Gazeta Niedzielna

A wy za kogo Mnie uważacie?
XII
Niedziela Zwykła – ROK C

ks. Marian Łękawa SAC - Rektor PMK w Szkocji

Dzisiejsza rozmowa Pana Jezusa z uczniami odbywa się nie tylko na osobności, ale również podczas trwania modlitwy. Św. Łukasz pewnie dlatego zaznacza ten ważny szczegół, bo dzieje się to w momencie, w którym Chrystus Pan podsumowuje swoje dotychczasowe nauczanie i tym samym przygotowuje Apostołów, aby odtąd ich wiara mogła pójść dalej. Pytanie Jezusa o Jego tożsamość staje się okazją, aby objawić sens swego przyjścia na tę ziemię i ukazać zadanie, które Ojciec dał Mu do wykonania.

I tutaj widać, że wyobrażenia jakie ludzie mają o Nim pozostają bardzo odległe od prawdziwego wizerunku. Porównują Go jedynie do któregoś z proroków. Dziś też wielu potrafi powiedzieć bardzo wzniosłe słowa o Jezusie, ale w Niego nie wierzy. Ileż razy słyszałem i czytałem od mądrych tego świata, że Chrystus, owszem, jak najbardziej, jest wielki. I porównują Go do Buddy, czy Mahometa, albo i do świętego Franciszka z Asyżu czy Mahatmy Gandhiego.

O. Jacek Salij pisze wprost: „Otóż powiedzmy sobie wyraźnie: tak jak nie wierzyli jeszcze w Jezusa ci wszyscy, którzy uważali Go za kogoś na miarę Jana Chrzciciela czy Eliasza, podobnie jeśli ktoś wypowiada różne wzniosłe słowa na temat Pana Jezusa, nawet jeśli cytuje z aprobatą poszczególne wypowiedzi Pana Jezusa, nie znaczy to jeszcze, że w Niego wierzy. Wierzyć w Chrystusa to znaczy widzieć w Nim Syna Bożego, przez którego świat został stworzony. Wierzyć w Chrystusa to znaczy zobaczyć w Nim Dobrego Pasterza i pozwolić Mu wziąć się na ramiona; to znaczy szukać Go jako Zbawiciela, w którego sercu mogę się zanurzyć i znaleźć ostateczne spełnienie mojego życia.”

Wyobrażenia ludzi o Panu Jezusie są tak niedoskonałe, że On nie może posłużyć się nimi jako punkt wyjścia. Dopiero pytanie skierowane wprost do Apostołów: „A wy za kogo Mnie uważacie?” i odpowiedź św. Piotra – trafia w samo sedno. Pan Jezus pochwalił go: „Błogosławiony jesteś, Szymonie synu Jony”, ale jednak nawet i ten Piotrowy obraz Mesjasza jest jeszcze za bardzo związany z obrazem Starotestamentowym, to znaczy – ograniczający się głównie do obiegowego wyobrażenia, że Mesjasz to przede wszystkim ten, który przyjdzie i dokona wyzwolenia Izraela. Dlatego właśnie, jak tłumaczy Hans Urs von Balthasar, Jezus zabrania uczniom rozgłaszać, że jest Mesjaszem i równocześnie odsłania przed nimi bardzo wyraźnie na czym będzie polegało Jego mesjańskie zadanie: „Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie odrzucony przez starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; będzie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie.”

Dzisiejsza zapowiedź jest pierwszą, poprzez którą Pan Jezus chce przygotować Apostołów na ten trudny czas. Ale oni ogóle nie przyjmują tego do wiadomości. Piotr dopiero co wyznał wiarę w boskość Jezusa reaguje w ten sposób: „Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie”. Dlatego usłyszał od swego Mistrza przerażające słowa: „Zejdź mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz po Bożemu, tylko po ludzku.”

Kolejną zapowiedź swojej męki usłyszą od Jezusa tuż po przeżyciu tajemnicy Przemienienia na górze Tabor. Ale i wtedy zupełnie nie dochodzi ta prawda do ich świadomości.

I wreszcie kiedy już nadejdzie czas pójścia do Jerozolimy, aby tam umrzeć, Pan Jezus znowu tłumaczy w jaki sposób dokona się zwycięstwo: „Oto idziemy do Jerozolimy i Syn Człowieczy zostanie skazany na śmierć i wydany poganom na wyszydzenie, biczowanie i ukrzyżowanie, a trzeciego dnia zmartwychwstanie.” A oni wciąż jeszcze nie rozumieją. Za bardzo zaabsorbowani są sobą,, sprzeczając się który z nich jest ważniejszy – tak, że Jezusowe słowa i tym razem nie docierają do nich.

I pewnie tutaj należy szukać odpowiedzi dlaczego ich wiara w Wielki Piątek załamała się. Wspomniany już o. Jacek Salij pisze w ten sposób: „Oni naprawdę wierzyli, że Jezus jest Synem Bożym. Ale w horyzoncie ich wiary nie było miejsca dla krzyża. Otóż wierzyć, że Jezus jest Synem Bożym i pomijać tajemnicę krzyża to znaczy wierzyć prawdziwie, ale wyrzekać się mocy wiary.”

„Jeśli kto chce iść za Mną – mówi Pan Jezus w dzisiejszej Ewangelii – niech się zaprze samego siebie, niech co dnia weźmie swój krzyż i niech Mnie naśladuje.”

Świat potrafi tak atrakcyjnie propagować hasła o sukcesie, o wygraniu życia, o szczęściu. I ludzkie serce idzie za tym i nie zauważa jak w tym wszystkim starannie omija się słowo „krzyż”. A krzyż jest przecież udziałem każdego człowieka. Pan Jezus mówi o tym otwarcie. Bo nie ma szczęścia bez cierpienia. Nie ma zmartwychwstania bez uśmiercania grzechu w moim sercu.

W Zeszytach Odnowy w Duchu Świętym znalazłem świadectwo, które bardzo dobrze ilustruje problem krzyża i cierpienia: „Przez długi czas chrześcijaństwo odbierałem jako religię cierpiętników… Wszystkich tych, którzy nawołują do tego, by z pokorą i radością przyjmować cierpienie, odbierałem jako osoby, które wkładają na ludzi ciężary nie do uniesienia…

Bardzo bliskie są mi słowa kardynała P. Veuillot, arcybiskupa Paryża, który na łożu śmierci (jego agonia trwała trzy miesiące) powierzył swojemu przyjacielowi słowa: „Potrafimy po mistrzowsku formułować piękne frazesy o cierpieniu. I ja głosiłem o cierpieniu porywające kazania. Niech ksiądz powie kapłanom, żeby lepiej milczeli, albowiem nie wiemy, co to znaczy cierpieć. Kiedy to do mnie dotarło, mogłem już tylko płakać”… I dalej autor świadectwa tak pisze – kiedy tak poszukiwałem odpowiedzi na nurtujące mnie pytanie, spotkałem pewnego człowieka. Opowiedział mi o swoim wypadku… w wyniku którego stracił rękę i nogę. To sprawiło, że potrafił zająć się problemami ludzi niepełnosprawnych. To spotkanie, mimo że było przelotne, miało dla mnie duże znaczenie. Uświadomiło mi, że uwolnienie się od cierpienia (niekoniecznie od choroby) może nastąpić przez wyjście poza krąg własnych problemów… Tę postawę przyjąłem jako swój sposób na życie”…

Zawsze kiedy Chrystus mówi o swoim cierpieniu to mówi o krzyżu opromienionym Wielkanocą. Często na cmentarzach, albo przy kapliczkach przydrożnych można spotkać takie krzyże z promieniami. One bardzo dobrze symbolizują dzieło zbawienia, które dokonał Pan Jezus.

Pytanie z dzisiejszej Ewangelii: „A wy za kogo Mnie uważacie?” domaga się i mojej odpowiedzi, bo skierowane jest również do mnie. Ale jeżeli ja wciąż opowiadam się tylko za Jezusem Mesjaszem, który nic ode mnie nie wymaga, który powinien zawsze być tryumfalny, bez ran, pokonujący od razu moich przeciwników i spełniający moje krótkowzroczne życzenia – to wtedy muszę usłyszeć bardzo mocne słowa, które są słowami zakazu: „Wtedy surowo im przykazał i napomniał ich, żeby nikomu o tym nie mówili.”

Modlę się więc nucąc słowa współczesnej pieśni, aby Pan odjął mi lęk i dał odwagę:

„Szukać szczęścia, szukać celu życia chciałem,
Gdy na drodze mej stanąłeś, Panie mój.
Co się ze mną wtedy stało, nie wiedziałem,
Jedno wiem, żeś Ty mnie zbawił, jam jest Twój
Służyć Tobie pragnę dzisiaj całym sercem,
Pragnę, Panie, zostać jednym z Twoich sług.
Naucz, Panie, Twego słowa, naucz więcej,
Abym zawsze Twoją wolę spełniać mógł.”



Fundacja Veritas

Historia fundacji

Księgarnia Veritas

Przejdź do księgarni

Artykuły


Myśl tygodnia

KRÓLESTWO TWOJE

W porządku Bożym jesteśmy również układem zamkniętym: ktoś musi cierpieć za szaleństwa drugiego, ktoś musi się modlić, aby nawrócił się błądzący; przez czyjeś umartwienia przychodzi łaska żalu na grzesznika. Nasz świętość ma wpływ na świętość innych, nasza grzeszność wpływa na grzeszność innych. Dopiero wówczas znajduje prawdziwie społeczny sens każdy dobry czyn, chociażby przez nikogo nie zauważony, każda dobra myśl, każdy akt milości Bożej.

z: Ks. Mieczysław Maliński, Wszystkie nasze dzienne sprawy, Veritas 1978, ilustr. A. Głuszyński