Gazeta Niedzielna

Duch Ewangelii
XXVI Niedziela Zwykła
– ROK C

ks. Marian Łękawa SAC - Rektor PMK w Szkocji

Dzisiejsza Liturgia Słowa kontynuuje wątek poprzednich niedziel. Mówi w dalszym ciągu o bogactwie, które daje na pewno poczucie bezpieczeństwa i dostatku, ale też bardzo często taki stan rzeczy potrafi człowieka wciągnąć w ułudę samowystarczalności. Takie zaś przekonanie powoduje całkowitą niewrażliwość na bliźniego. Bogactwa, których trwanie ma krótki żywot, potrafią tak przysłonić, a nawet zasłonić prawdziwe życie, że bogaty nie widzi już drugiego człowieka, szczególnie człowieka znajdującego się w trudnej sytuacji, któremu dzieje się krzywda i cierpi biedę.

Prorok Amos w I Czytaniu opisuje taki wielki zbytek i beztroskę bogaczy i to w czasie kiedy dom Izraela chylił się ku upadkowi. Tym właśnie zadufanym w sobie, wylegującym się w swoich egoistycznych „łożach z kości słoniowej” prorok przepowiada dzień sądu.

Zaś w Ewangelii Pan Jezus swoją przypowieścią jeszcze bardziej podkreśla, że istnieją całkowicie dwa odrębne światy, pomiędzy którymi jest nieprzebyta przepaść i to ona dzieli hulaszcze życie bogacza od nędzy biednego Łazarza. A przecież po tej stronie życia obydwaj byli tak bardzo blisko siebie. Łazarz „leżał u bramy jego pałacu”. Muszę tu zaznaczyć, że rozumienie tej przypowieści zawsze rodziło we mnie pewną wątpliwość, choćby dlatego, że oczywiście – bogacz żył egoistycznie, nie był w stanie nawet zauważyć Łazarza. Ale po śmierci godząc się z konsekwencjami jakie na niego spadły, budzi jednak sympatię, ponieważ chce przestrzec swoich braci. Zachowuje się nie jak potępieniec. Dopiero w książce Światło Słowa Hansa Urs von Balthasara znalazłem taki komentarz: „Jezus ukazuje tu jedynie ten konkretny fakt, tak iż nie powinniśmy tego obrazu poddawać teologicznym interpretacjom (na przykład budować na tej podstawie wyobrażenia o życiu pozagrobowym). Na pozór nakreślony przez Jezusa obraz nie różni się od sytuacji odmalowanej przez starotestamentowego proroka. A jednak Jezus, który pojmuje przykazanie miłości bliźniego dosłowniej, odsłania o wiele większą niż w Starym Testamencie doniosłość drastycznego przeciwieństwa między ubóstwem i bogactwem: w Otchłani „zionie ogromna przepaść” między spoczywającymi na łonie Abrahama a cierpiącymi w płomieniu. Przepaści tej nawet Abraham nie może przekroczyć, a prośba, by posłał biedaka – i to akurat tego, na którego za życia bogacz nie zwracał uwagi! – do pięciu żyjących jeszcze braci bogacza, jest bezsensowna. O wiele dobitniej bowiem, niż potrafiłby to uczynić żebrak, przemawiają Mojżesz i Prorocy. Tę prostą przypowieść Jezusa można potraktować jako konkretyzację niełatwych do zrozumienia słów: „błogosławieni jesteście wy, ubodzy, (…) biada wam bogaczom.”

To co jest „proste” – wcale nie znaczy, że jest „łatwe”. Przypowieść o Łazarzu i bogaczu przypomina prawdy najprostsze, ale bynajmniej – te prawdy wcale nie są łatwe. Dlatego Chrystus przestrzega przed niewłaściwym używaniem spraw i rzeczy tego świata. Bo łatwo można stać się ich niewolnikiem. Św. Grzegorz Wielki bardzo zwięźle wyraził tę prawdę w jednej ze swoich homilii: „Jeżeli nie możecie opuścić wszystkich spraw tego świata, zatrzymajcie je tak, aby one was na świecie nie zatrzymywały, abyście dobra ziemskie posiadali, a nie byli przez nie posiadani.”

Dziś – na pewno jest to jakiś znak czasu – z posiadania człowiek uczynił podstawową sprawę dla swojego życia. Ilu ludzi właściwie już nawet nie żyje, tylko mają życie i boją się, że to życie stracą. Oni już swoje życie, swoje zdrowie tylko posiadają i dlatego nie potrafią żyć prawdziwie, to znaczy w wolności, w szczęściu takim jakie jest człowiekowi dostępne. To jest ta postawa bogacza, który drży o swoje mienie, bo może je stracić. Ukradnie mu – nawet nie złodziej, ale choroba, starość. To jest ta jedna z nędz, która bardzo uwiera współczesnego człowieka, a który nawet nie zawsze zdaje sobie sprawę, w jakiej znalazł się niewoli przez swoją żądzę posiadania. I tu dochodzi kolejna pokusa, mianowicie bogactwo staje się kryterium w ocenie ludzi. I to wszelkie posiadanie – nie tylko bogactwa materialnego czy pieniądza, ale posiadanie przez kogoś wykształcenia, urody. Jeżeli według takiego kryterium oceniam ludzi – to znaczy, że moje serce już nie jest po właściwej stronie, że moje oczy dotknęła ślepota. W tym świecie jest straszliwa pogarda dla ludzi biednych. Owego żebraka z przypowieści Pan Jezus nazywa Łazarzem. To imię w języku hebrajskim znaczy: „Bóg wspomaga”. Obym nigdy o tym nie zapomniał – szczególnie teraz, kiedy bardzo wielu naszych Rodaków przyjeżdża na brytyjskie wyspy w poszukiwaniu lepszych warunków życia. Czy słowa zapisane w Biblii nie odnoszą się właśnie teraz do mnie: „I ty byłeś ubogi i wygnańcem w obcej stronie.” Tak łatwo można się wspiąć na drabinę pogardy i nienawiści – jakby powiedział ks. Pasierb. Albo porównanie ks. Sedlaka, że jesteśmy pomiędzy sufitem a podłogą. Chcielibyśmy już mieć to co ma ten wyżej od nas i któremu zazdrościmy, ale poprawia nasze samopoczucie świadomość, że są jeszcze niżej od nas, którym przy różnych okazjach nie omieszkamy pokazać naszej wyższości. Czy nie zauważyłem takiego myślenia u siebie? Na przykład: jaki motyw spowodował, że wyprowadziłem się z mojego poprzedniego domu, czy ulicy? – a może właśnie dlatego, że wprowadziły się hinduskie czy pakistańskie rodziny i zupełnie zdeklasowały nasze miejsce zamieszkania? Gdyby tak było, to znaczy, że jest już niedobrze. Odszedłem bowiem bardzo daleko od ducha Ewangelii.

Podczas dzisiejszej Eucharystii znowu jest mi dane doświadczać mocy Jezusa, który wciąż przebacza, daruje i obdarza swoją miłością – to właśnie mam czynić, wracając do świata, z którego przyszedłem. Obym już nigdy, nie daj Boże, patrzył na kogokolwiek wilkiem, albo z temperaturą wnętrza lodówki. Właśnie tu, na Mszy św., poznaję swoje zadanie. Pan Jezus posyła każdego z nas ku ludziom, którzy nas potrzebują i których my potrzebujemy – ku ludziom biednym. Pięknie pisał o tym o. De Lubac: „Kiedy wybieramy biednych, możemy być pewni, że nie błądzimy. Kiedy idziemy za ideologią jakąś, nigdy nie możemy wykluczyć, że przynajmniej częściowo się mylimy. Kiedy wybieramy ubogich – jesteśmy pewni, że uczyniliśmy dobry wybór – wybraliśmy jak Jezus i wybraliśmy Jezusa.”



Fundacja Veritas

Historia fundacji

Księgarnia Veritas

Przejdź do księgarni

Artykuły


Myśl tygodnia

KRÓLESTWO TWOJE

W porządku Bożym jesteśmy również układem zamkniętym: ktoś musi cierpieć za szaleństwa drugiego, ktoś musi się modlić, aby nawrócił się błądzący; przez czyjeś umartwienia przychodzi łaska żalu na grzesznika. Nasz świętość ma wpływ na świętość innych, nasza grzeszność wpływa na grzeszność innych. Dopiero wówczas znajduje prawdziwie społeczny sens każdy dobry czyn, chociażby przez nikogo nie zauważony, każda dobra myśl, każdy akt milości Bożej.

z: Ks. Mieczysław Maliński, Wszystkie nasze dzienne sprawy, Veritas 1978, ilustr. A. Głuszyński