Gazeta Niedzielna

W Kościele nadal trwa okres Wielkanocy. Jest to radość 40 dni, w których Pan Jezus nie tylko ukazuje się swoim uczniom po zmartwychwstaniu, ale również przygotowuje na przyjęcie i przeżycie nowej Tajemnicy. Takie są Słowa dzisiejszej Ewangelii: „Będę prosił Ojca, a innego Pocieszyciela da wam, aby z wami był na zawsze, Ducha Prawdy, którego świat przyjąć nie może, ponieważ Go nie widzi, ani nie zna”. Pozostało już tylko 2 tygodnie do Świąt Zesłania Ducha Świętego. To oczekiwanie jest jakby „małym adwentem”.

Czemu więc nie odnajduję w sobie pragnienia, aby poznawać coraz lepiej bliskość Pana? Gdzie podziało się moje wyczekiwanie, aby Duch Prawdy we mnie zamieszkał tak naprawdę, całkowicie? Raczej zauważam w moim postępowaniu sytuację nienormalną. Jakbym uczestniczył w dość powszechnym dziś, nawet modnym zakłamaniu, które polega, owszem, na uznaniu Boga, tylko że na bezpieczną odległość, z daleka. Widzę w sobie ten lęk przed zbytnim zbliżeniem do Bożych Tajemnic? Jest to chęć ukrycia się przed Bogiem, chęć ucieczki przed Nim. Dlaczego?

Dzieje człowieka rozpoczęły się w raju. To jest początek kontaktu z Bogiem, kiedy Bóg przechadza się z Adamem po ogrodzie w porze popołudniowego wiatru, tak jak zwykł człowiek przebywać ze swoim przyjacielem. Bo Bóg jest osobą, do której mogę przeżywać te same emocje, jakie przeżywam w stosunku do bliskiej, do najbliższej mi osoby, najbliższego mi człowieka. Zaczęło się od przyjaźni. Bóg zwracając się do człowieka, zaprzyjaźniając się z człowiekiem, unicestwił straszliwy dystans, jaki istnieje w stosunku do stworzenia. Zaakceptował, wybrał człowieka. Bóg powiedział człowiekowi: jesteś dobry, aby być moim partnerem. W języku angielskim jest takie ładne wyrażenie: „you are good enough”. A człowiek, kiedy dopuścił się pierwszego grzechu, zaczyna ukrywać się przed Bogiem. Chowa się w krzakach. Adam nie wyrzekał się Boga. On tylko nie chciał po swoim nieposłuszeństwie być za blisko z Bogiem. Uważał, że lepszy będzie dystans. Ale Bóg nie rezygnował z przyjaźni. Nawoływał: Adamie, gdzie jesteś? Dlatego jest Wcielenie jako dowód akceptacji przez Boga. Nawet po grzechu człowiek jest wciąż dość dobry, żeby dla Niego warto było poświęcić Syna. Bóg robi wszystko, aby zasłużyć na bliskość z człowiekiem. Dopiero co przeżywałem liturgiczny okres Wielkiego Postu, gdzie mogłem raz jeszcze zobaczyć całą mękę i śmierć, której Syn Boży podjął się dla mnie.

Tu dopiero widać tę potworną pułapkę grzechu. Bo to grzech powoduje dystans. Kiedy ludzkie serce pogrążone jest w ciemnościach, może nadal uznawać Boga, ale w życiu takiego człowieka Boża Miłość jest skrępowana. Nie widać wtedy wyraźnie granicy pomiędzy dobrem a złem. Wyrazistość grzechu jest zamazana. I tym samym Prawda staje się niewidoczna. Tu odnajduję odpowiedź, dlaczego tak trudno człowiekowi jest wejść w tę Bożą bliskość?

Wiem, że moje serce wciąż jest dalekie, aby całkowicie wypełnić Jezusowe słowa: „Jeśli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania”. Wiem, że ukochanie Jezusa jest początkiem wejścia na drogę, która przybliża do Boga. Ale czy ja już wszedłem tak naprawdę na tę drogę? W drugiej Modlitwie Eucharystycznej o Tajemnicy Pojednania jest bardzo zwięźle ukazany cały proces ludzkiego dojrzewania: „Wszyscy oddaliliśmy się od Ciebie, ale Ty sam, Boże, nasz Ojcze, stałeś się bliski dla każdego człowieka. Przez ofiarę Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, wydanego za nas na śmierć, doprowadzasz nas do Twojej miłości, abyśmy także my dawali siebie braciom”.

Widząc w sobie wciąż uśpione przeróżne demony, które są pożywką mego egoizmu – proszę Cię Panie, abyś mnie doprowadził „do Twojej miłości”. Abym w końcu uwierzył, bez żadnych zastrzeżeń, że Twoje przykazanie miłości nie jest ciężarem, ale darem. Bo wtedy w wypełnianiu tego daru, Duch Pocieszyciel będzie dokonywał swego dzieła. Przez to Boże działanie – ja stworzenie słabe, nędzne i grzeszne – mogę wchodzić w coraz większą bliskość z moim Stworzycielem, Wybawicielem i Pocieszycielem. Staje się wtedy rzecz zupełnie niezrozumiała dla świata, bo oto serce człowieka staje się domem dla samego Boga. To są słowa z dzisiejszej Ewangelii: „wy Mnie widzicie, ponieważ Ja żyję i wy żyć będziecie. W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was”.

Św. Paweł w liście do Galatów napisał po prostu: „Teraz już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus”.

A osoba świętego Jana Pawła II czyż nie jest czytelnym znakiem, w jaki sposób życie samego Boga w Trójcy Jedynego może zamieszkiwać ludzkie serce i przez nie działać?

ks. Marian Łękawa SAC – Rektor PMK w Szkocji



Fundacja Veritas

Historia fundacji

Księgarnia Veritas

Przejdź do księgarni

Artykuły


Myśl tygodnia

MAŁEJ WIARY

Słaby człowiek jest agresywny. Wszystkich podejrzewa, że chcą go zniszczyć. To splot urazów, kompleksów, pretensji, uprzedzeń. Nie ma się jak do niego dostać. Nawet nie można go pogłaskać. Cokolwiek by ktoś do niego powiedział, jakkolwiek by się wobec niego zachował, wszystko to odczytuje jako atak na siebie. Zacieśnił się do obrony przed zniszczeniem.

Nie bój się. Nikt nie jest w stanie cię zniszczyć, jeżeli tylko ty tego nie chcesz.

z: Ks. Mieczysław Maliński, Wszystkie nasze dzienne sprawy, Veritas 1978, ilustr. A. Głuszyński