyczajną dobroć, poświęcenie, „wewnętrzny spokój, ale i wewnętrzny żar” (słowa Karola Wojtyły), miłość do ludzi, profesjonalizm. Przyciągała ich do siebie również swoją prostotą i humorem. Była pogodna, niosła radość, kochała przyrodę, literaturę, sztukę. Jej wiara religijna była bardzo głęboka, ale i cicha. Zalecała też, by nie narzucać pobożności podopiecznym. Owszem, modli się za chorego, modli się z nim, ale nie narzuca mu modlitwy. Najważniejsze było zadbać o jego ciało, by cierpiący mógł uwolnić w sobie pokłady duchowości, a w rozmowie nie probować uspokajać jego żalu do losu gotowymi odpowiedziami, ale raczej mówić, że cierpienie to tajemnica.

Prelekcję dr Małgorzaty Brykczyńskiej zamknęły przytoczone przez nią, bardzo znamienne słowa Hanny: „Długie lata byłam instruktorką, dyrektorką. Kierowałam, rządziłam, egzaminowałam. Co za radość na stare lata dorwać się do chorych: myć, szorować, otrząsać pchły. Prostota, zwyczajność zabiegów – to najważniejsze dla chorego. Wycofać siebie, puścić się na szerokie wody miłości, nie z zaciśniętymi zębami, nie dla umartwiania, nie dla przymusu, nie traktować chorego jak drabiny do nieba. Chyba tylko wtedy, kiedy jesteśmy wolne od siebie, naprawdę służymy Chrystusowi w chorych” (z książki: Radość dawania. Hanna Chrzanowska we wspomnieniach, listach, anegdotach, oprac. Marzena Florkowska, Kraków 2010).

Na koniec spotkania w parafii Little Brompton ks. Bartosz Rajewski podkreślił, że bł. Hanna Chrzanowska to patronka na te czasy, kiedy potrzebujemy więcej pielęgniarek, potrzeba osób, ktore chciałyby wykonywać ten trudny, w Polsce nieopłacalny zawód. Można tylko dodać: pielęgniarek aspirujących do ideału, jaki swym życiem i dziełem podyktowała Hanna.

Tekst i fot.: Agnieszka Okońska



Fundacja Veritas

Historia fundacji

Księgarnia Veritas

Przejdź do księgarni

Artykuły


Myśl tygodnia

MOWA TWOJA

Odezwij się do człowieka, który jest obok ciebie. Milczenie bardzo krótko bywa obojętne. Szybko przeradza się w obecność, wrogość - do nienawiści włącznie. Tylko w milczeniu wobec przyjaciela nie grozi żadne niebezpieczeństwo.

z: Ks. Mieczysław Maliński, Wszystkie nasze dzienne sprawy, Veritas 1978, ilustr. A. Głuszyński