Gazeta Niedzielna

Rozważając dzisiejszą uroczystość Zesłania Ducha Świętego na Apostołów nie sposób nie zauważyć jak wielkim wrogiem wolności jest strach. Przecież ci biedni Apostołowie zanim otrzymali obiecanego Pocieszyciela naprawdę byli przerażeni. Kiedy przychodził do nich Zmartwychwstały Pan, musiał przedostawać się przez zamknięte drzwi. Bo oni bali się, żyli w strachu, w zabarykadowanym Wieczerniku – „z obawy przed Żydami”.

I gdyby nie zstąpienie Ducha Mocy, jak zauważa ks. Pasierb, chrześcijaństwo do dziś pewnie nie opuściłoby Wieczernika.

Ale ich strach był realny, bo sytuacja była naprawdę dramatyczna. Poza Wieczernikiem świat był okropny. Powstawanie Kościoła odbywało się w bardzo niesprzyjających warunkach. Sam Założyciel właściwie przez całe życie był śledzony, inwigilowany, aż w końcu został przybity do krzyża, który to rodzaj śmierci był przeznaczony dla najgorszych złoczyńców. A dziesięciu Apostołów, czyż nie podzieliło męczeńskiej śmierci swego Mistrza? Łatwiej jest dla ludzi starszego pokolenia, którzy przeżyli deportacje, obozy, ale i dla młodszych, których nie ominął stan wojenny, zrozumieć życie pierwszych chrześcijan. Każdego dnia dotykało ich prześladowanie, dyskryminacja, aresztowania i męczeńska śmierć. Tego świat wtedy i dziś pojąć nie może, w jaki sposób przetrwała ta maleńka garstka.

Wspomniany ks. Pasierb w książce „Czas otwarty” tak opisuje początki Kościoła: „W tym czasie zostały spisane Ewangelie i Dzieje Apostolskie. Czy w tych księgach odbiła się owa dramatyczna, najzupełniej wyjątkowa sytuacja? Czy jest w pismach Nowego Testamentu atmosfera zagrożenia, klimat getta, psychoza oblężonej twierdzy, czy jest w nich zaciekłość, jakże pożyteczna w walce?

Czy poza opisem zabarykadowanego Wieczernika – zabarykadowanego do momentu zstąpienia Ducha Świętego, bo od tej chwili Kościół otwiera się na świat – znajdziemy w Nowym Testamencie jakiś symbol stanu oblężenia? Czyż wszystkie te księgi nie oddychają świeżym powietrzem otwartych na przyszłą historię przestrzeni? Czy nie są dokumentem wolności, pogody, nadziei?

Oblany morzem niezrozumienia, wrogości, czy nawet otwarcie prześladowany, Kościół poniósł w świat dobrą nowinę, która miała z Niego uczynić wyspę wolności.”

Apostołowie po otrzymaniu Ducha Świętego stali się nowymi ludźmi. Próbując zrozumieć tę przemianę tym samym dotyka się tajemnicy. Właściwie dotyka się jej za każdym razem widząc działanie Bożego Ducha, odmieniającego indywidualnych ludzi i całe wspólnoty.

Jean Vanier jest człowiekiem, który odczytał swoje powołanie w niesieniu pomocy szczególnie ludziom umysłowo chorym, aby mogli odnaleźć moce ducha w ich zranionych sercach. Jego wspólnoty powstają nie tylko we Francji, ale w bardzo wielu krajach.

Kilka lat temu zorganizował pielgrzymkę do Lourdes pod hasłem: Wiara i Światło. Wzięło w niej udział 12 tysięcy ludzi. 1/3 to byli ułomni. Reszta towarzyszyła jako przyjaciele, pomocnicy. W Wielkanocne popołudnie odbyła się wielka celebracja na placu przed bazyliką. W prezentacji brali udział z różnych wspólnot ludzie biedni, słabi, na wózkach inwalidzkich, idący z wielką trudnością, niosąc przeróżne swoje rany i kalectwa. Ale wszyscy, prawie wszyscy byli uśmiechnięci, wiwatujący, albo wykrzykujący swoją radość.

Następnego poranka operator telewizyjny zapytał Vanier: „Jak to możesz wytłumaczyć? Mam świetną pracę. Mam pieniądze. Ale oni mają coś, czego ja nie mam. Oni mają radość”. Na co Vanier odpowiedział: „Kamień, który budujący odrzucili, stał się kamieniem węgielnym. Ci, których społeczeństwo odrzuciło, stali się dobrymi kamieniami, aby zbudować nową wspólnotę, wspólnotę miłości i radości”.

Jean Vanier zobaczył cud przemiany ludzkich serc. Ludzie zmieniają się, jeżeli potrafią wyrzucić z siebie wstyd, poczucie winy i strach. Zmieniają się, kiedy jest im dana nadzieja. Zmieniają się, kiedy odnajdą kogoś, kto się nimi zainteresuje i w nich uwierzy. Przede wszystkim zasadnicza zmiana następuje w momencie, kiedy zostają obdarowani miłością. Wtedy wychodzą ze swojej skorupy i zaczynają rosnąć. Odnajdują w sobie tyle energii, mocy, które przecież w nich były – tylko ukryte, a oni o tym nie wiedzieli. Jest coś wspaniałego zobaczyć cud ludzkiej przemiany. A jeszcze wspanialszym jest doświadczyć tego cudu. Być może to jest jedyny prawdziwy cud.

Przemiana Apostołów w dzień zesłania Ducha Świętego była wypełnieniem obietnicy Jezusowej. Nagle doświadczyli Jego miłości w sposób zupełnie nowy i poznali, że On, ich Mistrz, ma do nich zaufanie. Zstępujący Duch rozpoczął dzieło najbardziej sensowne, bo najważniejsze. To już nie byli zastraszeni ludzie, ale świadkowie zmartwychwstałego Jezusa, gotowi, aby głosić Dobrą Nowinę. Jak zmarznięta ziemia, która nagle w słoneczny, wiosenny dzień zaczyna na nowo swój żywot.

Wydarzenie w dniu Pięćdziesiątnicy było obaleniem wieży Babel. Nagle ludzie słysząc swój głos rozumieli się nawzajem. Każdy usłyszał swój własny język.

Jestem ochrzczony, jestem bierzmowany. Mam w sobie niezatarte znamię. Ale czy przeżyłem już swoje Zesłanie Ducha Świętego?

Skutki grzechu pierworodnego najbardziej uwidaczniają się w życiu zbiorowym, dlatego podczas Eucharystii w imieniu całej wspólnoty proszę, aby Bóg „dał nam swego Ducha, aby została usunięta wszelka przeszkoda na drodze do zgody i aby Kościół jaśniał pośród ludzi, jako znak jedności i narzędzie pokoju”.

„Niech Twój Kościół będzie żywym świadectwem prawdy i wolności, sprawiedliwości i pokoju, aby wszyscy ludzie otworzyli się na nadzieję nowego świata”.

ks. Marian Łękawa SAC – Rektor PMK w Szkocji



Fundacja Veritas

Historia fundacji

Księgarnia Veritas

Przejdź do księgarni

Artykuły


Myśl tygodnia

MOWA TWOJA

Odezwij się do człowieka, który jest obok ciebie. Milczenie bardzo krótko bywa obojętne. Szybko przeradza się w obecność, wrogość - do nienawiści włącznie. Tylko w milczeniu wobec przyjaciela nie grozi żadne niebezpieczeństwo.

z: Ks. Mieczysław Maliński, Wszystkie nasze dzienne sprawy, Veritas 1978, ilustr. A. Głuszyński