Gazeta Niedzielna

Patrzę na rozpoczynającą się jesień, która ogarnia nie tylko otaczający mnie krajobraz. Dotyka i mnie i to coraz bardziej. Dziś, w tej porze najpiękniejszych barw, kiedy jest czas owocobrania odczuwam w sobie większą natarczywość pytania – no i co z moim życiem?

Pan Jezus poprzez swój Kościół daje mi przypowieść o robotnikach w winnicy. Jaka jest pierwsza moja reakcja? Czy taka jak tych, którzy pracując cały dzień, nie mogli się zgodzić z postępowaniem gospodarza winnicy, ponieważ polecił wypłacić po denarze również pracownikom jednej tylko godziny?

Prorok Izajasz w I Czytaniu przypomina Boże Słowa: „Bo myśli moje nie są myślami waszymi, ani wasze drogi moimi drogami.” To znaczy, że Bóg jest hojny w dawaniu.

Nieraz już przyłapałem siebie mówiąc słowa, zresztą dość często dziś powtarzane: ‘mnie to się należy’. A czyż wszystko, co mam nie zostało mi dane? Więc za Kochanowskim powtarzam: „Czego chcesz od nas, Panie, za Twe hojne dary?

Czego za dobrodziejstwa, którym nie masz miary?”

Albo: „Czymże ja jestem przed Twoim obliczem – prochem i niczem”.

Ks. bp Zawitkowski, mówiąc o hojności Boga nie tylko w dawaniu, ale i w przebaczeniu, pisze: „Tak często jestem grzechem swoim upokorzony przed Bogiem, przed ludźmi i przed sobą. Stałem na rynku tyle dni w moim życiu. Zmarnowałem je. Już tego nie zdołam odrobić, ale ufam – mój Bóg jest hojny w dawaniu i w przebaczeniu. Czym się Panu wypłacę za wszystko, co mi wyświadczył? Dał mi Bóg życie i zdrowie, myślenie i miłość, ziemię i morze, powietrze i wodę, i dach nad głową, i chleb powszedni, i odzienie, i tylu dobrych ludzi, rośliny i zwierzęta, i dni i noce, i jeszcze denara za godzinę mojej wiary, a ja tak mało Bogu dziękuję.”

Bo wciąż siebie tylko widzę, a nie Pana, który jest blisko. Mówi prorok Izajasz: „Szukajcie Pana, gdy się pozwala znaleźć, wzywajcie Go, dopóki jest blisko.” Również psalm responsoryjny przypomina: „Pan bliski wszystkim, którzy Go wzywają.” Szukanie Boga, czyż nie jest przechodzeniem z pełnienia własnej woli na Bożą: „Bądź wola Twoja”. Pan Jezus wielokrotnie stwierdzał, że przyszedł na świat, aby wypełnić wolę Ojca: „Nie szukam własnej woli, ale woli tego, który mnie posłał”. Na tej drodze można zobaczyć do jak nieprawdopodobnej bliskości dochodzi człowiek z Bogiem – po prostu staje się domownikiem Bożego Domu – kiedy idzie za wskazaniem Jezusa: „Kto pełni wolę Ojca mego, ten jest moim bratem, siostrą i matką”.

Będąc w rejonie rodzinnych relacji, łatwiej jest odczytać dzisiejszą przypowieść, bo Pan Bóg wcale nie jest żadnym pracodawcą, który oblicza zyski ze swojej winnicy. Pomiędzy Bogiem a człowiekiem jest przede wszystkim ten istotny element, który zawsze jest nieobliczalny i nieprzeliczalny, a jest nim miłość. To ona potrafi tylko być tym jedynym kluczem, którym można otworzyć przeróżne zamki ludzkiego serca. Nawet te, które wydawać by się mogło, że są już zupełnie zardzewiałe i nie warto nawet próbować otwierać.

Jak pełna zachwytu jest historia Zacheusza i to nie tylko dla niego. Jezus wprosił się do jego domu w gościnę. I co się dzieje? Ten Zacheusz, znany jako dusigrosz, nagle traci rachubę. Bo oto połowę swojego majątku rozdaje ubogim, a tych, których skrzywdził chce wynagrodzić i to w sposób zwielokrotniony. Nie dba o to, co mu zostanie, bo teraz doznał olśnienia. Przekonał się, że Bóg go kocha. A przecież on tylko wyszedł na drzewo, bo chciał zobaczyć Jezusa przechodzącego tamtędy. Reszty dokonał Bóg.

Ileż podobieństwa można odnaleźć pomiędzy narzekającymi robotnikami na właściciela winnicy a starszym synem z przypowieści, którego młodszy brat powrócił. Jego pobyt w domu ojca na pewno był bez zarzutu, bo jak sam mówił, że nikogo nie skrzywdził. Wiernie służył ojcu. Jedynie brakło mu miłości. Ta jego sprawiedliwość uczyniła go zgryźliwym. Nie chciał brać udziału w radości szczęśliwego ojca. Ale jaki wspaniały okazał się ojciec. Nie ganił swojego starszego syna, ani go nie wyrzucał, ale tłumaczył: „Synu, ty zawsze jesteś ze mną i wszystko moje twoim jest, lecz trzeba było”… Ks. Ludwik Evely pisze, że “Takiej dobroci na pewno serce starszego brata się nie oparło. Oczekiwał, spodziewał się wyrzutów, by móc się odwzajemnić, surowości, by móc być surowym, gniewu, by na nim oprzeć, wzmocnić własny gniew. Ale ta pokorna, nieprzewidziana dobroć rozbroiła go, on też zaczął miłować jak ojciec, ponieważ napotkał na miłość, której się nie spodziewał. Widział, jak ojciec miłował, i nie mógł nie wejść w ‘komunię’, nie zjednoczyć się z tą miłością.”

Taki jest Bóg, który ciągle od nowa zaczyna wierzyć, że my, będący już w winnicy Pana, będziemy dzielić Jego radość, cieszyć się Jego dobrocią, brać na siebie razem z Nim tę hojność i miłosierdzie, że będziemy Jego wspólnikami.

Za chwilę, tuż przed konsekracją, znowu zostaną wypowiedziane słowa: „Przez ofiarę Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, wydanego za nas na śmierć, doprowadzasz nas do Twojej miłości, abyśmy także my dawali siebie braciom.”

Może wreszcie tym razem, w ten jesienny Dzień Pański odkryję w ewangelicznym denarze Jezusa, który nieustannie daje siebie samego tak bardzo różnym i zróżnicowanym ludziom – tym, którzy już są w winnicy Kościoła i tym, których On wciąż przyprowadza z rynku świata.



Fundacja Veritas

Historia fundacji

Księgarnia Veritas

Przejdź do księgarni

Artykuły


Myśl tygodnia

MOWA TWOJA

Odezwij się do człowieka, który jest obok ciebie. Milczenie bardzo krótko bywa obojętne. Szybko przeradza się w obecność, wrogość - do nienawiści włącznie. Tylko w milczeniu wobec przyjaciela nie grozi żadne niebezpieczeństwo.

z: Ks. Mieczysław Maliński, Wszystkie nasze dzienne sprawy, Veritas 1978, ilustr. A. Głuszyński