Gazeta Niedzielna

Przyjście Bożego Syna na tę naszą ludzką ziemię odbyło się w scenerii nieprawdopodobnie dramatycznej. Warto zdać sobie sprawę z tej bardzo trudnej do uwierzenia prawdy – właśnie kiedy celebrujemy uroczystość świętej Rodziny.

Słowo stało się ciałem – ale w jaki sposób? Bóg powierza swój plan Maryji i Józefowi. I tych dwoje ludzi godzi się wejść na tę Bożą drogę, która dla człowieka patrzącego oczami ciała jest całkowicie nie do przyjęcia, bo ta droga jest niezmiernie trudna, wręcz szokująca i pełna tajemnicy. Bóg stawia przed Maryją i Józefem zadanie w jaki sposób ma spełnić się Tajemnica Wcielenia. To Boże zadanie wymaga od nich zrezygnowania ze swoich własnych ludzkich planów. Byli przecież dwojgiem zakochanych ludzi, tuż po zaręczynach. Bóg stawia ich w sytuacji w której mają decydować o życiu Zbawiciela, którego narodziny realnie były zagrożenie. Maryja w stanie błogosławionym spodziewająca się rozwiązania była dla Józefa, zakochanego i uczciwego, w żaden sposób nie do wytłumaczenia. A cudzołóstwo w tamtym czasie było karane i to ukamienowaniem. Józef ugodzony w dziedzinie najbardziej wrażliwej stoi przed faktem, że jego ukochana wybranka spodziewa się dziecka – a on nawet nie wie z kim. Maryja milczy. Czyż nie mogła Ona, pełna Ducha Świętego, powiedzieć Józefowi chociażby w kilku słowach, które zwiera modlitwa Angelus, a którą Kościół ustami swoich wiernych przypomina za każdym razem kiedy słyszy dźwięk bicia dzwonów? Dlaczego milczała? Przecież przerastała Józefa – bo wiedziała kogo nosi pod swoim sercem. Przerastała godnością, stając się Matką Bożego Syna. Wiedziała o konsekwencjach jakie grożą Jej i Dziecku poczętemu w Jej łonie w razie niezrozumienia. Ale Ona mocno zaufała przede wszystkim Bogu w wypowiedzianym Fiat przy Zwiastowaniu i zaufała Józefowi, którego sam Bóg wybrał dla Niej. Wybrany na męża i opiekuna musi sam sobie poradzić i rozeznać Boży zamysł. To było jego zadanie. Gdyby Maryja zaczęła próbować wyjaśniać i podpowiadać Józefowi co ma robić – to czyniłaby nie swoje zadanie usiłując kierować ich trojgiem i całą tą sytuacją. A przecież to było zadanie wyznaczone Józefowi. Dlatego milczała i Jej milczenie okazało się błogosławione.

Józef bierze w swoje ręce całą tą skomplikowaną rzeczywistość i postanawia potajemnie opuścić Maryję, aby ją uratować, a siebie samego skazuje na wielką pogardę otoczenia, na hańbę z powodu pozostawienia swojej ciężarnej narzeczonej. Zadecydował stracić wszystko byleby tylko ocalić Maryję i Jej poczęte Dziecię. I właśnie wtedy kiedy dał dowód swojej wspaniałomyślnej miłości do swojej narzeczonej ukazuje mu się anioł i uspokaja go, aby nie bał się przyjąć Maryi do swego domu. I tak też uczynił. W swoim życiu jeszcze nieraz słuchał głosu anioła – tak jak po narodzinach Jezusa, kiedy nocą wziął Maryję i Jej Dziecię, żeby wyruszyć, ale nie do Nazaretu, gdzie miał swój dom, swoją stolarnię i swoich bliskich, tylko w dalekie obce strony, by w ten sposób ratować życie Maleńkiego Boga.

Tylko Bóg może mówić człowiekowi w sytuacjach trudnych i beznadziejnych słowa: Nie bój się. Uczyń to co mówię do ciebie. Ale czy dzisiejszy mężczyzna, mąż i ojciec słyszy głos Boga? Tak samo kobieta, żona i matka? Nie usłyszą jeżeli nie rozmawiają z Bogiem. Potem ich decyzje i konsekwencje z tego wynikające nie są już według Bożego zamysłu. Są rodem z innego miejsca.

Bardzo często w życiu bywają sytuacje, w których żona jest przekonana, iż wie lepiej od męża jak ich małżeństwo wygląda i bierze ster w swoje ręce. Zaczyna wyjaśniać, pouczać, po prostu rządzić w małżeństwie. Może tak czasem wydawać się, że taki sposób jest właściwy – „bo mój mąż jest przecież całkowicie nieodpowiedzialny”. Kiedy zada się pytanie: „A co pani mu powierza?” – następuje irytacja. „Ksiądz mnie w ogóle nie zrozumiał. Powiedziałam – nic, bo nie mogę. Jest przecież nieodpowiedzialny.” I tak kółko się zamyka. Wtedy taki małżonek powołany do odpowiedzialności za żonę i dzieci łatwo może zatracić sprawność w pełnieniu swojej misji. Duchowo staje się nieobecny w takim związku. Małżonka zaś pogrąża się w goryczy. Ich codzienne życie jest już tylko wytykaniem wzajemnych wad.

Trzeba na nowo odkryć w postaci Józefa jego męską gotowość zdolną oddać swoje życie za żonę. Jeżeli w małżeństwie różnego rodzaju zachcianki stawiane są na pierwszym miejscu, a nie to co mówi Bóg Stwórca: Nie bój się wziąć do siebie swej małżonki – małżeństwo często staje się koszmarem. Ale skoro bliski kontakt z Bogiem Zbawicielem jest wręcz wyśmiewany – bo to sprawa tylko dla dzieci i ludzi starych – tacy małżonkowie, niby wszystko wiedzący, nie usłyszą Boga głos. Lęk wzięcia małżonki do siebie z całą odpowiedzialnością próbuje się zastąpić chociażby modnym tematem, wciąż dziś dyskutowanym, kto powinien rządzić w małżeństwie.

U ks. Piotra Pawlukiewicza wyczytałem przykład ochroniarza, który pokazuje kto jest ważniejszy: czy prezydent kraju, który udaje się na jakieś spotkanie, czy ochraniarz? Oczywiście, że prezydent. A jednak nie jest to takie jednoznaczne. Nad wszystkim musi czuwać ochrona prezydenta. Oficer może kazać prezydentowi stanąć w tym miejscu albo w innym. Może nakazać prezydentowi cofnąć się albo iść do przodu. Może opóźnić spotkanie, albo je skrócić. W sytuacji krytycznej może nawet siłą usunąć prezydenta ze strefy zagrożenia Ale wszystko to może uczynić w jednym celu. Aby ocalić mu życie. A kiedy trzeba musi się rzucić na niego i zakryć go własnym ciałem. W tym porównaniu można znaleźć odpowiedź na pytanie Kto w małżeństwie rządzi? A raczej kto i jak ma w nim służyć?

Józef w życiu Świętej Rodziny decydował jak ochronić zagrożone życie Bożego Dziecięcia i Jego Matki. Anioł mu to nakazał. A Maryja i Jezus byli najszczęśliwsi przy mężnym Józefie. Dziś wiele kobiet nie musiałoby nieustannie narzekać na swój los i szukać pomocy u podejrzanych uzdrowicieli, gdyby ich poślubieni ochroniarze byli, jak mówi Biblia o Józefie – prawymi ludźmi i mieli tę duchową moc, by zawsze na czas wstawać i brać w swój bezpieczny świat swoją rodzinę.

Jezus, który jest światłością już się narodził i wciąż się rodzi. Ale Jego światło widoczne jest w miejscu gdzie panuje Boży porządek. Bo tam gdzie panuje pycha i zarozumiałość, ustawiczna kłótnia, w której udowadnia się całą winę nie sobie – tam jest niebezpieczne miejsce dla Maleńkiego Jezusa i Jego Matki. Dlatego Józef może ominąć to miejsce.

ks. Marian Łękawa SAC – Rektor PMK w Szkocji



Fundacja Veritas

Historia fundacji

Księgarnia Veritas

Przejdź do księgarni

Artykuły


Myśl tygodnia

MOWA TWOJA

Odezwij się do człowieka, który jest obok ciebie. Milczenie bardzo krótko bywa obojętne. Szybko przeradza się w obecność, wrogość - do nienawiści włącznie. Tylko w milczeniu wobec przyjaciela nie grozi żadne niebezpieczeństwo.

z: Ks. Mieczysław Maliński, Wszystkie nasze dzienne sprawy, Veritas 1978, ilustr. A. Głuszyński