Gazeta Niedzielna

Czy zdaję sobie sprawę, że skarga Boga wypowiedziana dziś w I Czytaniu ustami proroka Izajasza: „Co jeszcze miałem uczynić winnicy mojej, a nie uczyniłem w niej?” dotyczy także, a może szczególnie, mnie? Czy słyszę ten lament kogoś, kto dał wszystko co można było dać i nic w zamian nie otrzymał poza ogromną niewdzięcznością?

Żywo w pamięci przechowuję historię dwojga małżonków w bardzo podeszłym już wieku. W trakcie opowiadania często pojawiały się łzy na ich twarzach. Życie stało się dla nich bardzo samotne. Wychowali czworo dzieci a teraz zostali zupełnie zapomniani przez nich. Czują w sobie nie tyle gorycz, ile poczucie zawiedzenia.

– Zrobiliśmy wszystko co można było zrobić dla naszych dzieci. Nasza młodość przypadła na bardzo trudne czasy. Więc chcieliśmy, żeby naszym dzieciom zaoszczędzić takiego wzrastania, ale nie tak, by ich rozpieszczać. Kupiliśmy dość duży dom. Mąż pracował bardzo ciężko, bo trzeba było spłacać pożyczkę. To był trudny czas. Życie upływało w ustawicznej walce. Jednak naszym dzieciom nie brakowało niczego. Miały to co ich rówieśnicy.

Ileż nocy nie przespałam nie mogąc zmrużyć ani na chwile oczu z powodu moich skarbów. Często bowiem chorowały, ale Bogu dzięki, szczęśliwie wyrosły z tych wszystkich komplikacji.

Chociaż widziałam jak sąsiedzi wychodzili w ciągu tygodnia kilka razy na jakieś wieczorne rozrywki, my nie mogliśmy sobie nigdy na to pozwolić. Byliśmy szczęśliwi, jeżeli udało nam się wypożyczyć na tydzień domek kempingowy na plaży. Ale chętnie podejmowaliśmy te różne wyrzeczenia ze względu na nasze dzieci. Wysyłaliśmy je do możliwie najlepszych szkół, nigdy nie żałując pieniędzy na książki ani na to, co z nauką związane. Zawsze były dobrze ubrane. Uczyliśmy ich hierarchii wartości, którymi sami żyliśmy. Rodzinne życie było dla nas bardzo istotną sprawą. Przekazaliśmy im nasz dar wiary, starając się być dobrym przykładem dla nich. Każdego wieczoru modliliśmy się wspólnie na różańcu. I proszę popatrzyć, jaka wdzięczność. Co otrzymaliśmy w zamian od nich? Mówią, że dobry przykład zaciera się na dzieciach. I w naszym przypadku tak się stało.

Najstarszy Janek zrezygnował z uniwersytetu i poszedł w biznes. Bardzo ciężko pracował i mówią, że teraz powodzi mu się świetnie. Z tym, że pieniądze stały się dla niego bogiem. Owszem, na Boże Narodzenie posyła nam dwie butelki wina ze swojej firmy, ale my prawie nigdy go nie widzimy.

Ania jest nauczycielką. Wyszła za mąż za kogoś bardzo dobrze sytuowanego. Nie widzą żadnego sensu, aby mieć dzieci. Ich też bardzo rzadko widzimy. Raczej otrzymujemy od nich pocztówki z różnych egzotycznych miejsc.

Piotruś, wydawało się, że jest szczęśliwy w małżeństwie z trójką dzieci aż do momentu kiedy zostawił swoją żonę i poszedł, aby być z młodą dziewczyną. Od tego czasu nigdy się nie pokazał.

I wreszcie nasz najmłodszy, Pawełek, jeszcze się nie ożenił. Wciąż podróżuje. Nie ma ochoty pracować, żeby osiąść na jednym miejscu. Ostatnio otrzymaliśmy wiadomość, że jest gdzieś w Australii.

I tak jak wiemy, żadne z nich nie chodzi do kościoła. Co więcej mogliśmy dla nich zrobić? Czym zasłużyliśmy sobie, aby tak nas potraktowali?

Jest to skarga człowieczego serca, które tylko w pewnej mierze może być dobrą matką, dobrym ojcem. Bezsprzecznie rodzice należą do swoich dzieci. Ale równocześnie zajęci są tyloma innymi sprawami, jak pracą zawodową, małżeństwem, swoimi upodobaniami, czy swoim czasem, który przeznaczają na tyle innych spraw. Należą więc również do siebie. Jedynie Bóg jest naprawdę całkowicie Ojcem, dlatego ma Syna, który jest doskonałym Jego odbiciem. Tu widać ten ciąg dalszy minionej niedzieli, bo Jezus opowiada kolejną przypowieść o swoim Ojcu. A świat stale i wciąż od nowa bałamutnie głosi, że tu na ziemi można stworzyć raj. Czyż nie taki właśnie był Boży zamysł? To Bóg dał ziemię człowiekowi, która pierwotnie miała być miejscem szczęśliwym. Ale niestety człowiek zwątpił w Boże intencje, ponieważ uwierzył przewrotnemu diabłu. I ten pierwszy grzech człowieka pociągnął wszystkie następne. Ziemia stała się miejscem rodzącym osty i ciernie, w których uwikłany jest człowiek przeróżnymi zakłamaniami, podsycanymi zawiścią i egoizmem.

Ale Bóg nie rezygnuje. Nie zniechęca się. Robi wszystko, aby ukochanego człowieka, nawet za cenę swojego Syna, ocalić. Byleby tylko coś drgnęło w ludzkim sercu.

A co się dzieje wtedy, kiedy to serce nie potrafi ani drgnąć? Dzisiejsza przypowieść ostrzega przed takim tragicznym finałem. „Koniec końców – mówi Lewis – odpowiedź tym wszystkim, którzy odrzucają naukę o piekle, stanowi pytanie: Co chcecie, aby Bóg uczynił? By zmazał ich przeszłe grzechy i dał im za wszelką cenę jeszcze jedną szansę, usuwając wszystkie trudności i udzielając wszelkiej cudownej pomocy? To właśnie uczynił na Kalwarii. By im przebaczył? Oni nie chcą przebaczenia. By ich zostawił w spokoju? Niestety: zdaje mi się, że Bóg to właśnie czyni.”

Łaską jest móc zobaczyć jak winnicę mojego serca wciąż okopuje dobry Bóg, jak czyści ją z kamieni, jak po raz wtóry sadzi szlachetną winorośl, bo może tym razem wydam owoc. Bóg nie ze względu na siebie daje mi swoje przykazania i stawia wymagania, ale to jedynie dla mojego szczęścia. Żeby moje życie nie było jałowe, ale żeby owocowało aż do pełni życia.

Panie, proszę Cię, daj mi tę łaskę.

ks. Marian Łękawa SAC – Rektor PMK w Szkocji



Fundacja Veritas

Historia fundacji

Księgarnia Veritas

Przejdź do księgarni

Artykuły


Myśl tygodnia

MOWA TWOJA

Odezwij się do człowieka, który jest obok ciebie. Milczenie bardzo krótko bywa obojętne. Szybko przeradza się w obecność, wrogość - do nienawiści włącznie. Tylko w milczeniu wobec przyjaciela nie grozi żadne niebezpieczeństwo.

z: Ks. Mieczysław Maliński, Wszystkie nasze dzienne sprawy, Veritas 1978, ilustr. A. Głuszyński