Gazeta Niedzielna

Dzisiejsze Słowo Boże ukazuje Pana Jezusa, tak jak rozpoznał Go św. Jan Chrzciciel, jako Baranka Bożego: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata”. W czasie każdej Mszy św. wypowiadam te słowa tuż przed przyjęciem Chrystusowego Ciała. A nieco wcześniej wraz z całą wspólnotą śpiewam je trzykrotnie.

Już niedługo, kiedy minie zima, będę miał znowu okazję patrzeć na maleńkie baranki dopiero co urodzone na rozległych wrzosowych polach. Co roku przeżywam ten widok przemierzając szkocką krainę, aby nawiedzić moich Rodaków, też tak rozrzuconych jak te owce. Wtedy patrzę i rozmyślam. Jak wygląda baranek z bliska? Taki jeszcze maleńki, puszysty, nie mający ani rogów, ani kopytek – właściwie sama bezbronność. Czy to znaczy, że Pan Jezus też jest taki w moim życiu – po prostu jak baranek, z którym można zrobić wszystko? Maleńki Jezus, urodzony w stajni. Aż chce się śpiewać: „Ach, ubogi w żłobie, cóż ja widzę w tobie? Droższy widok niż ma niebo w maleńkiej Osobie”. I śpiewam aż do 5 zwrotki włącznie: „Zmiłuj się nad nami, obmyj z grzechów łzami, przyjmij serca te skruszone, które Ci składamy”.

Zapowiadany Mesjasz w Księgach Starego Testamentu nazywany jest Bożym Sługą, bowiem On poprzez swoją wynagradzającą śmierć „gładzi grzechy świata”. Prorok Izajasz nazywa oczekiwanego Sługę również Barankiem. W języku aramejskim słowo talja odnosi się zarówno i do sługi i do baranka. Niedawno natrafiłem na komentarz biblijny, w którym autor zauważa, że Jezus, wybierając godzinę swojej śmierci wybrał tę porę, kiedy w świątyni zabijano baranki przeznaczone na paschalną ucztę.

Czym jest Tajemnica Odkupienia?

W Paryżu znajduje się księga podatkowa z notatką dotyczącą gminy Domremy: „Z powodu zasług bohaterskich gmina nie płaci podatków”. Chodzi tu o św. Joannę d’Arc, która uratowała Francję z beznadziejnej sytuacji walcząc z królem Anglii, Edwardem III. Dzięki niej, to co uczyniła, uwolniło jej rodzinną wieś na długie lata, bo aż do rewolucji francuskiej, od podatków.

Ile zawdzięczam Chrystusowi? Ile zawdzięcza cała ludzkość uwolniona ze straszliwej niewoli grzechu? Dzieło Odkupienia odmieniło całkowicie człowieczy los, bowiem Jezus, gładząc grzechy, dokonał naszego pojednania ze swoim Ojcem. W dzisiejszej Ewangelii tłem w odsłanianiu przeżyć, właściwie mistycznych przeżyć, św. Jana Chrzciciela jest rzeka Jordan. Jest ona bardzo wymownym symbolem, bowiem w niej dokonała się nieprawdopodobna wymiana. „Zanurzając się w wody Jordanu, pisze dominikanin o. Jacek Salij – wody całe brudne od grzechów, jakie symbolicznie pozostawili tam chrzczeni przez Jana grzesznicy – Syn Boży dał wyraz swojej woli, żeby aż do samego końca, aż do straszliwej męki krzyżowej, zanurzyć się w naszym ludzkim świecie, jaki na przekór Bogu ukształtowaliśmy naszymi grzechami”. Pan Jezus czekającą Go mękę i śmierć nazywa swoim chrztem. „Chrzest mam przyjąć i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie”. Synom zaś Zebedeuszowym, którzy w początkowym okresie znajomości Mistrza nie omieszkali zapytać o swoją karierę w kategoriach tego świata, Jezus stawia pytanie: „Czyż możecie przyjąć chrzest, którym Ja mam być ochrzczony?”

W różnych religiach człowiek zawsze usiłował z ziemi zrobić coś w rodzaju katapulty, aby odbić się od niej i dosięgnąć Olimpu, tak jak by to była jedyna możliwość zabrania bogom ognia. Przypomina mi się prosta odpowiedź ojca, podczas zabawy na śniegu, na pytanie najmłodszego syna w momencie kiedy przelatywał nad nimi samolot:

– Tatusiu, jak ludzie wchodzą na niebo, żeby wsiąść do samolotu?

– Nie wchodzą na niebo, syneczku, samolot ląduje na ziemi i wtedy ludzie mogą do niego wejść.

To jest cała prawda o Bożym Narodzeniu, którą wciąż wyśpiewujemy w kolędach. Nie musimy wspinać się do nieba, by tam szukać Boga. Sam Bóg zszedł do nas na ziemię, aby nas odnaleźć. Bo biedny człowiek nie tylko, że się zagubił, ale wpadł w okropną pułapkę zastawioną przez Złego. „On mnie zwiódł” – mówi biedny człowiek fundując sobie fałszywe bóstwa żerujące na nim. Bo żeby te fałszywe bóstwa ożyły, muszą się karmić krwią i mózgiem człowieka. Wystarczy przypomnieć te ołtarze oglądane w muzeach z wyżłobionymi rowkami, po których spływała krew. Bóstwa, którym trzeba było składać ofiary z ludzi. Ale dlaczego piszę w czasie przeszłym? Przecież to odbywa się w dalszym ciągu. Fundowanie sobie fałszywych bóstw jest dziś tak powszechne, że aż przerażające. A tymczasem przyjście prawdziwego Zbawcy jest takie jak i wtedy: „Syn Boży przyszedł do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli”. Dlaczego nie cieszy pojawienie się Zbawiciela? Czyżby grzech potrafił spowodować aż taką niezdolność zobaczenia co czyni Jezus? Fałszywe bóstwa wysysają ludzką krew, jak wampiry. Jezus zaś, który jest Bogiem prawdziwym, oddaje swoją krew. Tu przetaczanie ma zupełnie odwrotny kierunek, bowiem jak modlimy się w litanii do najdroższej Krwi Chrystusa Pana, ta Krew Chrystusa jest zapłatą naszego zbawienia.

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami!

ks. Marian Łękawa SAC – Rektor PMK w Szkocji



Fundacja Veritas

Historia fundacji

Księgarnia Veritas

Przejdź do księgarni

Artykuły


Myśl tygodnia

,,JAK SIEBIE SAMEGO"

Bądź dobry dla siebie. Nie chciej w sobie zmienić od razu wszystkiego. Nie spodziewaj się natychmiastowych wyników swoich postanowień. Nie denerwuj się niepowodzeniami. Nie histeryzuj, gdy popełnisz głupstwo, nie karz siebie zbyt surowo, nie narzucaj się sobie. Umiej przeczekać okresy, gdy cię głowa boli, gdy ci jest smutno, gdy ci się nic nie chce robić, gdy ci życie brzydnie. Wykorzystuj okresy swoich dobrych nastrojów, rozstawiaj umiejętnie bodźce, wyznaczaj sobie nagrody. Bądź cierpliwym wychowawcą samego siebie, tak jak starasz się nim być dla innych.

W przeciwnym razie zamkniesz sparawę stwierdzeniem, że jesteś dobry, albo stwierdzeniem równie jałowym - że jesteś zły.

z: Ks. Mieczysław Maliński, Wszystkie nasze dzienne sprawy, Veritas 1978, ilustr. A. Głuszyński