Gazeta Niedzielna

W książce Anny Świderkównej pt. „Bóg Trójjedyny w życiu człowieka” opisane jest takie wydarzenie: „Pewnego razu pewien wielce dostojny profesor miał wykład o Trójcy Świętej. Z wielkim znawstwem i upodobaniem żonglował ukutymi przez teologię w ciągu wieków trudnymi łacińskimi terminami. Po skończonym wykładzie jeden ze słuchaczy zwrócił się do niego z pełnym szacunku zapytaniem:

  • Przewielebny ojcze, to wszystko jest niezmiernie piękne, lecz chciałbym wiedzieć, w jaki sposób może mi się przydać w pracy duszpasterskiej lub dopomóc w modlitwie?

Na co profesor odpowiedział zdecydowanie:

  • Ależ mój drogi, to nie ma z tym w ogóle nic wspólnego!”

A tymczasem Boża rzeczywistość Ojca, Syna i Ducha Świętego jakże mocno i jakże niesamowicie ogarnia człowieka. Mówimy – Boża Miłość. Już w Starym Testamencie, o czym głosi dzisiejsze I Czytanie, Izrael nie mógł się nadziwić miłości, jaką obdarzył go Bóg. Naród ten miał świadomość, że na całym świecie, we wszystkich religiach nie znajdzie się żadnego porównania: „zapytaj dawnych czasów, które były przed tobą od dnia, gdy Bóg stworzył na ziemi człowieka, czy zaszedł taki wypadek od jednego krańca niebios do drugiego jak ten lub czy słyszano o czymś podobnym?”

Jedna z najbardziej znanych ikon Andrieja Rublowa Trójca Święta przedstawia Boga jako trzech aniołów siedzących przy jednym stole. Na tym obrazie, który jest pełen symboliki, widać jak każdy anioł siedzi przy jednym boku stołu. Czwarta krawędź pozostaje pusta. To miejsce pozostawione jest dla człowieka, na którego Bóg w Trójcy Świętej Jedyny oczekuje przy stole, Panuje tam pokój, harmonia i jedność. Boże Objawienie mówi, że każdy człowiek został zrodzony z odwiecznej miłości Ojca i Syna w Duchu Świętym. I choć bardzo często w codziennym życiu prawdziwa miłość zdaje się nie być obecna, bo nie widać jej, albo widać jej przeciwieństwo – to jednak w głębi każdej ludzkiej istoty ona jest. Św. Augustyn napisał po prostu: „ niespokojne jest serce moje, dopóki nie spocznie w Tobie”.

Zaś Roman Brandstaetter w swoich Pieśniach równie wspaniale wyraził tę prawdę:

„Wierzymy,

Że powstaliśmy z miłości

I w miłość się obrócimy”.

I choć życie każdego człowieka może się pokomplikować i bywa tak aż nazbyt często – to jednak nawet w największym zaplątaniu, zagubieniu się wciąż pozostaje obecna w ludzkim sercu tęsknota za miłością prawdziwą. Ileż to ludzi, opowiadając o swoim zabieganym życiu, o swoim grzesznym życiu, mówiło: „Ach, proszę księdza! Tak bym to wszystko rzucił, gdzieś wyjechał, uciekł stąd”.

Bo człowiek tęskniąc za miłością prawdziwą równocześnie robi pomyłki i miłością nazywa to co jest jedynie i tylko pożądliwością.

Ks. Piotr Pawlukiewicz pisze, że „za miłosną akceptacją tęsknią ci, którzy robią kariery i dorabiają się majątków, aby u innych wzbudzić podziw i zachwyt. I aby mieć przyjaciół – nie tyle swoich, co swoich pieniędzy. Tęsknią za bezpieczeństwem miłości ci, którzy rozpaczliwie budują wysokie mury w obawie przed złoczyńcą, którzy próbują oszukać kalendarz, by uciec przed nieuchronnym przemijaniem. Wszyscy oni tęsknią za domem Trzech – Ojca, Syna i Ducha. Tęsknią, ale zwiedzeni przez Złego pogrążają się w jeszcze większej samotności, poczuciu zagrożenia i wewnętrznym rozdarciu”.

A człowiek zadaje sobie pytanie: skoro stworzyła mnie Miłość – to dlaczego na tej ziemi odczuwam taki brak miłości? Raczej doświadczam wciąż niekończących się sporów, kłótni, nawet wojen. Sam często w nich uczestniczę. Księga Apokalipsy nie pozostawia złudzeń, że jest ktoś, kto robi wszystko, aby tylko nie dopuścić do spełnienia ludzkich tęsknot, ludzkich pragnień. To jest szatan: „On dzień i noc oskarża nas przed Bogiem naszym”. On oskarża nas nie tylko przed Bogiem, ale i przed innymi ludźmi, nawet – a może szczególnie – przed tymi z którymi razem tworzymy rodzinny krąg: „Zobacz, jaki on niedobry! Zobacz, jaki on fałszywy! Zobacz, jak cię wykorzystuje!” I człowiek idzie za tym podszeptem, wierzy tym oskarżeniom i wszczyna kłótnie, awantury. A potem nieszczęśliwy znowu tęskni, pragnie pokoju, harmonii, bliskości.

Każdego dnia, w każdej sytuacji dane mi jest wybierać pomiędzy pragnieniem bycia „w komunii” z drugimi. Wtedy dary otrzymane od Boga, jakimi są przebaczenie, dzielenie się, żyją we mnie. Odczuwam wtedy smak nieba. Ale kiedy jestem nieznośny, niezadowolony, pełen urazy i mściwości – doświadczam na czym polega piekło. To nie Pan Bóg potępia. Człowiek sam siebie potępia. Zundel porównuje takich ludzi do domów zalanych słońcem, które zamykają okiennice na światło, by pozostać w ciemnościach. Nawet w piekle światło świeci w ciemnościach. Ale ciemności nie chcą go przyjąć.

Posłużę się obrazem pewnego teologa, który mając trudności ze zrozumieniem na czym polega prawdziwa miłość przeżył następujące doświadczenie. Najpierw zobaczył piekło. Pełno było tam ludzi siedzących przy długim, solidnym stole zastawionym wszystkimi rodzajami egzotycznych potraw i przysmaków. Problem w tym, że mogli jeść to wszystko używając jedynie widelców i noży długich na półtora metra. Wyli ze złości i żalu: wszystko przed nimi ze wspaniałymi zapachami, a oni nie potrafili nic wziąć ze stołu. Byli bezradni.

Następnie przed teologiem odsłania się niebo. W zasadzie to co zobaczył było prawie takie samo co widział wcześniej. Jedzenie było dokładnie takie samo. Noże i widelce były dokładnie tej samej długości, ale wszyscy byli bardzo uradowani, po prostu – szczęśliwi. Ci, co siedzieli po drugiej stronie stołu karmili swoich sąsiadów z naprzeciwka i vice versa. Ten pomysł przyszedł im sam z siebie, ponieważ na ziemi przyzwyczaili się służyć jedni drugim.

Nieraz, dosłownie przez ścianę, mieszkają rodziny, które choć mają taki sam standard życia, identyczne wykształcenie – a ich domy jak bardzo są różne. U jednych człowiek czuje się, jakby był już w przedsionku nieba. A tuż obok, w drugim mieszkaniu, niestety, strasznie ponura atmosfera.

Wspomniany już dziś ks. Pawlukiewicz daje taką radę: „Kto zaczyna dzień od pytania: Co robić, żebym dzisiaj był szczęśliwy – ten będzie zasypiać w smutku. Ten, kto zajmie się szczęściem drugiego, może być pewny, że szybko odnajdzie własne”.

Tak więc trwają: wiara, nadzieja i miłość. Te trzy – z nich zaś największa jest miłość.

Miłość Boga Ojca, łaska Pana naszego Jezusa Chrystusa i dar jedności w Duchu Świętym niech będą z wami wszystkimi.

ks. Marian Łękawa SAC – Rektor PMK w Szkocji



Fundacja Veritas

Historia fundacji

Księgarnia Veritas

Przejdź do księgarni

Artykuły


Myśl tygodnia

,,JAK SIEBIE SAMEGO"

Bądź dobry dla siebie. Nie chciej w sobie zmienić od razu wszystkiego. Nie spodziewaj się natychmiastowych wyników swoich postanowień. Nie denerwuj się niepowodzeniami. Nie histeryzuj, gdy popełnisz głupstwo, nie karz siebie zbyt surowo, nie narzucaj się sobie. Umiej przeczekać okresy, gdy cię głowa boli, gdy ci jest smutno, gdy ci się nic nie chce robić, gdy ci życie brzydnie. Wykorzystuj okresy swoich dobrych nastrojów, rozstawiaj umiejętnie bodźce, wyznaczaj sobie nagrody. Bądź cierpliwym wychowawcą samego siebie, tak jak starasz się nim być dla innych.

W przeciwnym razie zamkniesz sparawę stwierdzeniem, że jesteś dobry, albo stwierdzeniem równie jałowym - że jesteś zły.

z: Ks. Mieczysław Maliński, Wszystkie nasze dzienne sprawy, Veritas 1978, ilustr. A. Głuszyński