Gazeta Niedzielna

W Liturgicznym przeżywaniu Bożych Tajemnic wydarzenie z góry Tabor wielokrotnie jest przywoływane i wciąż przeżywane. Rozważamy je nie tylko w dzisiejsze święto, ale także w II Niedzielę Wielkiego Postu. Również bardzo wielu w łonie Kościoła każdego dnia kontempluje tę prawdę kiedy przesuwa paciorki różańca świętego w IV tajemnicy światła.

Pan Jezus “wziął ze sobą Piotra, Jakuba i Jana i zaprowadził ich na górę wysoką, osobno” (Mt 17,1). W Piśmie Świętym góra jest miejscem szczególnym, bo to właśnie na niej Bóg zwykł odsłaniać swoje działanie. I Góra Tabor jest takim kolejnym miejscem realizacji Bożych planów. Przemienienie Pańskie miało przygotować uczniów na trudny czas. Ich Mistrz będzie nie tylko poniżony i wyśmiany, ale w okropnych mękach będzie umierał jak złoczyńca na krzyżu i to na oczach tłumu w samo święto Paschy. Żeby ich wzmocnić Pan Jezus odsłonił przed nimi rąbek Bożej rzeczywistości. Bo już niebawem zobaczą Jego twarz nie jasną jak słońce, ale ciemną od bólu, szatę nie białą jak śnieg, ale czerwoną od krwi. Zobaczą nie Eliasza i Mojżesza, ale łotrów po prawej i lewej stronie. Czy Góra Tabor uczyniła ich wiarę mocniejszą? Wiemy jedynie, że przy krzyżu pozostał tylko najmłodszy – Jan. Natomiast Piotr i Jakub uciekli.

Życie każdego człowieka naznaczone jest nieraz wielkimi kryzysami wiary. Czas próby nie omija nawet tych, którym dana jest łaska przebywania na szczytach duchowych doświadczeń w niewyobrażalnej dla ludzkiego umysłu bliskości Boga – jak owi trzej apostołowie. Przyglądając się wielkim świętym bardzo często widać na drodze ich życia również wielkie grzechy. Piotr, który deklarował swoją gotowość nawet do oddania życia za Jezusa, który walczył mieczem w Ogrodzie Oliwnym – jednak zawiódł aż do potrójnego zaparcia się. Mimo to Pan jego właśnie ustanowił pierwszym z apostołów. Podobnie Jakub i Jan, którzy mieli przydomek “synowie gromu”, bo na niegościnnych Samarytan chcieli zrzucić ogniste gromy. Nie ukrywali  też, wraz ze swoją matką, ambicji zajęcia miejsca po prawej i lewej stronie w Królestwie Jezusa, a pomimo tych różnych grzechów i słabości Pan Jezus ich wybrał, bo widział, że mają serca żywe – chociaż błądzące, ale żywe. Pan Bóg w takich właśnie sercach znajduje możliwość nieustannego obdarowywania i to w obfitości swoją łaską. Czyż wielki król Dawid  nie popełnił cudzołóstwa, a potem jeszcze perfidnie dokonał morderstwa? A Pan Bóg nie odwrócił się od niego. Napomniał go poprzez swojego proroka Natana. Dlatego skruszone serce Dawida  potrafiło stworzyć cudowny psalm: “Zmiłuj się nade mną, Boże, w łaskawości swojej”…  Popatrzymy na św. Pawła – przed nawróceniem czyż nie dyszał żądzą zabijania uczniów Pana? A Pan sprawił, że stał się “naczyniem wybranym”. Szczęśliwi, którzy słyszą Boże nawoływania: “Jeśli ktoś jest spragniony, a wierzy we Mnie – niech przyjdzie do Mnie i pije!” albo: “O, wszyscy spragnieni, przyjdźcie do wody, przyjdźcie, choć nie macie pieniędzy! Kupujcie i spożywajcie, dalej-że, kupujcie bez pieniędzy”.

Jak pocieszająco brzmią słowa Pana Jezusa, które podyktował św. Faustynie: “Łaski z Mojego miłosierdzia
 czerpie się jednym naczyniem, a nim jest ufność. Im dusza więcej zaufa, tym więcej otrzyma. Wielką Mi są pociechą dusze o bezgranicznej ufności, bo w takie dusze przelewam wszystkie skarby swych łask. Cieszę się, że żądają wiele, bo Moim pragnieniem jest dawać wiele i to bardzo wiele. Smucę się natomiast, jeżeli dusze żądają mało, zacieśniają swe serca (1578).

Napisz to dla dusz strapionych: Gdy dusza ujrzy i pozna ciężkość swych grzechów, gdy się odsłoni przed jej oczyma duszy cała przepaść nędzy, w jakiej się pogrążyła, niech nie rozpacza, ale z ufnością niech się rzuci w ramiona Mojego miłosierdzia, jak dziecko w objęcia ukochanej matki. Dusze te mają pierwszeństwo do Mojego litościwego Serca, one mają pierwszeństwo do Mojego miłosierdzia. Powiedz, że żadna dusza, która wzywała miłosierdzia Mojego, nie zawiodła się ani nie doznała zawstydzenia. Mam szczególne upodobanie w duszy, która zaufała dobroci Mojej (1541). Dusza, która zaufa Mojemu miłosierdziu, jest najszczęśliwsza, bo Ja sam mam o nią staranie” (1273).

W jednym z filmów młody człowiek dostaje tuż przed Bożym Narodzeniem list, a w nim życzenia, które z drugiego końca świata przesłał mu ojciec. Chłopak tęskni za tatą, który kilka lat wcześniej wyjechał w dalekie strony w poszukiwaniu pracy. W liście ojciec informuje, że w rodzinnym mieście, pod wskazanym adresem czeka na syna świąteczny upominek. Chłopak biegnie tam natychmiast, odnajduje ten adres, ale jakież jest jego rozczarowanie, kiedy okazuje się, że dom jest od długiego czasu pozamykany na cztery spusty i nikt nie może mu przekazać upragnionego prezentu. Gdy kilka dni później ojciec telefonuje do rodziny, syn mówi mu z żalem: tato, zawiodłem się. Tam, gdzie pisałeś, wcale nie czekał na mnie żaden świąteczny drobiazg od ciebie. Ojciec uśmiechnął się i rzekł: synu, a kto ci mówił, że to drobiazg. Prezentem jest cały dom. Kupiłem go dla ciebie przez pośrednika. Klucze odbierzesz w biurze notarialnym.

Jeżeli prosimy Ojca Niebieskiego tylko o drobne nasze przyziemne sprawy, łatwo możemy się rozczarować. Bowiem Boża hojność przerasta wszelkie oczekiwania. Kiedy Bóg obdarowuje, to sieci się rwą, łodzie się zanurzają od połowu, resztki chlebów w dwanaście koszy się zbiera, a stągwie z winem są wypełnione po brzegi. Usłuchajmy więc Pana Jezusa, który nas zachęca, aby szukać, bo wtedy jest szansa znalezienia. I szukać prawdziwego skarbu, o którym święty Paweł napisał, że ani “oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć”.

Oby przylgnęły do mnie słowa psalmisty i stały się moją modlitwą:

“Ukażesz mi ścieżkę życia,
pełnię radości u Ciebie
rozkosze na wieki po Twojej prawicy”.

ks. Marian Łękawa SAC – Rektor PMK w Szkocji



Fundacja Veritas

Historia fundacji

Księgarnia Veritas

Przejdź do księgarni

Artykuły


Myśl tygodnia

,,JAK SIEBIE SAMEGO"

Bądź dobry dla siebie. Nie chciej w sobie zmienić od razu wszystkiego. Nie spodziewaj się natychmiastowych wyników swoich postanowień. Nie denerwuj się niepowodzeniami. Nie histeryzuj, gdy popełnisz głupstwo, nie karz siebie zbyt surowo, nie narzucaj się sobie. Umiej przeczekać okresy, gdy cię głowa boli, gdy ci jest smutno, gdy ci się nic nie chce robić, gdy ci życie brzydnie. Wykorzystuj okresy swoich dobrych nastrojów, rozstawiaj umiejętnie bodźce, wyznaczaj sobie nagrody. Bądź cierpliwym wychowawcą samego siebie, tak jak starasz się nim być dla innych.

W przeciwnym razie zamkniesz sparawę stwierdzeniem, że jesteś dobry, albo stwierdzeniem równie jałowym - że jesteś zły.

z: Ks. Mieczysław Maliński, Wszystkie nasze dzienne sprawy, Veritas 1978, ilustr. A. Głuszyński