Gazeta Niedzielna

Powiadam wam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie dziećmi Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż szczególnego czynicie? – Takie słowa słyszeliśmy dziś z ust Jezusa. W „Kazaniu na górze” powiedział On wiele rzeczy ważnych, pięknych, głęboko ludzkich, ale i trudnych. Gdyby chcieć całą Ewangelię streścić w jakimś jednym, najbardziej charakterystycznym fragmencie, „Kazanie na górze” mogłoby być takim skrótem. Jest w nim mowa o hierarchii wartości. Jest mowa o dobroci i opatrzności Boga. Jest pochwała stworzonego piękna. Jest podniesienie przykazań dekalogu na inny poziom wymagań. Jest nauka o modlitwie. Jest skierowanie religijnego obyczaju ku wnętrzu człowieka. Jest wreszcie wielokrotnie powtórzone nowe imię Boga: Ojciec. Tym wszystkim ludzie od dawna zachwycają się, nazywając nową konstytucję człowieczeństwa – i mają rację.

Są jednak w tymże samym „Kazaniu na górze” zdania, z którymi nie bardzo wiadomo co począć i niezbyt często wraca się do nich, komentuje niechętnie, a wprowadzić w życiu – niezwykle trudno. Tak jest i z tym zdaniem: Nie stawiajcie oporu złemu. Lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi! Temu, kto chce prawować się z tobą i wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz! Dlaczego nie sprawiać oporu złemu? Przecież chrześcijanin ma być apostołem dobra. Jak szerzyć i umacniać dobro, nie stawiając oporu złemu? To trudność teoretyczna – pytamy, szukamy odpowiedzi, próbujemy zrozumieć. Ale nakaz nadstawienia drugiego policzka, gdy cię uderzono – to już rodzi sprzeciw bardzo osobisty. Dlaczego mam nadstawiać policzek? Czy nie mam prawa bronić się? Czyż broniąc siebie nie bronię równocześnie sprawiedliwości? Trudne są wyzwania Jezusowej Ewangelii.

Kochać – tak, ale dać się bić?

Czytaliśmy też dzisiaj fragment Prawa Mojżeszowego, prawa świętości. Bądźcie świętymi, bo Ja jestem święty, Pan, Bóg wasz! – rozlegają się słowa przykazania dziś zapomnianego. Na czym polega świętość? Jakie wymogi trzeba spełnić? Wyjaśnienia nie brakło. Jest to program minimalny: nie żywić nienawiści, upominać, nie szukać pomsty, ale kochać. Dokładniej: kochać bliźniego jak siebie samego. Akuratnie to zdanie znamy na pamięć jako przykazanie miłości bliźniego. Odczytując je i odczytując słowa „Kazania na górze”, gotowiśmy zawołać: Kochać – tak, ale dać się bić? Dlaczego?

Pytając „dlaczego”, dobrze wiemy, jaka odpowiedź padnie. Jest nią Jezus i Jego krzyż. Znamy wymowę krzyża. Pamiętamy, że to właśnie w przeddzień krzyżowej śmierci Jezus na nowo, inaczej sformułował przykazanie miłości bliźniego. W czasie ostatniej wieczerzy powiedział: Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie (J 13,34). Miara miłości bliźniego już nie jest miłość własna – jak siebie samego. Miarą miłości od tej chwili jest miłość Jezusa – jak ja was umiłowałem.

Wiemy, znamy ten nakaz i wzór. Ale problem pozostaje. Bo trudno, bardzo trudno przychodzi nam zrozumieć wymowę krzyża. Jeszcze trudnej – dostosować do niej swoje życie. I pewnie dlatego tak wielu ludzi nie znosi widoku krzyża, bo nie dość, że Ukrzyżowany przypomina o nieuchronności cierpienia, to przywołuje na myśl to wyzwanie, jakim jest miłość nieprzyjaciół, przebaczenie krzywd – nawet największych. Świętość na miarę Prawa Mojżeszowego gotowiśmy zaakceptować. Przed miłością na miarę Ewangelii – gotowiśmy uciec.

Siła ducha, nie przemocy

Napisał św. Paweł w jednym ze swoich listów zdanie piękne jak Ewangelia i jak ona trudne: Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj! (Rz 13,21). Przecież to streszczenie nauki „Kazania na górze”. Uderzył cię ktoś, oddałeś mu. Pozwoliłeś, by zło wzięło górę. Sięgnąłeś po środki, jakimi zło zwykło się posługiwać. Te środki są proste do granic prostactwa. Są ryzykowne do granic zbrodni. Ich moralna ocena jest wątpliwa do granic grzechu. Są tak bardzo materialne i cielesne, że nie mogą obronić wartości ducha. I w tym miejscu odnajdujemy glebę Jezusowej Ewangelii: duch! Syn Boży stał się człowiekiem, by wynieść człowieka na wyżyny ducha. By to, co cielesne – nie przestając być ciałem – stało się na wskroś przeniknięte duchem. Dlatego nie siła materialnej, fizycznej przemocy, ale siłą ducha jest przyszłością naszego, ludzkiego świata. Jeśli tego nie zrozumiemy, jeśli wciąż będziemy wracać ku fizycznej przemocy – nawet broniąc dobra – nie wyrwiemy się z kręgu zła, grzechu, szatana.

Zapytasz: Mam zatem nadstawiać drugi policzek, gdy już raz oberwałem? Jezus mówi ci: Tak, nadstaw drugi policzek. Ale najpierw musisz mieć w sobie ogromną siłę ducha. Ona musi promieniować z ciebie jak światło i ciepło ze słońca. Bo jeśli nie będzie w tobie tej siły ducha, z nadstawienia drugiego policzka pozostanie jedynie teatralny gest. I oberwiesz jeszcze bardziej. Dlatego pielęgnuj w sobie wszelkie wartości ducha. Ucz się opanowania i cierpliwości. Ale także modlitwy i medytacji. Ćwicz się w wewnętrznej dyscyplinie i przezwyciężaj wszelkie, nawet drobne uzależnienia. Nie zapominaj o tym, jaką wartość ma post, ale też jaką jest siła miłości. Bardziej od sprawności ciała ceń sobie wszystko, co jest owocem twórczego wysiłku ducha.

Na koniec rada apostoła z drugiego czytania: Mądrość tego świata jest głupstwem u Boga. Zresztą jest napisane: On udaremnia zamysły przebiegłych. Dlatego niech nawet świat uważa nas za głupich. Byleśmy byli mądrzy w oczach Boga. I w ostatecznym rozrachunku mądrości i głupoty, zła i dobra.



Fundacja Veritas

Historia fundacji

Księgarnia Veritas

Przejdź do księgarni

Artykuły


Myśl tygodnia

,,JAK SIEBIE SAMEGO"

Bądź dobry dla siebie. Nie chciej w sobie zmienić od razu wszystkiego. Nie spodziewaj się natychmiastowych wyników swoich postanowień. Nie denerwuj się niepowodzeniami. Nie histeryzuj, gdy popełnisz głupstwo, nie karz siebie zbyt surowo, nie narzucaj się sobie. Umiej przeczekać okresy, gdy cię głowa boli, gdy ci jest smutno, gdy ci się nic nie chce robić, gdy ci życie brzydnie. Wykorzystuj okresy swoich dobrych nastrojów, rozstawiaj umiejętnie bodźce, wyznaczaj sobie nagrody. Bądź cierpliwym wychowawcą samego siebie, tak jak starasz się nim być dla innych.

W przeciwnym razie zamkniesz sparawę stwierdzeniem, że jesteś dobry, albo stwierdzeniem równie jałowym - że jesteś zły.

z: Ks. Mieczysław Maliński, Wszystkie nasze dzienne sprawy, Veritas 1978, ilustr. A. Głuszyński